Czesi w konkursie drużynowym w Wiśle niespodziewanie zajęli drugie miejsce, przegrywając jedynie z bezkonkurencyjnym zespołem polskim. Nic dziwnego, że po zawodach byli bardzo zadowoleni...
Konkursy w Wiśle były pierwszym międzynarodowym sprawdzianem dla Czechów, którzy przygotowania do nowego sezonu rozpoczęli z nowym (starym) trenerem Richardem Schallertem. Jeszcze przed wyjazdem do Polski Austriak wypowiadał się na temat dyspozycji swoich podopiecznych z dużą rezerwą:

- Odzyskujemy to, co niektórzy chłopcy zatracili podczas wiosennego odpoczynku. Pierwsze letnie zawody przyszły dla nas trochę za wcześnie, bo zawodnicy nie są jeszcze wystarczająco oskakani, a podstaw nie da się oszukać. Dlatego na początku lata nasze oczekiwania nie są wysokie - mówił Schallert.

Czesi wystąpili w składzie: Roman Koudelka, Antonin Hajek, Jakub Janda i Lukas Hlava. Najdalej spośród nich w konkursie drużynowym skakał Koudelka.

- Bardzo się cieszyliśmy, kiedy w końcu dotarliśmy do Wisły. W drużynie panował wyśmienity nastrój. Ze skoków jestem bardzo zadowolony, sprawiły mi wiele radości, chociaż pierwszy był trochę nerwowy. W drugiej rundzie nie mieliśmy nic do stracenia, mogliśmy tylko zyskać i zyskaliśmy to doskonałe drugie miejsce. Muszę podziękować chłopakom za świetny występ i to wspaniałe miejsce na podium - powiedział Roman Koudelka.

Mimo że w piątek aura nie sprzyjała szczególnie skoczkom, ci - po ulewnej i burzowej serii próbnej - pozytywnie wypowiadali się o warunkach w czasie konkursu:

- Po tym, co było w trakcie serii próbnej, kiedy bardzo padało, warunki podczas konkursu były niemalże idealne. Oczywiście bardzo cieszymy się z dzisiejszego wyniku. Dla nas wszystkich był to doskonały początek sezonu, a dla mnie osobiście było to najlepsze miejsce w konkursie drużynowym w karierze. To wspaniałe. Konkurs był bardzo wyrównany, jeśli chodzi o miejsca od drugiego do piątego, ale mieliśmy szczęście i jesteśmy na podium - stwierdził Antonin Hajek.

27-letni reprezentant Dukli Liberec był najlepszym spośród podopiecznych Richarda Schallerta, zajmując w sobotnim konkursie szesnaste miejsce. Czech nie jest jednak przekonany do nowego systemu rozgrywania zawodów:

- Do drugiej rundy awansuje tylko sześciu zawodników z każdej grupy, a w finale występuje 24 skoczków. Dla mnie ten nowy system nie wydaje się dobry. Liczą się już wyniki z kwalifikacji, więc chyba nawet nie powinno się nazywać tego kwalifikacjami, a trzecią rundą - wyjaśniał Hajek.