Zawody - o dziwo - rozpoczęły się punktualnie o 17:30. Otwierający konkurs Dienis Korniłow startował z trzynastej belki i przy wietrze 0,53 m/s pod narty uzyskał 93,5 metra. Rosjanin prowadził dość długo - do czasu, kiedy na rozbiegu pojawił się Janne Ahonen. Fin, który z pewnością bardzo ucieszył się z przeniesienia zawodów na mniejszą skocznię, uzyskał 96 metrów (wiatr 0,88 m/s) i prowadził.

Swojego rodaka pomścił Ilmir Hazetdinow - podopieczny Matjaza Zupana uzyskał 97 metrów, miał korzystniejsze warunki od Fina (1,23 m/s) i wyższe noty za styl. Znowu więc mieliśmy Rosjanina na szczycie tabeli wyników - Hazetdinow wyprzedził Ahonena o 0,2 punktu. Daleko lądował też Jakub Janda (96,5 m), jednak po odjęciu niemal dziesięciu punktów za wiatr (1,51 m/s) był trzeci.

Kilka chwil na zielone światło oczekiwał pierwszy z Polaków, Klemens Murańka. Zakopiańczyk niestety nie zachwycił - przy teoretycznie korzystnym wietrze (1,12 m/s) uzyskał tylko 80,5 metra i mógł już myśleć o wyjeździe z Kuopio.

Kolejną zmianę na prowadzeniu zanotowaliśmy po skoku Kento Sakuyamy. Japończyk wylądował na 96 metrze (wiatr 0,58 m/s) i wyprzedził Hazetdinowa równie minimalnie jak ten Ahonena - o 0,2 punktu.

Tuż po nim przyszła kolej na drugiego z Polaków, Jana Ziobrę. Nasz reprezentant co prawda przekroczył punkt K, uzyskując 92,5 metra, ale siódma pozycja nie dawała gwarancji awansu do finału - i, prawdę mówiąc, szanse na to były niewielkie.

Dobre skoki oddawali również Thomas Diethart (97 m) i Andreas Wellinger (96 m przy wietrze w plecy - 0,15 m/s), którzy kolejno obejmowali prowadzenie. Jeszcze dalej latali Manuel Poppinger (103 m przy wietrze 1,66 m/s; trzecie miejsce) i Gregor Deschwanden (105 metrów; wiatr 1,76 m/s). Szwajcar nie tylko poprawił rekord skoczni, ale też znalazł się na pierwszym miejscu. Po jego próbie rozbieg skrócono do dwunastego progu.

Dość silny wiatr pod narty (1,29 m/s) miał Taku Takeuchi. Doświadczony Japończyk doskonale go wykorzystał, lecąc na odległość 102,5 metra - to dało mu prowadzenie z przewagą 5,3 punktu nad Deschwandenem. Taką samą odległość, ale w słabszych warunkach (0,69 m/s) i w lepszym stylu uzyskał Anders Bardal - i teraz to on był na czele.

Przyszła pora na ostatniego z Polaków, Piotra Żyłę. Wiślanin miał spore problemy po wyjściu z progu i wydawało się, że szybko wyląduje, ale ostatecznie poleciał na odległość 96,5 metra. Po dodaniu niezłych not za styl i odjęciu stosunkowo niewielkiej liczbie punktów za wiatr (0,37 m/s) Polak był piąty.

Gregor Deschwanden nie cieszył się długo z rekordu normalnej skoczni Puijo. Odebrał mu go bardziej utytułowany rodak - Simon Ammann. Szwajcar wylądował aż na 106 metrze, jednak otrzymał niskie noty za styl (16-17 punktów), a na dodatek odjęto mu niemal osiem punktów za warunki (1,22 m/s) - był więc drugi. Po osiągnięciu takiej odległości sędziowie skrócili rozbieg do bramki jedenastej.

Zaskakująco słabo spisał się za to mistrz świata z Falun, Rune Velta - Norweg uzyskał tylko 87,5 metra. Blisko lądowali również Gregor Schlierenzauer (89 m), Roman Koudelka (86 m), natomiast lepsze rezultaty osiągali Noriaki Kasai (98 m) i Michael Hayboeck (99,5 m).

Z powodu urazu na starcie nie stanął Anders Fannemel, na górze pozostało więc już tylko trzech zawodników walczących o Puchar Świata. Na czoło po świetnym skoku na odległość 103,5 metra (wiatr 1,29 m/s; wysokie noty za styl) wyszedł Severin Freund.

Niemiec pozostał na pierwszym miejscu już do końca - Stefan Kraft uzyskał 99 metrów (trzecie miejsce), natomiast Peter Prevc lądował zaledwie na 91 metrze (dopiero siedemnasta lokata).

Błyskawicznie ogłoszono, że drugiej serii nie będzie - konkurs wygrał więc Severin Freund, natomiast Stefan Kraft objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.


klasyfikacja generalna Pucharu Świata »
wirtualna klasyfikacja Światowej Listy Rankingowej (WRL) »