Po Engelbergu...

Zawody w Engelbergu za nami - w sumie po raz pierwszy, nie licząc zawodów w Planicy, gdzie już dwa razy miała taka sytuacja miejsce, mieliśmy do czynienia z takim maratonem. Maratonem bardzo ciekawym trzeba przyznać i zakończonym - jak dla mnie - happy endem. Jakoś tak znudziły mi się zwycięstwo Schlieriego i całym sercem byłem z Ammannem. Cieszy też postawa Polaków. Jakoś nie jestem zbytnio załamany chwilową utratą kwot startowych. Widać, że czterech zawodników to w sam raz jak na obecny poziom polskiej ekipy.

Za to refleksje zgoła inne mnie ogarnęły. Otóż w tym roku ze względów zawodowych, a później i podróżniczych LGP śledziłem raczej po łebkach i gdy usłyszałem o zmianach byłem mocno przeciw. Jednak oglądając to, co się w Engelbergu działo, oraz mając w pamięci inne konkursy kurioza zmieniłem nieco optykę widzenia. Oczywiście - jeśli wprowadzić nowe przepisy do każdego konkursu praktycznie odpadnie czynnik niespodzianki, za to na pewno konkursy będą bardziej miarodajne.

Przed nami Turniej Czterech Skoczni, ale to temat na wpis kolejny.

« wszystkie wpisy