Sara Takanashi, Daniela Iraschko-Stolz i Špela Rogelj stanęły na podium pierwszego konkursu w Sapporo. Wszystkie trzy są ex aequo liderkami Pucharu Świata. Jak się okazuje, pożyczają sobie nawet narty...
Zwycięstwo przed własną publicznością wywalczyła Sara Takanashi, która w swoich próbach poszybowała na odległość 97 i 98 metrów:

- Bardzo się cieszę, że wszystko poszło sprawnie, mimo trudnych warunków wietrznych. Otrzymałam dużo wsparcia od fanów zgromadzonych na skoczni, co jest bardzo dobre - powiedziała Japonka.

Drugie miejsce - podobnie jak w Lillehammer - zajęła Daniela Iraschko-Stolz, która uzyskała 89,5 i 94 metry:

- Myślę, że dzisiejszy konkurs był całkiem zabawny. Czasami potrzebujesz szczęścia do wiatru, a ja go nie miałam w pierwszej rundzie. Pierwszy skok był bardzo dobry, ale drugi już taki nie był. Jestem zadowolona z drugiego miejsca. Najlepsze jest to, że teraz mamy trzy liderki Pucharu Świata - stwierdziła Austriaczka.

Daniela Iraschko-Stolz uratowała swoją rywalkę - Špelę Rogelj. Narty Słowenki zaginęły w podróży i to właśnie Austriacy postanowili wesprzeć dwudziestolatkę:

- Miałam trochę problemów z nartami. Korzystałam z nart Danieli i nie wiedziałam, jak skakać - żartowała Rogelj. - Nie spodziewałam się podium, ani nawet miejsca w najlepszej szóstce, bo skakałam na pożyczonych nartach, które przygotowano mi w ostatniej chwili. Muszę tutaj bardzo podziękować austriackiej ekipie, która mi umożliwiła rywalizację w konkursie. Nie jest łatwo skakać na cudzych nartach. Przed zawodami wiedziałam, że forma jest solidna, mimo że nie konkurowałam z innymi dobry miesiąc. Pierwszy skok był słabszy, drugi - świetny, dlatego jestem bardzo zadowolona - przyznała Słowenka, która w swoich próbach uzyskała 88,5 i 96,5 metra.