Zaloguj się
Kalendarz zawodów
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
kwiecień 2024
Najbliższe zawody
kalendarz na przyszły sezon
nie został jeszcze zatwierdzony

Sezon co prawda już rozpoczęty, ale po konkursach w Kuusamo i Lillehammer ciężko tak naprawdę stwierdzić, jak sytuacja będzie wyglądać w tym sezonie (nietypowy już jest sam fakt, że żaden z zawodników nie stanął dwa razy na podium). Nie od rzeczy będzie więc jeszcze raz przypomnieć sobie pierwszą dziesiątkę minionej klasyfikacji PŚ. A zaczyna ją…

10. Anders Bardal (NOR) – 598 punktów / 24.08.1982 (-5; 9; 26/23) 26`97 – 26`209

HIGH HOPES

Anders Bardal po sezonie 2007/08 na pewno mierzył wyżej niż zamykanie pierwszej „10” PŚ – niemniej nie można też mówić tu o jakimś wielkim regresie. Pojawił się niemal w każdym konkursie (nie pojechał tylko do Sapporo) i w zasadzie prawie zawsze był wysoko. A zaczął świetnie – był 5 w Kuusamo (po fantastycznym drugim skoku – po pierwszej serii był bowiem 20), następne 4 (spadł z 2 pozycji po pierwszej serii) i 14 w Trondheim. Nieco gorzej poszło mu w Pragelato: pozycje 17 i 18, a ciut lepiej w Engelbergu (miejsca 12 i 9). Przed Turniejem 4 Skoczni zajmował w PŚ miejsce 7, ale wyłożył się w Oberstdorfie przegrywając (niestety) z Andreasem Wankiem – przegrał z powodu upadku, bo gdyby ustał ten skok coś by się jeszcze dało wycisnąć. Chyba stracił serce do Turnieju, bo był w Ga-Pa 19, w Bischofshofen 17, w międzyczasie znów przegrywając serię KO w Innsbrucku (był 31 po porażce z Ollim). Słabiutki (ledwie 29 miejsce Turniej) spowodował spadek Bardala w klasyfikacji na pozycję 13. Do Mistrzostw Świata jednak skakał znów na dobrym poziomie – 10 i 20 był na Kulm, 16 i 8 w Zakopanem, 14 i 10 w Vancouver oraz 12 w Willingen, 11 w Klingenthal i 7 w Oberstdorfie. Nie spowodowało to jednak jego przesunięcia w klasyfikacji – na MŚ jechał wciąż jako skoczek nr 13. Tam był 12 na K90 i 5 na K120 oraz – co najważniejsze – 2 w drużynie. Po MŚ, gdy innym nie chciało się skakać Bardal konsekwentnie powracał do „10” PŚ – po 5 miejscu w Lahti, 11 w Kuopio, 8 w Lillehammer przyszło niestety załamanie – 35 pozycja w Vikersund. Przed Planicą był więc 12 w PŚ, ale dzięki 4 miejscu w pierwszym konkursie – w większym stopniu i 13 w drugim – w o wiele mniejszym stopniu udało się wrócić do czołówki. Ogólnie jednak można mówić o małym rozczarowaniu, początek sezonu zresztą też ma słaby.

9. Martin Koch (AUT) – 601 punktów / 22.01.1982 (+5; 10; 23/23) 26`311 – 27`59

ISN’T IT FUN, FUN, FUN, TO BE NO. 1

Na tak postawione pytanie Koch odpowiedzieć nie może, bowiem mimo licznych podiów tego zawodnika nigdy indywidualnie nie odniósł zwycięstwa – chociaż… casus Loitzla pokazuje, że nie musi to być regułą na wieczność. Koch zaczął bardzo zacnie – od 6 pozycji w Kuusamo, później przyszły miejsca 16 i 5 w Trondheim, 19 i 22 w Pragelato oraz 11 i 8 w Engelbergu. W tej części sezonu już zajmował 9 miejsce PŚ, na którym jak wiemy ostatecznie skończył. Turniej Czterech Skoczni może nie skończył się dla niego aż takim rozczarowaniem, jak dla Bardala, niemniej miejsca 23, 5, 14 i 9 nie dały mu miejsca w czołowej „10” klasyfikacji (był tuż za nią). Dziewiąte miejsce PŚ jednak zachował. Świetnie zaprezentował się podczas skoków w Bad Mittendorf – po miejscach 3 i 5 awansował nawet na 8 pozycję w PŚ. Nie widzieliśmy go jednak w Zakopanem, w Vancouver skakał słabo (miejsca 12 i 15), mimo gorszej konkurencji nie zachwycił też w Sapporo (pozycja 14), a także (po kolejnych absencjach w Willingen i Klingenthal) nie był w „10” w Oberstdorfie (uplasował się tuż za nią). Wypadł więc chwilowo z „10” PŚ i na MŚ jechał jako ostatni z zawodników nie-kwalifikujących automatycznie się do konkursu. Na MŚ indywidualnie w ogóle nie zachwycił: był 22 na skoczni normalnej i 16 na dużej, niemniej zdobył kolejne, drużynowe złoto. Ciekawe, że po MŚ skakał raczej przeciętnie, ale jednak 9 miejsce udało mu się odzyskać: był 16 w Lahti, 23 w Kuopio, 11 w Lillehammer, 4 w Vikersund (jedyny bardzo dobry rezultat) oraz 14 i 11 w Planicy. Niby wydaje się, że gorzej skakał niż w sezonie 2007/08, czy 2006/07. Ale jednak nie – może faktycznie – mniej spektakularnie, ale za to równo i na poziomie. Niemal wyrównał osiągnięcie z sezonu 2001/02, kiedy to w PŚ był 8. Nie sądzę jednak, po fatalnych startach (a właściwie ich braku) w Lillehammer, by miał to powtórzyć.

8. Anders Jacobsen (NOR) – 661 punktów / 17.02.1985 (-2; 3; 24/19) 23`268 – 24`33

OVER THE MOUNTAINS

W swoim trzecim sezonie Jacobsen zajął swoje najgorsze miejsce w PŚ – fakt, że to najgorsze miejsce to miejsce ósme – co sporo świadczy o klasie Andersa (najlepszego zresztą w sezonie 2008/09 z Norwegów). Zaczął sezon fatalnie – od 34 pozycji w Kuusamo, niemniej w Trondheim był już 3 i 8. W Pragelato po niezłej pozycji 10, przytrafiła mu się kolejna wpadka (42 miejsce), źle było też w Engelbergu (35 i 23). W PŚ po tej części sezonu Jacobsen był zaledwie piętnasty. Dobrze wypadł jednak w Turnieju Czterech Skoczni – był tam 6, 7, 10 i 7 – co pozwoliło mu w klasyfikacji łącznej na zajęcie 6 pozycji. W PŚ podskoczył na miejsce 10. Na Kulm dwa razy otarł się o podium (zajmując po dwakroć nieprzyjemne, 4 miejsce). Za to o wiele gorzej wypadł w Vancouver – zrazu zdyskwalifikowany, w drugim konkursie był zaledwie 19. Przed MŚ pokazał w niemieckim cyklu, że wciąż jednak stać go na walkę o czołowe pozycje – po 9 pozycji w Willingen, był drugi i w Klingenthal (tam prowadził po serii pierwszej), i w Oberstdorfie. Co spowodowało jego awans w PŚ na miejsce 7. Na MŚ na skoczni normalnej po pierwszej serii był 3, ale słabiutki skok drugi spowodował spadek na miejsce 17. Na skoczni dużej też był po pierwszej serii 3 – ale to już wystarczyło na medal (pamiętamy ten niezbyt chlubny konkurs). Potem już nie skakał za dobrze (poza konkursem w Lahti, gdzie był 6) i spadł łącznie o jedno miejsce: po 34 miejscu w Kuopio, 15 w Lillehammer, 22 w Vikersund oraz 22 i 12 w Planicy ciężko było je utrzymać. Niby bez fajerwerków rozpoczął sezon 2009/10 – ale i tak coś czuję, że znów zmieści się Anders w „10”.

7. Thomas Morgenstern (AUT) – 795 punktów / 30.10.1986 (-6; 7; 23/23) 22`30 – 22`142

NOTHING ELSE MATTERS

Thomas Morgenstern nie obronił swej pozycji absolutnego lidera światowych skoków zajmując na koniec sezonu siódme miejsce. Inna sprawa, że siódme miejsce też nie jest jakąś ujmą na honorze (choć mógłby być o wiele wyżej gdyby nie wyraźnie słabsza końcówka). Jednakowoż raczej dość szybko było dla wszystkich jasne, iż Morgi w sezonie 2008/09 pucharu nie zdobędzie. Zaczął dobrze: od czwartego miejsca w Kuusamo (spadł z pozycji drugiej, którą zajmował po pierwszej serii), podobnie było w Trondheim – tam Austriak był 6 i 4. Obniżył nieco swoje loty w Pragelato (tylko 12 i 19 pozycje), ale w Engelbergu kolejny raz był w „10” (na miejscach 6 i 7). W Pucharze Świata Morgi wówczas zajmował piątą pozycję. W Turnieju Czterech Skoczni spisał się nieźle, choć nie znakomicie – miejsca 11, 6, 5 i 16 pozwoliły mu na zajęcie ósmego miejsca w łącznej klasyfikacji Turnieju. Utrzymał swoją pozycję w PŚ (jeszcze wtedy). Do Mistrzostw Świata skakał jakby lepiej: na Kulm był 6 i 9, w Vancouver – 5 i 2 (prowadził po serii pierwszej) – w Sapporo – znów drugi (za to ze stratą 36,4 punktu do Schlierenzauera), w Willingen – 11 (nie skakał w Zakopanem, Klingenthal i Oberstdorfie). W Pucharze Świata awansował na pozycję 4. Na Mistrzostwach w Libercu dwa razy był indywidualnie w „10” (8 na K90 i 10 na K120 – na K90 po raz kolejny w sezonie nie wytrzymał presji drugiego skoku – mógł walczyć o podium), zaś w drużynie oczywiście wywalczył złoto. Ciekawe, że gdyby zliczyć wszystkie złota indywidualne i drużynowe zdobyte podczas MŚ, IO i MŚ w Lotach Morgenstern przegrywa tylko z Nykaenenem posiadając w dorobku siedem tytułów – Fin ma ich 10, więc sprawa otwarta przy takiej klasie austriackiej drużyny. Po Libercu najpierw skakał na wysokim poziomie – był 8 w Lahti, 9 w Kuopio i 6 w Lillehammer (zajmował wtedy piątą pozycję w PŚ), niemniej po 23 pozycji w Vikersund oraz 27 i 21 w Planicy spadł z niej wyprzedzony przez Schmitta i Vassilieva. Ogólnie więc niby wszystko dobrze, ale sezon Morgenstern miał w cieniu dwóch kolegów – starszego Loitzla i młodszego Schlierenzauera.

6. Martin Schmitt (GER) – 829 punktów / 29.01.1978 (+13; 13; 26/25) 30`312 – 31`52

POWRÓCIŁEM Z KRAINY UMARŁYCH WSZYSCY NA MNIE CZEKALI

Takie powroty zawsze cieszą. Niemiecki rutyniarz po okresie „błędów i wypaczeń” w sezonach poprzednich wrócił do czołówki skacząc po prostu znakomicie (choć niestety nie udało mu się wygrać żadnego konkursu). Rozpoczął sezon słabiutko – w Kuusamo był 39 i więcej wpadek nie zanotował. Jeszcze w Trondheim przecierał szlaki (miejsca 14 i 13), ale w Pragelato (pozycje 4 i 9) i Engelbergu (7 i 4) już był w czołówce – i już wtedy był na 6 pozycji w PŚ. Nieźle poczynał sobie podczas Turnieju Czterech Skoczni (którego nigdy, nawet w swych najlepszych latach, nie wygrał). W Oberstdorfie był 5, w Ga-Pa – 8 (po słabym drugim skoku – po pierwszej serii był bowiem 3), w Innsbrucku stanął na podium – na jego najniższym stopniu – niby nieźle, bowiem na podium nie stał on niemal 2 lata (dokładnie od konkursu w Lahti 11.03.2007), ale mogło być o wiele lepiej, prowadził bowiem po pierwszej serii. W Bischofshofen Schmitt był piąty, a w całym turnieju uplasował się na pozycji czwartej. Taką samą zajmował podówczas w PŚ. Niewielkie załamanie przyszło na Kulm – miejsca 13 i 12 były w każdym razie pierwszymi od Trondheim poza „10”, niemniej w Zakopanem znów było bardzo dobrze – pozycje 3 i 5 świadczyły o dalszej formie Niemca. Do MŚ skakał trochę w kratkę – 7 i 14 w Vancouver, 16 w Willingen, 4 w Klingenthal i 15 w Oberstdorfie. Dawało mu to w tym momencie sezonu miejsce 5 w PŚ.
Na Mistrzostwach Świata wrócił Schmitt – medalista. Na K90 było blisko (pozycja 5), za to na K120 w jednoseriowym konkursie Martin Schmitt zdobył srebrny medal – po sześciu latach od ostatniego medalu! Potem, podobnie jak Morgenstern, skakał raczej słabiej choć zanotował też dobre wyniki – był 14 w Lahti, 6 w Kuopio, 5 w Lillehammer, 12 w Vikersund oraz 20 i 10 w Planicy. Co ciekawe, przed Schmittem szóste miejsce w PŚ bez choćby jednego drugiego miejsca w konkursie zajął w sezonie 1998/99 Sven Hannawald – i by analogii stało się zadość – również swoje drugie miejsce Hanni wywalczył podczas MŚ. Zbieg to okoliczności, ale nad wyraz ciekawy.

5. Dimitry Vassiliev (RUS) – 845 punktów / 26.12.1979 (+13; 9; 24/21) 29`346 – 30`86

NOW I’M FREE. FREE FALLIN’

Dla Dimitrija Vassilieva sezon 2008/09 był zdecydowanie najlepszy w karierze. Z zawodnika szerokiej czołówki stał się zawodnikiem czołówki ścisłej, przy okazji notując najlepszy rezultat na koniec sezonu ze wszystkich skoczków Rosji w historii (włączając w to nawet zawodników ZSRR). A rozpoczął słabiutko – w Kuusamo był 34, później jednak już w Trondheim było o wiele lepiej – był tam 8 i 9. Gorzej w Pragelato – tam po pierwszym niezłym konkursie (pozycja 15), w drugim całkowicie zepsuł skok kończąc na pozycji 58. W Engelbergu jednak znów poprawił swoje wyniki zajmując miejsca 10 i 12. Po tej części sezonu w PŚ był na zaledwie szesnastym miejscu. Ale już Turniej Czterech Skoczni pokazał, że z Vassilievem trzeba się liczyć: dwa miejsca na podium (najniższy stopień w Oberstdorfie i Bischofshofen), dwie dziewiąte pozycje (Ga-Pa i Innsbruck) dały mu łącznie miejsce 5 w klasyfikacji Turnieju. Nadrobił też w PŚ awansując na miejsce ósme. Po absencji na Kulm na Wielkiej Krokwi był 7 i 4, zaś w próbie przedolimpijskiej – 6 i 8. Do Japonii nie poleciał (choć z Rosji to mógł nawet popłynąć z Sachalina, tudzież z Kamczatki), ale w niemieckiej serii spisywał się bardzo dobrze – poza Klingenthal, gdzie był 33, zajął pozycje 10 w Willingen i 6 w Oberstdorfie. Był w szerokiej czołówce faworytów na MŚ, ale nie udało się zdobyć medalu (miejsca 10 i 7 były jednak na pewno przyzwoite). Po Libercu w przeciwieństwie do wielu skoczków skakał jak z nut – 3 pozycja w Lahti, 14 w Kuopio, 2 – w Lillehammer – niby mógł wygrać, po prowadził po pierwszej serii był to najlepszy rezultat Vassilieva od… pierwszego dnia naszego Millennium kiedy to był drugi w Ga-Pa (niedługo potem zdyskwalifikowano go za doping, ale nie odebrano mu tego rezultatu, o czym nie każdy komentator wie – często słyszałem, że Vassiliev kiedyś był drugi w Garmisch, ale unieważniono mu to po wpadce dopingowej), 8 w Vikersund oraz 3 i 6 w Planicy. W sumie więc z ósmego miejsca przed Mistrzostwami zrobiło się piąte. Sezon 2009/10 Vassiliev rozpoczął słabo, ale nie sądzę by taki stan rzeczy się utrzymał. A swoją drogą – w sporcie niejeden ex-dopingowicz (vide Dwain Chambers) nawet po odbyciu dyskwalifikacji spotykał się z ostracyzmem. Vassilieva na szczęście to nie dosięgło. Może dlatego, że podobnie jak to było w przypadku Justyny Kowalczyk, cała ta dyskwalifikacja śmierdziała jakoś na odległość?

4. Harri Olli (FIN) – 974 punkty / 15.01.1985 (+22; 5; 21/21/+1) 23`319 – 24`66

KEIN ALKOHOL IST AUCH KEINE LÖSUNG

Lubię Harriego Olli – to znaczy nie znam go osobiście, ale podoba mi się ten skoczek. Jest takim trochę niepokornym rock’n’rollowcem wśród skaczących. Jasne, może to budzić kontrowersje, możemy mówić o złym przykładzie dla młodzieży etc., ale… takie rogate dusze też są potrzebne w świecie sportu. A, że Olli przy okazji to świetny zawodnik, który dokonał olbrzymiego skoku w hierarchii. Wykorzystał też kolejną szanse, jaką dostał od włodarzy federacji (swoją drogą jego komentarz na temat życia seksualnego pewnych działaczy, to może chamski, może bezczelny, ale jednak majstersztyk). Niemniej skupmy się na wynikach sportowych, do tematów około sportowych wrócę później. A zaczął Olli niezbyt efektownie – od 18 pozycji w Kuusamo, w Trondheim w pierwszym konkursie był 13, do drugiego w ogóle nie wszedł (co było na pewno niespodzianką), później jednak przyszły dwa piąte miejsca w Pragelato (w pierwszym konkursie spadł Olli z miejsca 3) oraz 13 i 5 w Engelbergu. Harri Olli dzięki temu drugiemu rezultatowi awansował na 8 miejsce w PŚ, na czym jak wiemy nie poprzestał. W Turnieju Czterech Skoczni zajął Olli wysokie, siódme miejsce – ale mogło być lepiej – w Oberstdorfie był siódmy, w Ga-Pa – trzeci (i było to pierwsze pucharowe podium Olliego), stracił jednak szansę na lepszy wynik miejscem 11 i 10 w austriackiej części. W PŚ awansował względem Engelberga o jedną pozycję. Na Kulm zaczął tak sobie – był 11, za to dzień poprawił się aż o 9 miejsc przegrywając tylko ze Schlierenzauerem. W PŚ był już wtedy piąty, ale następne sześć konkursów sobie Olli (w porozumieniu z trenerami) odpuścił. W Niemczech rozpoczął od 8 miejsca w Willingen, później w Klingenthal był 7, ale już w Oberstdorfie podczas lotów nie miał sobie równych wygrywając bez większych problemów. W Pucharze Świata zajmował przed Libercem miejsce szóste. Na MŚ jechał jako jeden z faworytów i… zawiódł. Zwłaszcza na K90 – prowadził tam po pierwszej serii by zepsutym drugim skokiem spaść aż na trzynaste miejsce! Na K120 był 21, a o drużynie fińskiej nawet nie warto wspominać. Jakoś jednak nie stracił rezonu i po Libercu skakał znakomicie – w fińskiej części był dwa razy czwarty, ale w Lillehammer drugi raz w sezonie i karierze stanął na najwyższym stopniu podium. W następnych dwóch konkursach było nieco słabiej – 7 w Vikersund i 8 w pierwszej Planicy, ale w finale sezonu znów Olli okazał się najlepszy w stawce (na nasze nieszczęście, po pierwszej serii bowiem prowadził Małysz). I co? I ostatnio wrócił znów na czołówki tabloidów po alkoholowej aferze w pewnym barze, co przełożyło się na jego fatalny początek. No właśnie – fakt, lubię Olliego z jego niepokornym sznytem, ale martwię się o niego jako o człowieka. Nie byłoby dobrze, gdyby skończył jako w sumie wrak człowieka (a tak skończył „debeściak” w historii skoków Matti Nykaenen), albo chociaż by jego kariera skończyła się jak kariera Bystoela – na pewno o wiele za szybko. Cóż, pozostaje wierzyć, że Olli ma nad sobą kontrolę (w co czasem trudno wierzyć). Konkursy w Lillehammer udowodniły, iż chyba ciągle tej kontroli nie stracił.

3. Wolfgang Loitzl (AUT) – 1396 punktów / 13.01.1980 (12; +7; 27/27) 28`321 – 29`68

IT’S LATE BUT NOT TOO LATE

Późno, ale nie za późno – kiedy wydawało się, że Loitzl raczej zawsze zostanie solidnym, dobrym, ale jednak tym czwartym w drużynie austriackiej okazało się, że on też ma mentalność zwycięzcy. Już początek sezonu zapowiadał dobre skoki – w Kuusamo przegrał tylko z Simonem Ammannem, później nieco spuścił z tonu w Trondheim (pozycje 9 i 10) i Pragelato (dwa razy 8), ale już w Engelbergu znów był dwa razy na drugim miejscu. W Pucharze Świata był już wtedy oczywiście trzeci i tak już miało być do końca. W Oberstdorfie przegrał jeszcze minimalnie z Ammannem, ale już w Ga-Pa ten 29 letni już niemal skoczek odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w karierze (prawdopodobnie jest najstarszym zwycięzcą pierwszego konkursu w życiu). Zwycięstwo to głównie zawdzięcza perfekcji w locie (cztery dwudziestki!), z której zresztą Wolfgang słynie. W Innsbrucku też zakasował rywali, a w Bischofshofen był klasą samą dla siebie – prawie 17 punktów przewagi nad Ammannem, komplet „20” w skoku pierwszym, cztery w skoku drugim. Wydawało się, że w takiej formie wygra nie tylko Turniej Czterech Skoczni, a cały PŚ. No, ale później bywało już gorzej (chociaż swoje wygrał). Na Kulm Loitzl (nieszczególny zresztą lotnik) był 7 i 10, ale na Wielkiej Krokwi w pierwszym konkursie wygrał, w drugim przegrał tylko ze Schlierenzauerem (pomyśleć, że kiedyś na tej skoczni słynął tylko z efektownego lotu… na progu). W Vancouver znów stanął na środkowym stopniu podium w pierwszym konkursie (w drugim był piąty), trzeci był też w Sapporo, w Niemczech skakał nieco gorzej – w każdym razie nieco gorzej w Willingen (miejsce 15) i – tradycyjnie – podczas lotów w Oberstdorfie (21), bo już np. w Kligenthal był Loitzl na pozycji 3. No i przyszły Mistrzostwa Świata. Chyba pierwszy raz wyniki na K90 były bardziej prestiżowe od K120 z przyczyn oczywistych chyba dla każdego. A właśnie na K90 Loitzl w stylu nie budzącym większych wątpliwości wygrał. Na K120 był 6, a w drużynie – znów zajął pierwsze miejsce. Loitzl w tym momencie gdyby liczyć dorobek indywidualny i drużynowy ma… najwięcej złotych medali Mistrzostw Świata, bo aż 6. Po Mistrzostwach Świata nie skakał już aż tak dobrze, ale też o nic niemal nie walczył. Zarówno drugie miejsce było poza zasięgiem, jak i nikt nie mógł mu odebrać miejsca trzeciego. I tak Loitzl był 15 w Lahti, 8 w Kuopio, 6 w Lillehammer, 15 w Vikersund oraz 12 i 14 w Planicy. Ot, godne zwieńczenie sezonu, którego kto wie, czy nie Loitzl był najważniejszym zwycięzcą wygrywając najważniejsze zawody.

2. Simon Ammann (SUI) – 1776 punktów / 25.06.1981 (+7; 10; 27/27) 27`157 – 27`269

AM I DREAMING?

Kolejny rutyniarz, który pokazuje, że nie tylko młodzi zawodnicy liczą się w stawce (zresztą w „10” PŚ jest dopiero czwartym najstarszym, po Schmitcie, Vassilievie i Loitzlu). Ammann zresztą swoją świetną formą po raz kolejny pokazał klasę i… w zasadzie mogło być nawet lepiej (patrząc po świetnym początku sezonu). Co ciekawe, tuż po sezonie olimpijskim mówiono, że Ammann był takim meteorem, złotym strzałem, jak powiedzmy Toni Nieminen – bardziej się pomylić nie można było, ale po kolei. Już pierwszy konkurs zakończył się zwycięstwem Szwajcara. W Trondheim był on 5 i 1, w Pragelato 1 i 2, w Engelbergu – 1 i 3. Początek sezonu to więc absolutna dominacja Simona na skoczniach świata. Pamiętać należy, że w Pragelato zwycięstwo odniósł w dość kontrowersyjnych okolicznościach – cóż mimo wszystko uważam, że sędziowie mieli wtedy rację i Ammann został oceniony prawidłowo. A, że Austriakom się to nie podobało (co ciekawe, nawet pomagający im mocno Hofer nie widział tematu do dyskusji, co jest bardzo znamienne), cóż – słowa Armina Koglera, który nazwał Simona złodziejem można tłumaczyć tylko emocjami, bo nie chciałbym tu nadużywać pojęć takich jak „chamstwo” i „brak klasy”. Simon wygrał też w Oberstdorfie i… to wszystko. To znaczy nie było wcale w dalszej części źle – po drugim miejscu w Ga-Pa przyszło 8 w Innsbrucku (wtedy właśnie Simon przegrał moim zdaniem turniej) i ponownie drugie miejsce w Bischofshofen. Drugie i trzecie miejsce na Kulm ciągle pozwalało Ammanowi na noszenie koszulki lidera, podobnie miejsca 5 i 3 w Zakopanem. Dopiero w następnym konkursie w Vancouver (gdzie był 4) stracił ją, by oddać pole Schlierenzauerowi (dzień później był 6). Zawiódł za to w Sapporo (tylko 7 pozycja w mniejszej konkurencji), w Niemczech był kolejno – drugi w Willingen, szósty w Klingenthal i czwarty w Oberstdorfie.
W Libercu do swej pokaźniej (a tylko indywidualnej) kolekcji medali dorzucił brąz na K90. Na K120 był ósmy, ale nieoczekiwanie to nie on był bohaterem ekipy szwajcarskiej. Po Mistrzostwach parę razy stawał na podium, ale raczej nie miał szans dopędzić Schlierenzauera – był 2 zarówno w Lahti, jak i Kuopio, dopiero 14 w Lillehammer, znów 2 w Vikersund oraz 6 i 3 w Planicy. Ammann to niewątpliwie największy skoczek w całej historii szwajcarskich skoków (drugi największy – Walter Steiner – skakał w czasach przedpucharowych, ale to i tak nie była ta klasa). Wyrównał też najlepsze szwajcarskie osiągnięcie w PŚ (drugi był też w sezonie 1990/91 nieco zapomniany już Stephan Zuend), ale… cały czas trapi mnie myśl, że mógł zdobyć ten puchar. Nic nie jest stracone. Nowy sezon i Simon oczywiście też należy do faworytów.

Gregor Schlierenzauer (AUT) / 07.01.1990 – 2083 punkty (+1; 4; 27/27) / 18`327 –
19`74


THE WINNER TAKES IT ALL

Puchar Świata 2008/09 wygrany został bez właściwie żadnych wątpliwości przez Gregora Schlierenzauera. Jasne, w pierwszej części sezonu lepiej skakał Simon Ammann, Turniej Czterech Skoczni wygrał bez problemu Loitzl, ale w zasadzie już tak od konkursów w Vancouver było jasne kto zdobędzie Puchar. Schlierenzauer dokonał tego w stylu znakomitym bijąc rekord liczby zwycięstw w sezonie. Ale po kolei. W Kuusamo przegrał jeszcze z Ammannem i Loitzlem, w Trondheim jednak w pierwszym konkursie wygrał (w drugim był trzeci), w Pragelato uplasował się na miejscach drugim i czwartym, zaś w Engelbergu był 1 i 3. Turniej Czterech Skoczni to akurat nieco gorsze starty Gregora – na podium był tylko w Innsbrucku (środkowy stopień), a tak za każdym razem był tuż za nim. Dało mu w łącznej klasyfikacji jednak trzecie miejsce. Później zaczęło się skakanie… Dwa razy wygrał już na Kulm, w Zakopanem w pierwszym konkursie przegrał z Loitzlem, w drugim też nie dał szans rywalom, następnie przyszły dwie wygrane w Vancouver (właśnie wtedy ubrał koszulkę lidera), wygrana z olbrzymią przewagą w Sapporo oraz w Willingen i Klingenthal. Sześć zwycięstw to rekordowa passa – niemniej wcześniej już trzech zawodników osiągnęło taki rezultat (przypomnijmy, bo warto: Janne Ahonen, Matti Hautamaeki i Thomas Morgenstern). Schlieri nie poprawił rekordu i w Oberstdorfie był dopiero ósmy. Warto dodać, iż były to jego pierwsze loty, których NIE wygrał. Mistrzostwa Świata to jednak pewne rozczarowanie – na K90 przegrał z Loitzlem, na K120 był czwarty – mówiono, że gdyby rozegrano dwie serie miałby mistrzostwo w kieszeni. Fakt, tracił do Kuettela niewiele, ale gdybanie ma to do siebie, że jest absolutnie bezcelowe. A po mistrzostwach Schlierenzauer wrócił do tego co lubi najbardziej, do wygrywania. W Lahti dokonał tego po raz jedenasty. Najgorszy rezultat w sezonie przytrafił mu się w Kuopio, ale i tak było to 10 miejsce, w Lillehammer wrócił na najniższy stopień podium, zaś w Vikersund i Planicy odniósł kolejno dwunaste i trzynaste zwycięstwo. Rekordu nie wyśrubował, ponieważ w ostatnim konkursie był na pozycji 5. Wygrać 13 z 27 konkursów – wyczyn to całkiem zacny, choć nie rekordowy: Adam Małysz w sezonie 2000/01 wygrał 11 z 21 konkursów – skuteczność powyżej 50% to jedyny taki przypadek w historii! Puchar Świata trafił więc w godne ręce. Ciekawe, że Schlierenzauer w przeciwieństwie do choćby Morgensterna, czy pamiętanego doskonale (jak sądzę) Goldbergera nie należy do skoczków, którzy wzbudzają odruchową sympatię, jednak – co nie należy uznawać, za żaden defekt charakteru – Schlieri wzbudza szacunek. Mimo młodego wieku wygląda na absolutnie świadomego sportowca, z jednej strony bez skłonności do wyskoku, z drugiej bez postawy typu fałszywa skromność. Coś podobnego widziałem już u innego skoczka. Niejakiego Janne Ahonena. Co tym bardziej dobrze rokuje na przyszłość, która może (i pewnie będzie) długa i pełna sukcesów. Na razie znów jest liderem PŚ – czy utrzyma ten wynik do końca? Zobaczymy.
Typuj wyniki i wygrywaj nagrody!
« grudzień 2009 - wszystkie artykuły
Komentarze
tipi
ja to bym chciala zeby schmitt w tym sezonnie tez sie rozkrecil i cos osiagnal.. nie mowie o medalu na olimpiadzie ale zeby byl w czolowce...
a co do olliego to nie zapomne nigdy jak w knajpie ugryzl pusta szklanke po drinie. az sie przestraszylam ze mu sie cos stanie a on sie smial ze szklem w ustach.. wiec racja ze jest troche szalony :)
spoko artykul
(14.12.2009, 02:28)
Jasiek96
@Jarek Gracka
Dobrze, będę cierpliwie czekał :)
(12.12.2009, 20:55)
fan skoków
Moim zdaniem największym przegranym sezonu jest Ammann, fantastyczny początek, a ostatecznie nic nie wygrał: ani PŚ, ani TN, ani TCS, tylko 1 medal MŚ i to w dodatku brązowy.
Ammann jest za to faworytem tegorocznego PŚ. Ostatni raz w sezonie 2004/2005 zwycięzca LGP (Małysz) przegrał PŚ (J.Ahonen). Zwycięzcy:
LGP 2005: Janda PŚ 2005/2006: Janda.
LGP 2006: Małysz PŚ 2006/2007: Małysz.
LGP 2007: Morgenstern PŚ 2007/2008: Morgenstern.
LGP: 2008: Schlierenzauer PŚ 2008/2009: Schlierenzauer.
LGP 2009: Ammann PŚ 2009/2010: ?
(10.12.2009, 23:55)
rafal
Trochę nie podoba mi się stwierdzenie, że Morgenstern podczas konkursu na k-90

"po raz kolejny w sezonie nie wytrzymał presji drugiego skoku".

Nie jest to może jakiś błąd, ale trochę może mylić - presji drugiego skoku to nie wytrzymali wówczas Jacobsen i przede wszystkim Olli. Morgi atakował z dalszej pozycji, skoczył najdalej, ale niestety nie ustał (stąd pewnie te stwierdzenie). Fakt faktem, że gdyby nie upadek, mógł mieć nawet złoto...
Opracowanie, jak zwykle, bardzo dobre (również wydaje mi się, że paradoksalnie to Loitzl wydaje się skoczkiem nr 1, wygrywając to, co najważniejsze w sezonie).
(10.12.2009, 17:12)
Jarek Gracka
@ fan skoków

1) błąd jest, miało być "po 8 latach" i miałem dodać, że chodzi o medale indywidualne
2) ano fakt o Turnieju Nordyckim nie wspomniałem, w sumie celowo, nie ta ranga ;) ale w tym sezonie dam im szansę

@ Jasiek96

Proszę się nie martwić, w tym sezonie już takie opracowania (jak i wiele innych, nowych) sobie robię ;)
(10.12.2009, 01:03)
fan skoków
Co do Kocha to nawet jeśli wróci do formy (w co nie wątpię), to jest na straconej pozycji co do miejsca w drużynie jeśli: Kofler, Loitzl, Schlierenzauer i Morgenstern są w formie co udowodnił Pointner w Sapporo 2007. Musiałby zdecydowanie, któregoś przewyższać wynikami.
(10.12.2009, 00:58)
fan skoków
Nic nie zostało wspomniane o Turnieju Nordyckim i o tym, że Schlierenzauer wygrał go minimalnie bo o zaledwie 0,6 pkt. czyli 0,5 metra w Vikersund nad Ollim.
(10.12.2009, 00:37)
fan skoków
Tu jest błąd, bo po 4 latach, a nie po 6. Przecież w Val di Fiemme Niemcy nie zdobyli żadnego medalu, a w Oberstdorfie owszem srebrny minimalnie przegrywając złoty. Liczyłem, na to że Schmitt w II serii tak jak w Lahti zaatakuje. Szkoda, ale srebro też dobre.
(10.12.2009, 00:34)
Jasiek96
@Redakcja
Tak sobie czytałem ten artykuł i przypomniał mi się ten sezon, kiedy Ahonen ledwo wygrał Puchar Świata z Ljokelsoey'em. Pomyślałem też, że możnaby wprowadzić na tej stronie opcję sprawdzenia klasyfikacji PŚ po danym konkursie. Np. jak wyglądała klasyfikacja po pierwszym konkursie w Kuusamo, jak po następnym, jak po Lillehammer itp itd. Albo po periodzie. I co Państwo o tym sądzą?
(09.12.2009, 21:02)
ktosiek20
Jarek Gracka ma naprawdę wielką cierpliwość do tych podsumowań, podziwiam!
(09.12.2009, 20:25)
ktosiek20
bardzo fajny artykuł :)
(09.12.2009, 20:24)
krwisty
ps. Jarek jak zawsze dużo i ciekawie opisał.Lubię czytać zawsze tą serię podsumowań.
(09.12.2009, 17:55)
krwisty
Gregor to niewątpliwie wielki talent w drużynie austriackiej.Uważam jednak, że za bardzo przez trenera eksploatowany.Układ kostno-mięśniowy może po kilku takich supersezonach coraz częściej odmawiać posłuszeństwa.Tak jak było podczas testowania wiosennego kiedy się nabawił kontuzji. Skoki na wypłaszczenie powyżej 150 metrów też pozostawiają ślady.Austriacka machina treningowa jest bardzo wymagająca i wyczerpująca.Obym się mylił, bo źle mu nie życzę, ale tak wysoki poziom przez całą karierę jak ma Janne Ahonen będzie mu bardzo ciężko utrzymać.
(09.12.2009, 17:52)
legol
i jeszcze dodam ze kocham legendy skokow, tych ktorzy wniesli do tej dyscypliny najwiecej,utytulowanych mistrzow.Bo trudno tu nie docenic Golbergera, czy mine Ahonena,gesty Schmitta,radosc Hannawalda,styl Kasaiego Funakiego czy entuzjazm Ammana.Wybicie Morgensterna i lot Hautamaekiego.Nazwisko Jakuba Jandy czy oczy Withoelzla,nos Hoellwartha czy ladowanie Jusillainena.Oni tworza historie,moze w przyszlosci zaloze bloga poswieconego wlasnie legendom skokow.
(09.12.2009, 17:50)
legol
miejmy nadzieje ze i ten sezon bedzie podobny i Gregor znow stanie na najwyzszym podium, a na IO zdobedzie medal,chcialbym zeby medal zdobyl tez ktorys z naszych skoczkow, sadze ze bedzie to Kamil Stoch.On jako jedyny ma ambicje i nie cieszy sie z 28 miejsc (Rutkowski).Chcialbym zeby tez wlaczyl sie ktos ze starych lisow i legend narciarskich,mowie tu o Schmicie i Ahonenie a takze Ammanie.Zwlaszcza ten 1-szy jest to jeden z moich ulubionych skoczkow ktoremu kibicuje od dawna.Tak jak i pozostalym Niemcom.Szkoda ze Hannawald juz nie skacze..
(09.12.2009, 17:44)
Jaro
@aaaaa

21=100%
11=x%

21x=1100

x=52,38%
(09.12.2009, 17:30)
aaaaa
Od kiedy 11 z 21 to powyżej 50%? Tak poza tym to świetne podsumowanie ubiegłego sezonu.
52,4% (red.)

@Jaro
Wiesz, nigdy nie można mieć wszystkiego... Co do drugiej części Twojej wypowiedzi to Schlieri wiele osiągnie, czego mu życzę, i to nie ze względu na "mlodzieńcze zauroczenie" skoczkiem, a za to, że w tak mlodym wieku już tak wiele osiągnął. Choć z całego serca życzę mu naprawdę udanej kariery, to jednak myślę, że (właśnie przez to, iż jeszcze nie miał przeciętnego czy słabego sezonu) w końcu zdarzy mu się "wpadka", po prostu przeciązy organizm. Choć naprawdę wielki szacunek za to co już udalo mu się dokonać.
(09.12.2009, 15:41)
Jaro
No, Schlierenzauer zdominował sezon, ale jednak czegoś mu zabrakło. Przegrał Turniej, przegrał MŚ... To nie był aż TAK udany sezon, jaki miał np. Małysz w 2000/2001, czy Ahonen w 2004/2005.
Inna sprawa, że Schlieri jeszcze nie miał słabego sezonu. Mało tego, on jeszcze nie miał nawet przeciętnego, czy dobrego sezonu. Każdy był co najmniej bardzo dobry. Strach się bać co będzie dalej : )
(09.12.2009, 14:46)
Glon
5+
(09.12.2009, 12:34)
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby komentować:
Kategorie użytkowników
niezarejestrowany
zarejestrowany
redaktor
VIP
PŚ Subiektywnie i Przeglądowo cz.6
PŚ Subiektywnie i Przeglądowo cz.6

PŚ Subiektywnie i Przeglądowo cz.6

Kalendarium
Gerald Wambacher
Dziś urodziny obchodzą:
Przekaż 1,5% podatku na rehabilitację syna naszego redaktora - Adam Mysiak
Reklama
Typer - typuj wyniki skoków narciarskich
Reklama
krzesła biurowe Warszawa
Cookies
Ten portal korzysta z plików cookies w celu umożliwienia pełnego korzystania z funkcjonalności serwisu, dopasowania reklam oraz zbierania anonimowych statystyk.
Obsługę cookies możesz wyłączyć w ustawieniach Twojej przeglądarki internetowej.
Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z ustawieniami przeglądarki.
Administratorem danych osobowych, udostępnionych przez Klienta, jest 10 OFFICE Paweł Stawowczyk. Dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie w celu identyfikacji użytkowników piszących komentarze, w celu obsługi konkursów, w celu wysyłki wiadomości drogą mailową itp. i nie będą w żaden inny sposób archiwizowane, gromadzone lub przetwarzane.
Publikowane materiały mogą zawierać Piksel Facebooka i inne technologie śledzenia, stosowane za pośrednictwem stron internetowych osób trzecich.
ukryj ten komunikat na stałe »
copyright © 2000-2024 10office.pl
Obserwuj Skokinarciarskie.pl na Facebooku Obserwuj Skokinarciarskie.pl na Twitterze RSS na Skokinarciarskie.pl - newsy o skokach narciarskich