Podczas pochodu sportowców w trakcie ceremonii otwarcia XXII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi trudno było wypatrzeć skoczków narciarskich. Problemu nie było z Simonem Ammannem, który niósł flagę Szwajcarii.
Wprawne oko kibica wypatrzyło co prawda choćby reprezentantów USA, norweskie zawodniczki, do fanów serdecznie uśmiechał się także Noriaki Kasai. Jednak to Simon Ammann był jedynym skoczkiem narciarskim, który dostąpił zaszczytu poniesienia flagi swojego kraju podczas uroczystości.

- Już dwukrotnie proszono mnie, abym niósł flagę. Zawsze jednak obawiałem się, że podczas kilkugodzinnego chodzenia stracę za dużo energii - stwierdził chorąży reprezentacji Szwajcarii. - To są już moje piąte igrzyska olimpijskie, potrzebuję czegoś więcej - dodał.

Podczas treningów czterokrotny mistrz olimpijski nie prezentował wielkiej formy...

- Nie mam żadnych nadziej na Igrzyska. Jestem tu po to, żeby skakać, a nikt nie wie, co się stanie. Mi pozostaje po prostu lecieć... - dodał Szwajcar.

Dużo lepiej spisywał się jego kolega z drużyny, Gregor Deschwanden.

- Cały czas czuję ból po moim czwartkowym upadku. Idzie mi całkiem dobrze, warunki są naprawdę dobre, nie ma wiatru - ocenił Deschwanden. - Problemem jest śnieg, który po startach pięćdziesięciu skoczków już nie jest taki dobry.