Dzisiaj odcinek z napisem „KONIEC”. Kiedyś to nastąpić musiało, nic w końcu nie trwa wiecznie. Tym bardziej narciarskie sezony. Zanim nastąpią różnego rodzaju podsumowania tego, co się działo między listopadem a marcem, spróbujmy jeszcze przemycić garść statystyk. Ostatnią.
1. WEEKEND OGÓLNIE
Światowa ekstraklasa rozstrzygała walkę o punkty Pucharu Świata w Planicy już 56-krotnie, ale na Letalnicy (czytaj Velikance) zawody odbyły się w ostatni weekend tego sezonu po raz 28-my i 29-ty. I do tych 29-ciu zawodów będę się historycznie w tym punkcie odnosił. No to tak:
Wieniec laurowy przechodził na Letalnicy z rąk do rąk. Najpierw królował tu
Schmitt (dwa zwycięstwa). Potem przegonił go
Hautamaeki, którego w cuglach prześcignął
Małysz. Obaj mieli niby po trzy wygrane, ale Polak znacznie częściej stał na innych stopniach podium (3-3-1). Od zeszłego roku lideruje
Schlierenzauer, który ubiegłej zimy wygrał tu po raz czwarty. Z czynnych zawodników wygrywali tu też Romoeren (dwa razy) oraz Kasai, Okabe, Happonen i Stoch. A teraz jeszcze Kranjec i Koch.
Najwięcej razy, jako nacja, zwyciężali Austriacy – sześć zwycięstw. Tuż za nimi, z pięcioma wygranymi, Finlandia. O oczko mniej Polska, Japonia i Niemcy. Dopiero potem Norwegia, której skoczkowie wygrali tu trzykrotnie.
Na podium konkursów na planickim mamucie najczęściej stawali zawodnicy z Austrii. I tu przewaga jest już niemała. Przewaga nad drugą Norwegią to siedem pudeł (19:12). Na trzecim miejscu Niemcy (11) a my, wraz z Japończykami, na czwartym (9).
2. PIĄTEK
Jan Matura obchodził tego dnia jubileusz wyjątkowy, choć nie najszczęśliwszy. Setny raz przyszło mu odpaść w pierwszej serii konkursowej. Wziąwszy pod uwagę, że Czech startował w 156-ciu konkursach, to ta setka wielkiej chwały mu nie przynosi.
Osiemdziesiąty raz brał udział w konkursie
Lukas Hlava. W tym sezonie Czech pokazał, że można odwrócić do góry nogami niemal wszystkie statystyki. Z jego szesnastu najlepszych rezultatów w karierze (tyle razy był w dwudziestce) aż czternaście było dziełem tego sezonu.
Wofgang Loitzl punktował po raz 265-ty, a w trzeciej dziesiątce znalazł się po raz 75-ty. Kto wie, czy nie był to ostatni pucharowy występ w jego długiej karierze.
45-krotnie był już w czołowej dziesiątce
Daiki Ito. Wszystkie wywalczone w ramach tej 45-tki pozycje „lubi”, mniej więcej, tak samo. „Amplituda drgań” waha się między cztery a sześć. Wyjątek stanowi lokata siódma. Zajął ją dotąd tylko raz. Trzy lata temu w Willingen.
Andreas Wank jest od piątku w gronie tych, którzy zdobyli w pucharowej karierze pięćset i więcej pucharowych punktów. Takich skoczków jest, według moich wyliczeń, równo 180-ciu. Wank ze swoimi 516-ma punktami jest, po sobocie, 177-my. Ostatnim w tej grupie jest śp. Paweł Karelin. Ugrał równe 500 oczek.
W swoim czterdziestym konkursie w karierze po raz 35-ty punktował
Richard Freitag. My tu jesteśmy zadowoleni z Kota czy Miętusa, ale ten to dopiero wyskoczył z kalesonów! Sezon na miarę 20-letniego Morgensterna!
W miarę godnie z tegoroczną edycją Pucharu pożegnał się Niedźwiedź (
Bjoern Einar Romoeren). Skakał przez większość sezonu jak przez okno, ale przynajmniej na „swojej” skoczni pokazał, że ostatniego słowa jeszcze nie wyrzekł. Była to jego 230-ta styczność z I ligą (16 razy oblał kwalifikacje). Miejmy nadzieję, że nie ostatnia.
PS. Jak widać, na pewno nie ostatnia, bo Sklett i Hilde zrobili mu prezent i wycofali się z niedzielnego finału. O ewentualnych efektach będzie niżej.
Czterdziesty raz w drugiej dziesiątce zakończył zawody
Denis Korniłow. Ale, tak jak przez cały sezon i całą karierę, niczyjego entuzjazmu nie wzbudził. Skacze, bo skacze. Lider bez ikry. Naprawdę szkoda tego Karelina.
Simon Ammann w końcówce sezonu zaczyna budzić respekt. Piątkowy świetny występ to jednocześnie 140. raz Ammanna w czołowej dziesiątce i 65-te podium! Pod tym drugim względem dogonił Schlierenzauera, tyle, że jest za nim. W klasyfikacji wszech czasów wyprzedził natomiast Goldbergera. Mają na koncie po 20 zwycięstw i po 25 drugich miejsc, ale na najniższym podium Szwajcar stał o dwa razy więcej (20:18). Tym samym w klasyfikacji najlepszych w historii awansował na dziewiąte miejsce. Przy czym wyżej już chyba raczej nie zajdzie.
Przy okazji swojego jubileuszowego, 250-tego kontaktu z Pucharem (224 konkursy + 26 nieudanych kwalifikacji) oraz 145-tego punktowanego konkursu
Robert Kranjec został, po raz pierwszy w życiu, zwycięzcą zawodów w Planicy. Zrobił to w stylu godnym mistrza. Mistrza jubilata :)
Piotr Żyła nie wypadł w żadnym wypadku okazale i nie wiem, dlaczego został desygnowany do drużynówki, skoro przegrał bezpośrednią rywalizację z Murańką (piszę to, jakby co, przed konkursem drużynowym), ale po piątku do aktywów może wpisać dwie rzeczy. Przekroczył barierę 350 punktów w karierze i ma więcej konkursów punktowanych, niż niepunktowanych.
Krzysztof Miętus. Cóż - miał dużo mniej szczęścia od Maćka Kota. Tyle.
Klimek Murańka. Po raz trzeci punkty w PŚ. Złe warunki wietrzne w drugim skoku spowodowały, że nie poprawił swojego najlepszego osiągnięcia. Ale poprawi. I to wielokrotnie. W najbliższym sezonie.
Olek Zniszczoł. Bardzo dobra postawa przez cały weekend. Bałem się przed Planicą, że stracił formę. O ja niewierny! Nic z tych rzeczy. Fantastyczne skoki i świetny wynik. Brawo! Ciekawostka - Zniszczoł, jak dotąd, trzy razy w konkursach PŚ nie przeszedł kwalifikacji, trzy razy nie punktował i trzykrotnie punkty zdobył. No to w następnym sezonie musi trzy razy być w dziesiątce, potem 3 razy na podium i 3 razy wygrać :)
Maciej Kot zwany przez wielu nielotem udowodnił, że przy odrobinie szczęścia i w dobrej formie potrafi zdobywać punkty, i to niemało, również na mamucie. Polak trafił w piątek do „klubu 100”. W Pucharze Świata zdobył bowiem swój sto ósmy punkt. Ma ich dokładnie tyle, co Łukasz Rutkowski. W klasyfikacji Kot będzie wyżej, bo w swoich najlepszych konkursach zajmował wyższe miejsca (12:13).
Kamil Stoch. Cóż, efinitywnie prysły marzenia o końcowym podium. Końcówka sezonu słabsza. Jak jeszcze dodamy „wspomaganie” Tepesa, to brak Polaka na finałowym pudle jest całkowicie zrozumiały. Żeby nie było za gorzko - Stoch wyprzedził w piątek pod względem zdobytych w karierze pucharowych punktów Wasiliewa i awansował, według moich notatek, na 61. pozycję. Jak w niedzielę będzie drugi, to wyprzedzi Laitinena i znajdzie się w czołowej sześćdziesiątce.
ANDERS BARDAL ZDOBYŁ KRYSZTAŁOWĄ KULĘ! Wielki szacun. Jak się nie jest Austriakiem, Szwajcarem czy Niemcem, to trzeba pokonywać nie tylko rywali. I on pokonał!
3. SOBOTA
Matti Hautamaeki zakończył karierę. Święty był na to czas, ale i postać dla skoków nietuzinkowa. Zapraszam do siebie na
blog. Tam napisałem o nim parę zdań więcej. W końcu mu się należy.
4. NIEDZIELA
Austriacy
Martin Koch trochę za późno zaczął finiszować i nie zdążył po raz piąty w karierze załapać się do czołowej dziesiątki Pucharu. Za to po raz piąty wygrał zawody. To przesunęło go w klasyfikacji wszech czasów do pierwszej pięćdziesiątki. Jest teraz 42-gi. O cztery miejsca przed naszym Stochem. Jednocześnie, jako 23-ci skoczek w dziejach, przekroczył barierę 5000 punktów. Ma ich, według moich wyliczeń, 5069. Do 22-go Svena Hannawalda brakuje mu jednak aż 1122 oczek.
Gregor Schlierenzauer, największy przegrany obecnego sezonu (przynajmniej w jego własnym mniemaniu, bo przecież i bez medalu mistrzostw świata w lotach, i bez PŚ, a jego interesują tylko wygrane), coś jednak osiągnął. Osiągnął granicę 8000 wywalczonych w Pucharze punktów. Nawet ją o trzy oczka przekroczył. Do dziesiątego pod tym względem w historii Schmitta brakuje mu już tylko niecałych 250 punktów.
To były 25-te punkty w karierze
Davida Zaunera. Generalnie jednak jego drugi sezon wśród skoczków dużo mniej udany, niż pierwszy. Czy to efekt długotrwałej kontuzji, czy czegoś innego - pokaże sezon następny.
Były już oczywiście dużo lepsze sezony w karierze
Thomasa Morgensterna. Ale w niedzielę dokonał jednego. Po raz czwarty przekroczył barierę tysiąca punktów w sezonie. Jest niebywale regularny, jeśli chodzi o zdobywane w poszczególnych sezonach punkty. Oprócz sezonu debiutanckiego, kiedy i tak tych punktów uzbierał prawie czterysta, jeszcze nigdy nie zszedł poniżej 696 oczek na sezon. Lepszy jest tylko Schlierenzauer. On w żadnym z sezonów (poza debiutanckim) nie zdobył mniej jak 761 pkt.
Tegoroczne finałowe zawody były 180-tym konkursem głównym w karierze
Andreasa Koflera. Jego dobry skok i słaba próba Ito spowodowały, że to Austriak, a nie Japończyk znalazł się ostatecznie w generalce na najniższym podium. Gdyby drugą część sezonu miał taką, jak pierwszą, to stałby w Planicy na podium najwyższym.
Norwegowie
Dość cienko, jak na skoczka sezonu, wypadł w finale
Anders Bardal. Warto jednak zapamiętać, ze zdobył w tym sezonie dwa razy więcej podiów, niż dotąd w całej karierze, że trzy razy częściej w tym sezonie, niż w całej dotychczasowej karierze, wygrał i że wywalczył o prawie 400 punktów więcej, niż w drugim swoim najlepszym w karierze sezonie. Awansował też Norweg wśród zdobywców największej ilości pucharowych punktów. Ma ich już na koncie 4385, co pozwala mu być na 34. pozycji - tuż przed Kuettelem (4340 oczek).
Po raz trzeci w czołowej dziesiątce znalazł się
Anders Fannemel. To jedna z najjaśniejszych postaci nowej fali w skokach. Odkrycie sezonu. To był jubileuszowy, dziesiąty, konkurs Norwega w PŚ. I na tych dziesięć występów aż dziewięć razy zdobywał punkty. Przy czym zawsze co najmniej trzynaście. Stąd nie ma się co dziwić, że w niedzielę przekroczył barierę dwustu pucharowych punktów.
Jak już wspomniałem wyżej, na wielki gest w stosunku do
Romoerena zdobyło się dwóch jego kolegów. Sklett i Hilde zrezygnowali z udziału w finale po to, by umożliwić start będącemu w dużo wyższej formie Niedźwiedziowi. No i się im poniekąd odwdzięczył, finiszując w czołowej dziesiątce i piąty raz w życiu kończąc konkurs na dziewiątym miejscu. Nie udało mu się natomiast wskoczyć przez to do czołowej trzydziestki sezonu. Zabrakło trzech punktów do Loitzla, który dzięki zajęciu w niedzielę 23-go miejsca wyprzedził żenującego Happonena i zajął ostatnią „punktowaną” pozycję.
Niemcy
Po raz dwudziesty w tym sezonie
Richard Freitag znalazł się w pierwszej dziesiątce konkursu. Jak na dwudziestolatka, to taki wynik musi budzić duży respekt. Podobnie jak przekroczenie przez Niemca tysiąca punktów w sezonie. Jego bardzo dobry niedzielny skok pozwolił mu dodatkowo na wyprzedzenie w klasyfikacji generalnej Morgensterna. A to udało się naprawdę bardzo nielicznym.
Niewiele gorzej od Freitaga radził sobie tej zimy dwa lata starszy
Severin Freund. I podobnie było w finale. Zajęta w niedzielnym konkursie, po raz piąty w karierze, szósta pozycja była jednocześnie jego 60-tą bytnością w finałowej trzydziestce. Freund, mimo że w klasyfikacji generalnej znalazł się o jedno miejsce niżej, niż w sezonie poprzednim, to jednak obecnie zdobył o prawie sto punktów więcej. Tyle że w tym roku więcej zdobywali też rywale.
Trzeba też wspomnieć o
Andreasie Wanku. Po roku przerwy wrócił do żywych. Nie miał może takich „wyskoków”, jak dwa lata temu, ale za to był dużo bardziej regularny. Ze statystycznego obowiązku dodam, że w niedzielę zaliczył siedemdziesiąty konkurs w karierze. Niedzielny był 39-tym, w którym zdobył punkty.
Słoweńcy
Niedzielne zawody były dla
Roberta Kranjca konkursem nr 225. Po raz pięćdziesiąty znalazł się w czołowej dziesiątce. I po raz piąty stanął na podium w Planicy. Po tym sezonie Kranjec jest 55-tym skoczkiem w historii. Ale dalej dopiero trzecim Słoweńcem. I do Ulagi wciąż mu daleko, że o Peterce nie wspomnę.
Bardzo dobry finałowy występ
Jurija Tepesa spowodował, że Słoweniec przekroczył barierę dwustu punktów w sezonie i 350-ciu w karierze. To już jego siódmy sezon, ale wreszcie - po raz pierwszy - skończył w generalce w czołowej trzydziestce. Nie bez pomocy tatusia, co prawda.
Polacy
Przez cały weekend
Kamil Stoch sprawiał wrażenie zmęczonego i zdegustowanego. I tak chyba było. Po raz piąty w tym sezonie skończył w niedzielę w drugiej dziesiątce. Przy czym był to jego dopiero dwudziesty rezultat tej zimy.
Jeszcze bardziej niewyraźny, przynajmniej w powietrzu, był w niedzielę
Piotr Żyła. Te dziesięć niedzielnych punktów pozwoliło zawodnikowi Ustronianki na znalezienie się wśród 230-tu najskuteczniej punktujących skoczków Pucharu Świata. Przy czym wystarczy jeden dobry sezon i awans może być ogromny. Przykładowo od dwusetnego w tej klasyfikacji Yumoto (zaznaczam, że to moje prywatne wyliczenia i mogą tu występować pewne nieścisłości) dzieli go tylko 67 punktów. Czyli rzut beretem. A gdyby tak tylko skakał w przyszłym sezonie ciut lepiej, niż w tym, to byłby za rok na, około 150-tym miejscu i w okolicach Stanisława Bobaka.
Japończycy
Z
Ito, tak jak ze Stocha, zeszło na koniec powietrze. Pewnie jak zobaczył, na jakich żaglach lecą Schlierenzauer i Kofler. W każdym razie skakał w niedzielę w konkursie I-ligowym po raz 160-ty i po raz 120-ty zdobył punkty.
Barierę ośmiuset punktów w karierze przekroczył w finałowym konkursie
Taku Takeuchi. Ma ich aktualnie w dorobku 802. Z tego aż 429 zdobył w tym sezonie. Sezonie, w którym stał się niekwestionowanym numerem dwa japońskiej ekipy.
Inni
Nie udało się
Romanowi Koudelce zdobyć tej zimy dwukrotnie większej liczby punktów, niż w najlepszym w jego dotychczasowej karierze sezonie 2007/08. Zabrakło mu do tego wyczynu 26-ciu punktów. Czyli, precyzując, jednego dziesiątego miejsca w zawodach. Przypomnijmy, że z powodu upadku w kwalifikacjach, Czech nie wziął udziału w obu konkursach w Harrachowie. Gdyby nie to, zająłby w generalce najprawdopodobniej jeszcze wyższe miejsce i byłby w niej zapewne przed Kranjcem i - być może - Freundem.
Proszę Czytelników. Szanownych, zresztą. Sezon za nami. Czas odpocząć. Również od „Notatników”. Przez najbliższe dwa-trzy tygodnie zapraszam jeszcze do siebie na blog na różnego typu podsumowania sezonów, a potem należy nam się, tak jak skoczkom, mała przerwa. Od skoków, rzecz jasna, bo o innych sportach będzie u mnie można poczytać przez niemal okrągły rok.
Co do moich tekstów tutaj - jeśli Bóg i redakcja pozwolą to, mam nadzieję, spotkamy się przy okazji nowej edycji „Notatnika” w listopadzie. Już dziś zapraszam. A na razie żegnam się tusząc, że w przyszłym sezonie statystyki polskich skoczków będą zdecydowanie bardziej okazałe.
Od redakcji: dziękujemy za ciekawe artykuły i cenne spostrzeżenia. Oczywiście, jak najbardziej jesteśmy zainteresowani dalszą współpracą, która - z małymi przerwami - trwa już od lat. I oby nadal trwała, z korzyścią dla naszych Czytelników!
więcej statystyk na blogu autora »