Złoty medal mistrzostw świata to, po wywalczeniu w ubiegłym roku Pucharu Świata, kolejny wielki sukces Sary Hendrickson. Amerykanka tuż po konkursie nie kryła ogromnej radości i wzruszenia...
- Brak mi słów, jestem tak szczęśliwa! Zawsze marzyłam o tym, żeby zostać mistrzynią świata - mówi Hendrickson. - Po pierwszym skoku cały czas nie byłam przekonana, że mogę wygrać - również z powodu niekorzystnych warunków - ale później odzyskałam pewność siebie. Gdy wylądowałam, moja drużyna podniosła mnie, jeszcze zanim mogłam zobaczyć numer jeden na ekranie. Po reakcji dziewczyn mogłam poznać, że zwyciężyłam!



Nie było jednak łatwo zdobyć tytuł. Niewielkie różnice punktowe pomiędzy zawodniczkami sprawiły, że o zwycięstwie decydowały noty za styl i warunki, w jakich dziewczyny startowały. Najbliżej pokonania Hendrickson była zwyciężczyni Pucharu Świata Sara Takanashi. Hendrickson chwali Japonkę:

- Sara Takanashi ciężko pracowała przez całą zimę i również dzisiaj miała wspaniały konkurs, pokonanie jej było jednym z moich celów. Ten medal to duże osiągnięcie.

Hendrickson nie mogła chyba wymarzyć sobie lepszego miejsca na pierwszy tytuł mistrzyni świata - stąd bowiem pochodzi jej trener:

- Predazzo jest rodzinnym miastem mojego trenera - opowiada Amerykanka - więc cieszę się, że mogę dzielić ten moment razem z nim. Jest niesamowitym szkoleniowcem.

A jak świeżo upieczona mistrzyni świata zamierza spędzić pierwsze chwile po wywalczeniu medalu?

- Dzisiaj wcześnie pójdę spać, te zawody wykończyły mnie. Później będę chciała spędzić czas z rodziną i cieszyć się z tych chwil - zakończyła Hendrickson.

Z kolei Sara Takanashi, mimo przegranej z Hendrickson, również jest bardzo zadowolona z rezultatu:

- Podczas dzisiejszego konkursu zrobiłam, co tylko mogłam, i cieszę się ze srebrnego medalu. Bardzo podziwiam Sarę Hendrickson, myślę że wykonała wspaniałą pracę.

Japonka chwali też organizację zawodów i atmosferę panującą w "Dolinie Płomieni":

- Kocham Val di Fiemme, uważam, że tu jest przepięknie! Organizatorzy są bardzo profesjonalni, spisują się fantastycznie. Skocznia była dzisiaj perfekcyjna.

O ile Hendrickson i Takanashi były raczej pewnymi typami do medali, to o trzecie miejsce mogło powalczyć już więcej zawodniczek. Najlepsza wśród "reszty świata" okazała się Jacqueline Seifriedsberger, która w rywalizacji o brązowy medal pokonała Coline Mattel.

- Ostatnio dużo trenowałam, ale zbyt trudno było walczyć z Sarą Hendrickson i Sarą Takanashi - mówi Austriaczka. - Pozostaje mi cieszyć się ze zdobycia brązowego medalu.

Przed paniami jeszcze jeden start w Val di Fiemme - w niedzielę powalczą w konkursie drużyn mieszanych.