"To niewyobrażalne. Ja czegoś takiego nie przeżyłem. W drugim skoku Adam idealnie wyszedł z progu. Pierwsze kilkadziesiąt metrów przeleciał szybko, ale w zupełnej ciszy. Nie było wiatru. Na 120 metrze, kiedy schodził do lądowania, dostał nagle wiatr z przodu. Taki, że aż uniosło mu biodra do góry i, chyba pierwszy raz w życiu, leciał z głową między nartami. To, że ustał, świadczy o jego wielkiej klasie. Po skoku Goldbergera nie usłyszałem, co mówi spiker. Widziałem, że Austriak poleciał daleko i myślałem, że to on wygrał. Pomyślałem: Trudno, ciesz się z tego, co jest. I kiedy schodziłem, Piotrek Fijas powiedział, że to Adam wygrał. Byłem skołowany. W pierwszej serii myślałem sobie, żeby Adam w tak trudnych warunkach uzyskał choćby 100 metrów, bo reszta zawodników z pierwszej piętnastki nie skakała nawet 90. Te 116 m to dopiero był wyczyn. On mógł w piątek przegrać tylko z pogodą, ale i ją udało mu się pokonać, bo na końcu mu pomogła. W hotelu, w którym mieszkamy, wynajęliśmy małą salkę. Spełniliśmy toast szampanem na cześć Adasia. Odśpiewaliśmy także "Sto lat" Wojtkowi Skupniowi, który obchodził urodziny".