Norwegowie zdominowali konkurs LGP w Courchevel. Andreas Stjernen zwyciężył we Francji, wyprzedzając nadzieję norweskich skoków - Phillipa Sjøena.
Dla Stjernena było to pierwsze zwycięstwo w karierze odniesione w zawodach Letniej Grand Prix. Dodatkowo 26-letni Norweg objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej cyklu ex aequo z Petrem Prevcem.

- To wspaniałe. Miałem już w swojej karierze udane lata, które właściwie przepracowałem. Trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek skakałem lepiej, ale bez wątpienia teraz jest dobrze - stwierdził skromnie Stjernen. - To moje pierwsze zwycięstwo w zawodach tej rangi. Moje skoki są coraz lepsze, ale nie pojadę do Japonii, zamiast tego będę trenować w domu i wezmę udział w krajowych zawodach.

Ze stratą 1,2 punktu drugie miejsce zajął Phillip Sjøen. W Courchevel młody skoczek z Oslo nie miał problemów z lądowaniem, dzięki czemu w pełni wykorzystał swoją szansę:

- To dla mnie jako skoczka zdecydowanie przełomowy moment. Wszystko wygląda obiecująco i daje mi wspaniałą motywację na przyszłość - powiedział osiemnastolatek. - Oczywiście jestem bardzo zadowolony. Niestety w poprzednich konkursach miałem wiele upadków, ale dzisiaj było fantastycznie i cieszę się, że pojadę do Japonii - poinformował.

Sjøen w ostatnich dniach pracował nie tylko nad lądowaniem:

- Bardzo koncentrowałem się na wyjściu z progu. Teraz to zaczyna wyglądać coraz lepiej - wyjaśnił.

Oczywiście z dubletu swoich podopiecznych bardzo zadowolony był szkoleniowiec Norwegów. Również występ Toma Hilde, który zajął czwarte miejsce, oraz dziesiątego Daniela Andre Tande napawają sztab szkoleniowy optymizmem:

- Dla nas to znaczy bardzo wiele. Andreas Stjernen utrzymał wysoki poziom, a Phillipowi udało się zarówno lądowanie, jak i wyjście z progu. Również Tom zrobił kolejny krok - podsumował Alexander Stöckl.

- Prawdopodobnie jest to nasz najlepszy letni konkurs w historii. Wszystko teraz wygląda bardzo dobrze, ale mamy przed sobą wciąż dużo pracy - stwierdził szef norweskich skoków Clas Brede Bråthen. - Pracowaliśmy nad stworzeniem silnego zespołu, co było szczególnie ważne po ostatnim sezonie, kiedy w czołówce mieliśmy tylko Andersa Bardala. Dziś jego, ani Andersa Jacobsena, nie było z nami, a mimo to prezentowaliśmy się bardzo dobrze.