Póki co wszyscy żyją Igrzyskami w Soczi, jednak już za miesiąc koniec sezonu. Nic więc dziwnego, że związki narciarskie powoli rozglądają się za trenerami dla swoich podopiecznych na kolejne lata.
Jednym z takich związków jest z pewnością Norweski Związek Narciarski, który już zaproponował Alexandrowi Stöcklowi przedłużenie kontraktu aż do następnych igrzysk w Pyeongchang (2018). Stöckl ma czas do namysłu do konkursów w Planicy, po których ma dać związkowi ostateczną odpowiedź.

Kiedy Alexander Stöckl przejął schedę po Mice Kojonkoskim, odniósł niemalże natychmiastowy sukces. Bardal wygrał Pucharu Świata, Rune Velta zdobył srebro na mistrzostwach świata w wotach w Vikersund,a a wszyscy członkowie kadry narodowej stanęli na podium konkursów PŚ. Ponadto Bardal sięgnął jeszcze po tytuł mistrza świata na skoczni normalnej podczas MŚ w Val di Fiemme. Nic więc dziwnego, że Norwegowie nie chcą stracić takiego trenera.

Jak sami przyznają, decyzja o zaoferowaniu przedłużenia kontratu Stöckla została przyspieszona przez kryzys w innych krajach. Związek obawia się, że z powodu nieprzedłużenia kontraktu Alexandra Pointnera Austriacy będą chcieli podkupić Stöckla, a wtedy ich skoczkowie zostaną bez doświadczonego trenera.

Za kulisami nie od dziś słychać plotki, że Austriacki Związek Narciarski złożył już ofertę trenerowi Norwegów. Swoje trzy grosze wtrącił również Gregor Schlierenzauer, który - podobno - byłby zadowolony z takiego obrotu sprawy. Początkowo Stöckl odmówił, jednak potem powtwierdził, iż sprawa wciąż jest otwarta.

- Praca w Austrii to praca z najlepszymi skoczkami. Można powiedzieć, że czasem to byłoby nawet nudne. W Norwegii ta praca wymaga ode mnie znacznie wiecej, stawia przede mną więcej wyzwań - komentuje sprawę Stöckl. - Dostałem jednak propozycję również z Norwegii i patrzę na nią dość przychylnym okiem. Lubię to, co robię, i już w tej chwili czekam na igrzyska w Korei. To będą niezwykłe konkursy, jeśli wciąż pozostanę trenerem Norwegów.

Stöckl przyznaje, że jego decyzja jest uzależniona również od ewentualnej pensji. Kwota, jakiej oczekuje Austriak, to około 850 000 koron norweskich, czyli ok. 425 000 złotych za sezon. Jednak Stöckl stawia Norwegom jeszcze kilka warunków. Przede wszystkim zależy mu na tym, aby w Norwegii uruchomić program promocji skoków wśród młodzieży, jako że Bardal i Jacobsen najprawdopodobniej nie pojadą już na następne igrzyska. Potrzebny będzie napływ świeżej krwi i uformowanie drużyny narodowej od podstaw.

- Obecnie praca w kadrze narodowej i kadrze A wygląda dobrze. Potrzebne jest natomiast zmotywowanie skoczków w wieku od dwunastu do szesnastu lat. To musi być coś więcej niż wyciąganie ich na treningi trzy razy w tygodniu. Na tym daleko nie zajdziemy - dodaje Stöckl.