Vegard Swensen zasłynął jako ten, który oddał pierwszy skok na "nowej" skoczni mamuciej w Vikersund. Jedenasty zawodnik Pucharu Kontynentalnego opowiedział nam o swojej karierze - zapraszamy do lektury!
Skokinarciarskie.pl: Weekend w Polsce dobiegł końca. Jak oceniłbyś swoje występy w Wiśle?
Vegard Swensen: Jestem zadowolony, moja forma powoli się stabilizuje. Nie skaczę jeszcze na najwyższym poziomie, ale myślę, że jestem na dobrej drodze ku temu, żeby skakać tak jak czołowi zawodnicy.
Jak opisałbyś siebie w kilku słowach?
(śmiech) Jako skoczek oczywiście dążę do tego, żeby skakać jak najlepiej, osiągać jak najlepsze rezultaty, natomiast jako osoba prywatna jestem całkiem normalnym facetem.
A czym się interesujesz? Większość Norwegów wędkuje lub gra w golfa, podzielasz te pasje?
Nie, właściwie w ogóle nie. Interesuje mnie lotnictwo i samoloty. Bardzo lubię też nurkować.
Nie jest to szczególnie związane ze skokami narciarskimi i w ogóle sportami zimowymi...
(śmiech) No tak! Ale dobrze jest mieć taką odskocznię od tego, co zajmuje Ci największą ilość czasu, czyli w moim przypadku, skoków.
Co było takiego interesującego w skokach, że zdecydowałeś się zostać skoczkiem narciarskim?
Jako dziecko byłem bardzo ciekawski i próbowałem wielu sportów. Ale to skoki najbardziej przypadły mi do gustu. Chyba dlatego, że są zdecydowanie inne, niż pozostałe sporty. Dlatego zdecydowałem się na tę dyscyplinę.
A czy ktoś jeszcze w Twojej rodzinie uprawia bądź uprawiał skoki narciarskie?
Nie, nikt poza mną.
Wydaje mi się jednak, że Twoi rodzice wspierają Cię w tym "przedsięwzięciu". Podczas Pucharu Kontynentalnego w Oslo w 2010 roku towarzyszył Ci Twój tata.
Tak, byłem wtedy z nim. Mój tata jest pilotem i większość czasu spędza poza domem, więc kiedy tylko jest taka możliwość, stara się mnie wspierać. Wtedy akurat był w Oslo, więc przyszedł na skocznię pooglądać zawody.
Nie masz wrażenia, że jakaś część Twojego normalnego życia Ci ucieka przez to, że jesteś skoczkiem?
Oczywiście, że tak. Jest wiele rzeczy, których nie mogę robić, na przykład dlatego, że nie mam na nie czasu.
Ale i tak wybrałeś skoki ponad "zwykłe życie".
Tak, kocham skoki i to jest to, co chcę robić. Na zwykłe życie będę miał jeszcze czas. Nie mogę raz być skoczkiem, a raz nie. Trzeba być konsekwentnym, wybrałem bycie skoczkiem, więc nim jestem ze wszystkimi minusami tej decyzji.
A co byś chciał osiągnąć w skokach?
Nie mam konkretnego celu. Chciałbym skakać jak najlepiej, a wtedy wszystko będzie możliwe. Wiem, że jeśli będę mocno trenował i bardzo tego chciał, mogę osiągnąć naprawdę dużo.
Wielu skoczków podchodzi do swoich występów zbyt emocjonalnie, przez co denerwują się przed zawodami, a w efekcie źle skaczą. A jak to jest z Tobą? Przeżywasz każdy skok czy raczej starasz się myśleć o czymś innym?
Jeżeli skaczę dobrze, to nie mam nad czym się zastanawiać, po prostu siadam na belce i skaczę.
A jeśli nie idzie po Twojej myśli?
Jeśli mi nie wychodzi, to oczywiście, że się denerwuję. Chciałbym skakać dobrze, ale czasami mi nie idzie i wtedy zaczynam zastanawiać się dlaczego i analizować swoje błędy.
Byłeś pierwszym skoczkiem, który skakał w Vikersund na największej skoczni świata. Patrząc na walkę, jaka odbyła się między Bjoernem a Anette Sagen o zaszczyt otwarcia skoczni Holmenkollen, wybór Ciebie był, musisz przyznać, dość zaskakujący.
(śmiech) Raczej tak, ale to było wynikiem zaistniałej sytuacji, a nie chęci uhonorowania moich dokonań sportowych (śmiech). Żaden z zawodników skaczących w kadrze A nie mógł wtedy skakać, bo wszyscy byli zajęci zawodami Pucharu Świata. Dziewczyny nie mogą skakać na tak dużych obiektach. Nie wszyscy zawodnicy z kadry B mogli skakać na mamucie ze względu na brak doświadczenia, więc w grę wchodziło tak naprawdę tylko 4 skoczków. Jeden z nich przestraszył się skoczni i nie chciał skakać, drugi nie chciał skakać jako pierwszy. Trzeci otwierał już skocznię w Lillehammer, więc wybór padł na mnie.
I jakie to uczucie skakać na tak dużym obiekcie?
Uczucie jest niesamowite. Wcześniej skakałem jednak już w Planicy jako przedskoczek, a także na mamucie w Obestdorfie, więc nie było to dla mnie aż tak znaczące wydarzenie. Latem jednak skocznia została lekko przebudowana, więc myślę, że teraz skakałoby się na niej jeszcze inaczej.
No właśnie, wiele osób mówi, że skocznia w Vikersund została zbudowana w złym miejscu i zawsze będą tam problemy z wiatrem.
Nie sądzę, żeby to była prawda. Wiatr wieje na wielu skoczniach, ale przy tak dużych obiektach trudne warunki atmosferyczne są bardziej odczuwalne.
Co się dzieje w Norwegii, że coraz więcej skoczków wiesza narty na przysłowiowy kołek?
Jacobsen już wraca do skakania, nie wiem jednak, czy jest możliwy powrót na szczyt po takiej przerwie. Ale szczerze mówiąc nie wiem, co jest tego przyczyną. Jeśli ktoś decyduje się na zawodowe uprawianie jakiegoś sportu, musi się liczyć ze wszystkimi konsekwencjami takiej decyzji.
Johan Remen Evensen powiedział, że przyczyną końca jego kariery jest również niemożność utrzymania odpowiedniej wagi oraz ciągłe uczucie głodu. Też masz takie problemy?
Na szczęście nie. To zależy od tego, jak jesteśmy zbudowani, jakie mamy geny. Jeśli chodzi o wagę, to mogę powiedzieć, że jestem szczęściarzem.
A więc całej pizzy sobie na odmówisz? (śmiech)
Gdybym miał ochotę, to pewnie bym nie odmówił (śmiech).
Pewnie oglądałeś dzisiejszy konkurs drużynowy mistrzostw świata w lotach narciarskich. Nie uważasz, że Norwegowie zmarnowali szansę na medal?
Zmarnować, nie zmarnowali. Wiem, że wszyscy z nich skaczą bardzo dobrze i są świetni. Ale inni skoczkowie byli lepsi i dlatego nie stanęliśmy dzisiaj na podium.
Wasza drużyna wydaje się być bardzo zgrana. Jak to jest możliwe, że wasza rywalizacja jest "zdrowa", nie ma między wami konfliktów i wszyscy się przyjaźnicie?
Jesteśmy skoczkami, ale jesteśmy też przyjaciółmi. Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, ale zawsze dobrze się bawimy i wymyślamy jakieś szalone rzeczy.
No właśnie, można powiedzieć, że "znacie się na wylot". Nie nudzi was już wasze towarzystwo?
Na pewno nie! Jak już powiedziałem, świetnie bawimy się we własnym gronie. Ale zawsze staramy utrzymywać się kontakty z innymi kadrami, żeby mieć jakieś urozmaicenie (śmiech).
W tym roku skakałeś również w Zakopanem, miejscu znanym ze swojej magicznej atmosfery. Podobało Ci się?
Oczywiście, że tak! Tak powinny wyglądać wszystkie konkursy, z tłumami kibiców i świetną zabawą na trybunach.
W Wiśle kibicie niezbyt dopisali...
Byłem już w Wiśle, kiedy skakał tutaj Adam i wtedy było sporo kibiców, jednak ludzie przychodzą, żeby oglądać swoich ulubieńców, a w Pucharze Kontynentalnym nie skaczą gwiazdy (śmiech).
A pasuje Ci profil tej skoczni? Wielu skoczków mówi, że ten obiekt jest bardzo trudny.
Ja akurat tego nie odczułem. Podoba mi się tutaj, ale może gdybym był w słabszej formie, to by mi się nie podobało (śmiech).
No właśnie, ostatnio miałeś chyba trochę problemów z utrzymaniem formy na właściwym poziomie. Obok dobrych wyników, jak w Brotterode czy Bischofshofen, zdarzały Ci się wpadki, jak w Oslo.
Miałem problemy "z głową". Bardzo rozstroiły mnie konkursy w Iron Mountain. Jeden trwał osiem godzin, ale samego skakania było tam tylko 1,5 godziny, natomiast drugiego dnia pierwsza seria trwała aż sześć godzin. Cztery razy siadałem na belkę w tę i z powrotem. Warunki był tam straszne, a takie skoki, których na dobrą sprawę nie ma, rozstrajają organizm i psychikę. Teraz na szczęście idzie mi już znacznie lepiej.
Czy organizowanie konkursów w tak niefortunnych miejscach ma więc jakiś sens?
Bardzo lubię jeździć do Japonii, tam jest zawsze sporo kibiców na skoczni, natomiast pozostałe miejsca nie zostały dostatecznie wypromowane. Gdyby FIS włożył więcej wysiłku w promocję odbywających się tam konkursów, przychodziłoby na nie więcej kibiców i więcej zawodników brałoby w nich udział. Ale nie żałuję, że skaczę w takich miejscach. To są skocznie z tradycjami i szkoda byłoby zrezygnować z rozgrywania tam zawodów. Mimo że zawody mogą odbywać się z problemami.
Sezon zmierza powoli ku końcowi. Jakie masz plany na te kilka ostatnich konkursów?
Zamierzam zaprezentować się jak najlepiej, ciągle mam jeszcze szansę na wyjazd do Planicy i byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby mi się to udało. Jednak muszę skakać na wyższym poziomiem, a do tego potrzeba mi sporo treningu fizycznego.
A po sezonie? Wakacje?
Pewnie tak, ale jeszcze nic nie zaplanowałem. Pewnie to będzie jakiś spontaniczny wyjazd ze znajomymi.
Dziękuję bardzo za rozmowę i do zobaczenia w Planicy.
Dziękuję i do zobaczenia.
Rozmawiała Katarzyna Iskierka, fot. Anna Walczyńska.