Na początku października FIS zatwierdziła zmiany przepisów, dające skoczkom możliwość korzystania z ochraniaczy na kręgosłup. Nasza kadra zdecydowała się jednak zrezygnować z tego rozwiązania...
- Sporo z tymi ochraniaczami kombinacji. Generalnie nie wiemy, po co je wprowadzono, bo przecież nie po to, żeby poprawić nasze bezpieczeństwo. Umówmy się - kawałek pianki nie osłoni kręgosłupa przy upadku na skoczni. Poza tym nasze kontuzje obejmują zwykle urazy głowy, kolan, złamania rąk i nóg. Urazy kręgosłupa to nie ten sport. Międzynarodowa Federacja Narciarska chciała prawdopodobnie zrobić coś, o czym będzie głośno i co będzie fajne wizerunkowo. Jednak sprawy do końca nie przemyślano – powiedział Maciej Kot w wywiadzie dla Sport.pl.

W pierwszych dniach listopada nasi skoczkowie trenowali na skoczniach w niemieckim Oberstdorfie. Podczas zgrupowania zaobserwowano, że wśród zagranicznych zawodników w „żółwikach” próbowali skakać jedynie Andreas Kofler i Wolfgang Loitzl.

- Loitzl zupełnie sobie nie radził i po jednym dniu zrezygnował. Koflerowi też nie szło, ale on nie trwał przy tym ochraniaczu. Na początku lata skakał w nim też Gregor Schlierenzauer, jednak już tego nie robi – wyznał Kot.

Regulamin pozostawia skoczkom wybór, zakładanie ochraniaczy nie jest bowiem obowiązkowe. Po wielu testach i próbnych skokach Polacy zdecydowali się ostatecznie nie skorzystać z zaproponowanego przez FIS rozwiązania.

- Okazało się, że nie zawsze większy opór powietrza jest dobry. Pierwszy problem pojawia się w pozycji dojazdowej. Zawodnik nie czuje się komfortowo, bo przeszkadza mu ochraniacz na plecach. Poza tym na najeździe inaczej się wtedy czuje powietrze, wyskakuje się z dużym garbem, w związku z czym ciężko jest przyjąć prawidłową pozycję i wszystko się zmienia. W locie też jest inaczej. Opór występuje na górnej części ciała, co nie jest specjalnie lubiane przez zawodników. Lepiej leci się z oporem powietrza na nartach, a nie od pasa w górę. Taki opór może dać dodatkowe metry, ale trudno sobie z nim poradzić – powiedział 23-latek. Od nas nikt nie będzie z „żółwikiem” skakał - zakończył.