Andreas Kofler wypłynął w sezonie 2002/03. Był chronologicznie pierwszym z grona młodych Austriaków, walczących wówczas niemal równorzędnie z czołówką o trofea, który stanął na podium PŚ. Po nim był jednorazowy wyczyn Mathiasa Hafele, zwycięstwa w PŚ Christiana Nagillera i Thomasa Morgensterna (którzy i tak w PŚ skończyli niżej niż Kofler) oraz wielka forma przez cały sezon – i także jedno zwycięstwo Floriana Liegla (który skończył cykl na 5. miejscu). W sezonie 2003/04 tylko Morgenstern z tego grona poprawił swe wyniki. Hafele zatracił się w niebyt, Nagiller i Liegl w przeciętność, a następnie również w niebyt. Kofler również spadł w PŚ, jednak wcale nie tak nisko (z 16 na 21 miejsce). Sezon 2004/05 miał jednak już bardzo nieudany. Teraz wraca do absolutnej, światowej czołówki.
7. Andreas Kofler (Austria) – 699 punktów (4/+33)
W Kuusamo na wstępie był dziesiąty i piętnasty. W Lillehammer w pierwszym konkursie był na piętnastym miejscu, w drugim naprawdę dobrym siódmym. Powrót do czołówki chwilowo został przystopowany w Harrachovie – dwa przeciętne dwudzieste czwarte pozycje (w drugim konkursie w dodatku totalnie nie wyszedł Koflerowi drugi skok). Niemniej w Engelbergu pierwszy raz od 6 stycznia 2003 stanął na podium – dzięki dwóm dobrym skokom (128 i 126,5 metra). W PŚ po tej części sezonu był jedenasty.
Turniej 4 Skoczni to dalsze dobre wyniki Koflera. Stosunkowo najsłabiej wypadł w Oberstdorfie – tam po wyrzuceniu za burtę Roberta Mateję skokiem na 122 metry, w drugim nie poprawił się choćby o metr i skończył na piętnastej pozycji. W Ga-Pa rywala miał raczej słabego (Petr Chaadaev) i po pierwszej serii (124,5 metra) był na świetnym, trzecim miejscu. Nie utrzymał go jednak skokiem o 8,5 metra krótszym (skończyło się na pozycji szóstej). W Innsbrucku pokonał najsłabszego tego dnia Thurnbichlera i zajął jedenastą pozycję. W Bischofshofen zaś po pokonaniu Salumae zajął dziesiątą pozycję. Cały Turniej ukończył na miejscu ósmym (podobnie jak w roku 2003 był najlepszym z Austriaków, przy czym wtedy był cztery miejsca wyżej). Za to w PŚ awansował na dziewiąte miejsce.
Mistrzostw Świata w Lotach Kofler wspominał dobrze nie będzie. Indywidualnie wypadł nieźle (najgorzej z Austriaków – 14 miejsce), zaś drużynę po prostu zawalił. W najgorszych snach nikt nie przypuszczał, że na mamucie Kofler skoczy 95 metrów! W drugim skoku też obyło się bez fajerwerków (165 m) i Austria niemal pewna złota obyła się bez medalu.
Przed konkursami w Zakopanem Kofler seryjnie wygrywał treningi, wygrał też kwalifikacje, ale w konkursach skakał jednak trochę słabiej – niemniej całkiem nieźle (piąte i szóste miejsce), natomiast w Willingen nie dał szansy nikomu. Po pierwszej serii prowadził skokiem na 143 metry, w drugiej osiągnął 138,5 metra i to wystarczyło! Wyprzedził Morgensterna o jedno miejsce, co niebawem miało ulec zmianie. W PŚ był już siódmy. Drużyna austriacka przegrała w Willingen z Finami, co również miało ulec zmianie.
W Pragelato Kofler należał do bohaterów. Może nie na normalnej skoczni (miejsce 11), ale na pewno na dużej. Po pierwszej serii prowadził skokiem na 134 metry, w drugiej wydawało się, że nie wytrzyma napięcia (wobec świetnego skoku Morgiego) – on jednak wytrzymał i skoczył 139,5. Ale, mimo najdalszej tego dnia odległości łącznej skoków, złoto przegrał o 0,1 punktu notami! Niemniej trudno mówić o niesprawiedliwości, a i Kofler wyglądał tego dnia na bezgranicznie szczęśliwego. Winę z Kulm zmazał w konkursie drużynowym, gdzie skakał jak z nut i był drugim po Morgensternie bohaterem olimpijskiego złota.
W Lahti Austriacy powtórzyli olimpijski wynik, zaś indywidualnie Andreas był siódmy. Podobnie jak w Kuopio. W Norwegii Andi znów stawał na podium. W Lillehammer dwa razy skoczył 132,5 m, ale w pierwszej serii był to wynik dziesiąty, zaś w drugiej – drugi (skończyło się na najniższym stopniu podium). W Oslo znów nadrabiał (z ósmej pozycji na trzecią). Przed Planicą był nawet szósty w PŚ, za to po pierwszej planickiej odsłonie spadł na ósme (wyprzedzili go Uhrmann i Romoeren, gdyż nie będący wybitnym specem od lotów Austriak był osiemnasty). Zaskoczył jednak wszystkich w konkursie ostatnim – skoki 215,5 i 216,5 dały mu siódme miejsce i rzutem na taśmę właśnie takie zajął w PŚ.
Kofler to bohater sezonu 2005/06 – niespodziewany ale i niezaprzeczalny. Obok Morgensterna jest obecnie zdecydowanie najjaśniejszą gwiazdą w ekipie Austrii. Mimo wszystko ciężko mi powiedzieć, czy następny sezon będzie równie udany, gdyż młodzi Austriacy mieli dziwne tendencje (poza Morgensternem) do tracenia formy (o czym pisałem na wstępie). Mimo że, jest to bardzo prawdopodobne, Andreasowi życzę dalszych sukcesów.
Bilans Andreasa Koflera na wielkich imprezach (zł-sr-br):
Igrzyska Olimpijskie: indywidualnie (0-1-0), drużyna (1-0-0)
CDN