Ponad 45 punktów przewagi nad Czechami - Polacy zyskali ogromną przewagę po ośmiu skokach w drużynowym konkursie skoków w Wiśle... Zadowolony z rezultatu był trener naszej ekipy, Łukasz Kruczek...
- Mam wrażenie, że zwycięstwo przyszło lekko. Być może grupa wreszcie dojrzała do odnoszenia sukcesów. Już podczas rozmów przed sezonem padały hasła, że nadszedł ten czas, że możemy! - przyznał.

Kruczek przypomina, że zespół nie przygotowywał się specjalnie do zawodów w Wiśle, jak i do letniego cyklu:

- Grand Prix to zawody kontrolne, pokazujące poziom zespołu i zawodników. Wszyscy podchodzą do tego z marszu - dodał, jednocześnie zaznaczając, że przed naszymi skoczkami jeszcze dużo pracy: - To nie były świetne skoki, jest do czego się przyczepić. Również zawodnicy wiedzą, co zrobili źle, co można poprawić.

Nie jest niespodzianką, co - zdaniem trenera - poprowadziło naszą drużynę na pierwsze miejsce:

- Klucz do sukcesu zawodów drużynowych to powtarzalność, bo każda wpadka zmniejsza szanse na dobry wynik - stwierdził. - Mamy tę przewagę, że skaczemy u siebie - przy własnej publiczności. To jest ten dodatkowy zawodnik!

Czterech zawodników powołanych do zespołu na dzisiejszy konkurs to dokładnie ta sama drużyna, która w 2013 roku wywalczyła w Predazzo brązowy medal mistrzostw świata...

- Mogliśmy ułożyć jeszcze kilka wariantów drużyny, które mogłyby być równie skuteczne. Postawiliśmy na wariant najbardziej sprawdzony, na podstawie ostatnich kilku tygodni treningów - również tych w Wiśle - podkreślił.

Chociaż do kolejnej walki o cenne medale pozostało jeszcze wiele miesięcy, to wynik polskiej drużyny daje powody do optymizmu. Kruczek nie wyklucza walki o złoty medal w Falun:

- Cele muszą być ambitne, aby do nich dążyć - i realne. Nie można popadać w euforię i już wieszać medali. Trzeba pamiętać, że jest jeszcze dużo pracy - my jesteśmy dopiero na początku tej drogi.

Dużo wcześniej, bo już jutro, naszych skoczków czeka pierwszy konkurs rozgrywany na nowych zasadach. Czego spodziewa się trener po swoich podopiecznych?

- Jutrzejszy konkurs nie będzie łatwy - to nowy system, na dodatek pierwszą serię zaliczaną do wyniku mamy już za sobą. Niektórzy zawodnicy będą mieli ciężko, bo już mają dużą stratę - zakończył, mając na myśli przede wszystkim Kamila Stocha, który we wczorajszych kwalifikacjach zajął dopiero 47. miejsce...