Faworyci nie zawiedli - skoczkowie z Norwegii wygrali drużynowy konkurs skoków na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Srebro przypadło Niemcom, a historyczny brązowy medal - Polakom!

Konkurs otworzył startujący z 24. belki reprezentant gospodarzy, Hyun-Ki Kim. Koreańczyk nie sprawił niespodzianki, lecąc na odległość 102,5 metra (wiatr 0,1 m/s w plecy). Nic szczególnego nie pokazało też kilku następnych zawodników. Jako pierwszy do punktu K zbliżył się Janne Ahonen (122,5 m - wiatr 0,13 m/s), jeszcze lepiej spisał się Taku Takeuchi (124 m - wiatr 0,26 m/s), ale do czerwoną linię przkroczył dopiero Jernej Damjan (126,5 m przy wietrze 0,17 m/s).

Sytuacja zaczęła się stawać coraz ciekawsza wraz ze skokiem Stefana Krafta (133,5 m przy minimalnym wietrze), który wyprowadził Austriaków na pierwsze miejsce. Ta sztuka nie udała się Maciejowi Kotowi, ale odległość 129,5 metra (wiatr 0,4 m/s w plecy) była całkiem przyzwoita.

Ale tylko przyzwoita - bo po chwili swoim pierwszym skokiem zachwycił Karl Geiger. Niemiec uzyskał 136 metrów (0,2 m/s) i teraz to jego ekipa prowadziła. Nie trwało to jednak długo - kończący pierwszą kolejkę Daniel Andre Tande lądował w tym samym miejscu, ale zrobił to w trudniejszych warunkach (0,38 m/s w plecy) i to Norwegia była na czele po pierwszym z ośmiu skoków.


W drugiej kolejce stosunkowo dobrze skoczył Dienis Korniłow (122 m - 0,23 m/s w plecy), trochę lepiej - Daiki Ito (126 m - wiatr 0,14 m/s) i Anze Semenic (125 m - wiatr 0,27 m/s), słabszą próbę zanotował za to Manuel Fettner (122,5 m - 0,22 m/s) - co nas szczególnie interesowało w kontekście walki o medale.

To ułatwiło nam sprawę - po bardzo dobrym skoku Stefana Huli (130 m - wiatr 0,37 m/s) wyszliśmy na prowadzenie. Straciliśmy je co prawda po skoku Stephana Leyhe (128 m - wiatr 0,36 m/s), ale zmniejszyliśmy stratę do Niemców do 5,4 punktu. Kończący drugą grupę Andreas Stjernen poleciał za to dalej - odległość 133 metrów (wiatr 0,36 m/s) potwierdziła, że to Norwegowie są faworytami dzisiejszego konkursu.


W trzeciej kolejce początkowo nie działo się nic ciekawego - chyba że za interesujące wydarzenie uznamy fakt, iż po raz pierwszy podczas tego konkursu uśrednione pomiary wiatru zaczęły pokazywać kierunek "pod narty".

Pierwszy ciekawszy skok zaprezentował dopiero Noriaki Kasai (124 m), ale na naprawdę dobrą próbę musieliśmy poczekać do startu Tilena Bartola (129,5 m - wiatr 0,09 m/s pod narty).

Po skoku Gregora Schlierenzauera (127,5 m) przyszła pora na trzeciego z Polaków, Dawida Kubackiego. Nasz reprezentant nie zawiódł - w świetnym stylu (3 x 18,5) poleciał na odległość 138,5 metra (wiatr 0,01 m/s pod narty). Prowadziliśmy z dużą przewagą nad Austriakami!

A na dodatek odrobiliśmy dużą część straty do Niemców i Norwegów - bliżej lądowali bowiem Richard Freitag (134,5 m) i Johann Andre Forfang (132,5 m).


Pierwszy skok w czwartej kolejce był jednocześnie ostatnim skokiem reprezentanta Korei Południowej w tym konkursie - Seou Choi wylądował na 115. metrze i pożegnał się z miejscową publicznością. Na daleki lot nie musieliśmy jednak długo czekać - już wkrótce 131 metrów osiągnął Kevin Bickner, choć oczywiście nic to nie zmieniało w kontekście wyników drużynowych.

Inaczej było w przypadku Ryoyu Kobayashiego - rekordzista obiektu tym razem uzyskał 132,5 metry, dzięki czemu wyprowadził swój zespół na prowadzenie. To samo po chwili mogli powiedzieć Peter Prevc (134,5 m) i Michael Hayboeck (133,5 m) - na pierwsze miejsce wychodziły kolejno reprezentacje Słowenii i Austrii.

Wreszcie przyszła pora na Kamila Stocha. Polak utrzymał serię zmian na prowadzeniu, lecąc na odległość aż 139 metrów. Po doliczeniu wysokich not za styl (świetny telemark!) byliśmy na czele z przewagą ponad 47 punktów nad Austriakami.

Nas jednak bardziej interesowało, jak skoczą Andreas Wellinger i Robert Johansson. Niemiec w podobnych warunkach i jeszcze lepszym stylu lądował nawet dalej (140 metrów) - podopieczni Wernera Schustera byli trzy punkty przed nami. Robert Johansson również nie zawiódł - 137,5 m wystarczyło, by Norwegia pozostała na czele, ale ich przewaga nad Niemcami wynosiła zaledwie dwa punkty; Polacy tracili tylko pięć.


Drugą serię otworzył dwukrotny medalista olimpijski w drużynie, Janne Ahonen. Startujący z 24. belki Fin nie zachwycił, lecąc na odległość 120,5 metra. Nieco lepiej poszło Taku Takeuchiemu (123 m), który wyprowadził Japonię na prowadzenie - ale tylko na moment, bo po chwili startował Jernej Damjan (129,5 m) i to Słowenia była na czele.

Co ciekawe, dużo słabszy skok niż w pierwszej serii oddał Stefan Kraft - 126,5 metra nie wystarczyło, by Austria znalazła się na czele. Zmiana na szczycie tabeli nastąpiła natomiast po próbie Macieja Kota - 133 metry w niezłych warunkach (0,27 m/s pod narty) i dobrym stylu (4 x 18,5 punktu) dawało nam pierwsze miejsce.

Interesowało nas bardzo, jak sytuacja będzie wyglądała po skokach rywali. Niestety - obaj spisali się lepiej. Karl Geiger uzyskał 134 metry (wiatr 0,04 m/s w plecy), a Daniel Andre Tande aż 140,5 m (wiatr 0,08 m/s pod narty), na dodatek w świetnym stylu (3 x 19,5 punktu). Nasza strata do Norwegów urosła do 23,5 punktu, do Niemców traciliśmy 7,7 punktu.


Szósta kolejka rozpoczęła się od mało emocjonujących skoków w okolice 120. metra, ale punkt K przekroczył dopiero reprezentujący Austrię Manuel Fettner (125,5 m - wiatr 0,33 m/s w plecy).

Startujący chwilę później Stefan Hula uzyskał dużo lepszy wynik - 134 metry (wiatr 0,2 m/s w plecy) dało nam prowadzenie, które utrzymaliśmy po próbie Stephana Leyhe (129 m - 0,29 m/s w plecy). W tej chwili mieliśmy 1,1 punktu przewagi nad Niemcami.

Sytuacja na czele nie zmieniła się wraz ze skokiem Andreasa Stjernena - Norweg nie zawiódł, lecąc na odległość 135,5 metra (0,34 m/s w plecy). Przewaga podopiecznych Alexandra Stöckla wzrosła do 28,5 punktu.


W siódmej kolejce, w oczekiwaniu na skoki reprezentantów najlepszych drużyn, obserwowaliśmy próby Jarkko Määttä (113,5 m), Michaiła Nazarowa (115,5 m), Noriakiego Kasaiego (125 m), Tilena Bartola (122 m) i Gregora Schlierenzauera (122,5 m) - te próby nie były jednak dla nas szczególnie emocjonujące.

Oczekiwane emocje pojawiły się, gdy na belce usiadł Dawid Kubacki. Trzeci z Polaków ponownie poleciał daleko - 135,5 metra (wiatr 0,18 m/s) było jednak trochę słabszym wynikiem niż w pierwszej serii, niższe były też noty za styl. Prowadziliśmy - i to nie zmieniło się po skoku Richarda Freitaga (134,5 m w nieco lepszych warunkach i lepszym stylu). Przed ostatnim skokiem wyprzedzaliśmy Niemców o 0,6 punktu!

Kończący tę grupę Johann Andre Forfang bez problemu doleciał do 132. metra, przygotowując Robertowi Johanssonowi doskonałą sytuację przed ostatnim skokiem. Norwegowie mieli ponad dwadzieścia punktów przewagi nad Polakami i Niemcami.


W ostatniej kolejce skoczkowie tradycyjnie startowali w zmienionej kolejności, odwrotnie do miejsc zajmowanych po siedmiu skokach. Początkowa faza rywalizacji nie mogła wiele zmienić w układzie tabeli - ósme miejsce zajęli Finowie (118,5 m Anttiego Aalto - wiatr 0,44 m/s w plecy), siódme - startujący pod flagą olimpijską Rosjanie (122 m Jewgienija Klimowa), a szóste - Japończycy (130 m Ryoyu Kobayashiego).

Coś mogło się zmienić dopiero gdy na belce pojawili się Peter Prevc i Michael Hayboeck - Słoweńców i Austriaków dzieliło bowiem tylko 2,5 punktu. Z tego starcia zwycięsko wyszli podopieczni Heinza Kuttina (136,5 m Michaela Hayboecka), którzy ostatecznie zajęli czwarte miejsce; piąte przypadło ekipie Gorana Janusa (133,5 m Petra Prevca).

I wreszcie na górze zostało tylko trzech zawodników. Zaczynał Andreas Wellinger - 134,5 metra (wiatr 0,32 m/s w plecy) było bardzo dobrym skokiem, ale nie wybitnym. Kamil Stoch, aby Polacy wyprzedzili Niemców, musiał uzyskać 137,5 metra. Nie zrobił tego - przy wietrze 0,14 m/s i dość zróżnicowanych notach za styl (18-19,5 punktu) zajmowaliśmy drugie miejsce. Do Niemców straciliśmy 3,3 punktu.

Kończący konkurs Robert Johansson, aby Norwegia wygrała, musiał dolecieć do okolic 125. metra. Pofrunął dalej - odległość 136 metrów przypieczętowała złoty medal Norwegów! Srebro przypadło Niemcom, historyczny brąz - Polakom.



tabela medalowa »