Adam Małysz jest najstarszym skoczkiem reprezentacji prowadzonej przez Hannu Lepistoe. Co z tego wynika? Sam Małysz nie przejmuje się tym faktem. Wręcz przeciwnie, podkreśla, że dzięki temu jest "bardzo doświadczonym zawodnikiem, co procentuje we wszystkich zawodach". Między sobą, a pozostałymi zawodnikami widzi barierę wiekową. Wiek czasem przekłada się na sposób podejścia do konkursów. "Młodzi chłopcy z początku bywają przestraszeni, ale później wszystko się zaciera" - ocenia Małysz. Mistrz z Wisły, dzięki swojemu doświadczeniu, potrafi z odpowiednim dystansem podchodzić do zmagań pucharowych. To dziennikarze i kibice bardziej czują "ciśnienie" chwili niż on. On po prostu robi swoje - i zwycięża.

"Wy dziennikarze, próbujecie wzbudzić we mnie to napięcie. Mnie nigdy nie przyszłoby do głowy, by liczyć te wszystkie konkursy, statystyki. Najpierw miałem wyprzedzić Ahonena, później Weissfloga, a teraz został jeszcze Nykaenen. Ale to prawda - jeśli pojawi się szansa by znów zdobyć Puchar Świata, to po prostu będzie trzeba ją wykorzystać. Nic się nie zmienia, zamierzam walczyć z konkursu na konkurs. W minionym sezonie było podobnie. Na półmetku rywalizacji zastanawialiśmy się, czy jechać do Willingen. To ja wyszedłem wtedy z inicjatywą, by nie odpuszczać. Może nie myślałem wtedy o kuli, ale na pewno o pierwszej trójce Pucharu Świata. I kilka ważnych punktów tam zdobyłem, które przydały się w końcówce" - wyjaśnia Małysz.

A my kibice i dziennikarze i tak będziemy liczyć te wszystkie konkursy i prowadzić statystyki wierząc, że będą one bardzo pomyślne dla najstarszego polskiego kadrowicza. Oprócz wielkiej przyjemności płynącej z samego oglądania perfekcyjnych skoków Małysza mamy przecież powód do dumy, że "nasz człowiek" rządzi na skoczniach świata. A więc: do następnego sezonu!