QuavertoneTo ja dołożę swoje trzy grosze i dołożę napisane przeze mnie podsumowanie sezonu Roberta Kranjca - zawsze to coś :P Napisałem je dość dawno temu (kilkanaście/dziesiąt dni) - jest trochę długie, jak macie ochotę to poczytajcie, a jak władcy z SNC mają ochotę - to niech je usuną...
Sezon już dawno za nami (chlip! chlip!), a więc pora na krótkie podsumowanie występów Roberta w tym sezonie, który można chyba uznać za niezbyt udany. A zaczęło się przecież znakomicie. Po serii udanych występów w letniej GP, Robert rozpoczął od mocnego uderzenia: w Kuusamo najpierw zajął 3 miejsce, by potem w drugim konkursie wygrać z fantastyczną notą 305.6 pkt., warto zaznaczyć, że oddał wtedy fantastyczny skok na odległość 144,5 m w pierwszej serii, co jest tylko o 3,5 m (SNC raz podaje, że o 1,5 m, by potem znowuż podawać, że o 3,5, nie sprawdziłem tego dokładnie - wybaczcie) gorszym rezultatem od rekordu skoczni Velli-Matti Lindstroema...
Wydawało się, że Robert będzie w sezonie 2005/2006 jednym z tych, którzy będą rozdawać karty. Niestety, już wkrótce miała dać o sobie znać jedna z najbardziej znanych i niestety, negatywnych cech "Bobika:, mianowicie - niezdolność do utrzymania formy na dłużej. Jeszcze w Lillehammer wydawało się w 1 konkursie, że Kranjec dotrzymuje kroku czołówce(7 miejsce), ale już w drugim fatalny skok na 106,5 nie pozwolił Robertowi wejść do drugeij serii. Skończyło się na 47 miejscu...
Od tego momentu zaczęła się "równia pochyła"...
W Harrachovie w 1 konkursie "Bobik" nie wszedł do drugiej serii - skacząc tylko 119,5 m i już wiadomo było, że explozja formy z początku sezonu miała charakter jednorazowy, niestety... Robert wrócił do wszystkich złych nawyków w locie, nienaganny styl "v" zmienił na szeroki "x" i od razu widać było efekty.
Spasowane loty nie pomogły mu również zająć zbyt dobrego miejsca w drugim konkursie. Skoki na odległość 124 i 129,5 m pozwoliły jedynie na umiejscowienie słoweńskiego skoczka na 22 miejscu.
Kranjec w klasyfikacji pucharu świata począł "lecieć na łeb, na szyję" - jednak ciągle był w pierwszej piętnastce, dzięki temu nie musiał zbytnio się wysilać w kwalifikacjach, mając zapewniony udział w głównych konkursach.
W Engelbergu Kranjec w jedynym konkursie dorzucił punkcik do swojego dorobku - zajmując 30 miejsce po zepsutym drugim skoku (tylko 109 m przy 119 w pierwszej serii!).
Nie napawało to optymizmem przed występem w 54 Turnieju Czterech Skoczni.
Niestety, Robert nie potrafił odbudować się z formą - definitywnie przestając liczyć się w czołówkach konkursów...
Występy w TCS odbywały się w cieniu rywalizacji dwóch gigantów: Janne Ahonena i Jakuba Jandy... Kolejne miejsca Roberta to: Oberstdorf - 26 miejsce, Ga-Pa - 33 miejsce, Innsbruck - 22 miejsce, Bischofshofen - 42 (!).
Doprowadziło do chyba do skrajnej konsternacji fanów "Bobika" - w tym i mnie :]
A potem przyszły loty w Kulm - a konkretniej Mistrzostwa Świata w lotach.
Na szczęście Robert potwierdził tutaj, że niezależnie od formy, zawsze należy się z nim liczyć na mamutach. Pierwszy konkurs to 7 miejsce - z niezłymi lotami na 193 i 195 metr, niestety, Robert często miewa gorsze drugie występy, co potwierdził dnia następnego, plasując się na cienkiej - 23 pozycji i grzebiąc szanse na podium w ostatecznej klasyfikacji MŚ, które wygrał Ljoekelsoey, "Bobik" wylądował na 15 miejscu z łączną notą za 4 loty - 678,5 pkt. - czyli niezbyt imponującą, jak na obecne czasy (i możliwości) skoczków).
Na szczęście Słoweniec, jak to Słowianin, pokazał, że honor i wolę walki ma i w konkursie drużynowym indywidualnie nie miał sobie równych, oddając dwa kapitalne loty na 207 m, Kranjec przebił i zadziwił wszystkich, wprowadzając swą reprezentację na 5 miejsce z niewielką tylko stratą do 4 Austriaków :] (9 pkt.).
[Na zawodach w Sapporo Słoweńca nie zobaczyliśmy]
Po tym występie mogło się wydawać (np. mnie jak najbardziej się wydawało ), że na zawodach w Zakopanem zobaczymy już tego samego Roberta z początku sezonu, z Kuusamo.
Niestety, "Bobik" kolejny raz potwierdził, że jest zawodnikiem pojedynczych konkursów (przynajmniej na dzień dzisiejszy), przenosiny z mamuta na skocznię o mniejszym punkcie konstrukcyjnym były dla Słoweńca jak kolejny gwóźdż do trumny w PŚ.
W pierwszym konkursie nie było jeszcze tak źle, skoki na odległości 127,5 m i 124 m (po 1 serii był 5-ty) - ostatecznie zagwarantowały Robertowi 16 miejsce, Słoweniec wypadł jednak gorzej m.in. od Kamila Stocha.
To jednak wszystko, na co było stać Kranjca na polskich ziemiach, w drugim konkursie Słoweniec skoczył gorzej nawet od cienkiego w tym czasie Roberta Matei i z 42 miejscem nie wszedł do drugiej serii (tylko 117 m.).
Potem przyszły konkursy w Willingen, na które Kranjec nie pojechał, mając nadzieję na doszlifowanie formy na IO, absencja Roberta niekorzystnie wpłynęła na reprezentację Słowenii, która praktycznie w rezerwowym składzie zajęła 8 lokatę...
W końcu nadszedł czas igrzysk (i chleba ) - o medalu na olimpiadzie zapewne marzył i Robert Kranjec, niestety jego wyniki mówią same za siebie:
K-90 - 41 miejsce (91,5 m)
K-120 - 49 miejsce (102 m)
drużynowo K-120 - 10 miejsce Słowenii i 51 miejsce Kranjca w klasyfikacji indywidualnej...
Tak paskudne wyniki spowodowały, że w Turnieju Nordyckim Kranjca nie zobaczylismy.
Za to Słoweniec wystawiony został do konkursów Pucharu Kontynentalnego w Bischofshofen, gdzie prawdziwie "wymiatał" - odbudowywując się psychicznie na dwa ostatnie, najbardziej widowiskowe konkursy w Planicy. W pierwszym konkursie był 3, drugi konkurs wygrał.
Te wyniki (choć nie odstawał wyraźnie w PK od innych, co świadczyło o tym,że nadal nie jest w najwyższej formie), pozwoliły z optymizmem patrzeć na wyczyny "Bobika" na Velikance, tym bardziej że próbował swoich sił ponownie w koronnej dla niego konkurencji w naszej ulubionej dyscyplinie sportowej :]
No i, ku mojemu ukontentowaniu, Robi nie zawiódł - wprawdzie w I dniu zawodów po pierwszym znakomitym skoku na 219,5 m, gdzie był drugi i tracił do prowadzącego Romoerena 6,9 pkt, co było teoretycznie stratą do odrobienia przy założeniu, że Bjoern zepsuje swoją drugą próbę, to właśnie Słoweniec skoczył znacznie krócej w stosunku do rywali w 2-giej próbie i ostatecznie spadł na ośmą pozycję (2 skok 206,5 m).
To chyba podrażniło ambicje Kranjca, który dodatkowo występował przecież przed własną publicznością. Na szczęście drugi dzień okazał się dla "Bobika" znakomity - najpierw 220 m i po pierwszej serii 3 miejsce, potem w serii drugiej obrona najniższego stopnia podium z jeszcze lepszą próbą - 223 m., którą wyrównał swój rekord życiowy (tracąc do drugiego Martina Kocha tylko 0,4 pkt.) i godnie zakończył sezon w PŚ, tak samo zresztą, jak go rozpoczął - 3 miejscem (Kuusamo-Planica). Można więc powiedzieć, że w jego przypadku historia zatoczyła koło
Znakomity występ w Planicy spowodował, iż Robercik ostatecznie w końcowej klasyfikacji PŚ w lotach uplasował się na dobrym, 6 miejscu udowadniając, że jest bardzo dobrym lotnikiem.
W klasyfikacji generalnej PŚ natomiast nie było już tak różowo - absencje w konkursach (m.in. Turnieju Nordyckim) i notoryczne opuszczanie II serii po beznadziejnych skokach w pierwszych wyrzuciło naszego "Bobika" poza pierwszą piętnastkę pucharu świata.
Ostatecznie musiał się zadowolić 16 miejscem, które chyba najpełniej odzwierciedla jego nierówne występy w minionym zimowym sezonie. Do "number one" sezonu, Jakuba Jandy, stracił zawrotną ilość 824 punktów...
Kończąc to krótkie podsumowanie, chciałoby się wejrzeć poza zasłonę przyszłości i dowiedzieć się - jak Robert będzie sobie radzić w przyszłym sezonie zimowym.
No cóż, jak dla mnie, wierzę w optymistyczny rozwój wydarzeń.
Robert Kranjec to na pewno wielki talent, co udowodnił kilkakrotnie bijąc na głowę najlepszych, niestety ze słabą psychiką. Potrzeba mu dobrego szkoleniowca, o którego zapewne, po nieuchronnej dymisji Matiasa Zupana (którego w Polsce nie chcemy, o nie! ), Słowenia będzie się starać. Taki szkolenowiec, we współpracy z nieodzownym duetem psycholog-fizjolog, powinien otoczyć "Bobika", że się tak wyrażę "troskliwą opieką" - nauczyć go utrzymywać formę na wysokim poziomie przez cały sezon i nie "spalać się" w obliczu psychologicznych sprawdzianów, jakimi są występy na ważnych imprezach, a szczególnie kiedy trzeba walczyć o podium.
Musi także na stałe nauczyć Roberta znakomitego stylu "V", który moglismy ujrzeć w wykonaniu Słoweńca w fińskim Kuusamo na początku minionego sezonu, a oduczyć tylu "X", który chyba nie sprawdza się w tym wymiarze czasoprzestrzennym...
Pozostaje wierzyć, że tak będzie - i że Robert w końcu wkroczy do ekskluzywnego klubu światowej klasy skoczków - i już tam pozostanie - ja głęboko w to wierzę...
(17.04.2006, 13:09)