12. kwietnia to data, którą wyznaczył Polski Związek Narciarski na podpisanie kontraktu z nowym trenerem kadry skoczków.
W ostatnich tygodniach media wymieniały różne nazwiska. Trenerem miał zostać między innymi Mika Kojonkoski, Ari-Pekka Nikkola, Vasja Bajc oraz Hannu Lepistoe. Dzisiaj już wiadomo, że to właśnie 60-letni Fin, który ostatnio pracował z reprezentacją Włoch, przez najbliższe dwa lata poprowadzi polskich kadrowiczów.
Hannu Lepistoe od poniedziałku przebywa w Krakowie, gdzie z działaczami Polskiego Związku Narciarskiego omawiał warunki kontraktu.
Polacy będą mieli teraz trenera z wieloletnim doświadczeniem. Lepistoe współpracował między innymi z Mattim Nykanenem, Janne Ahonenem, Roberto Ceconem i Thomasem Morgensternem.
Nowy trener nie zamierza pracować sam, tak jak Heinz Kuttin. Drugim trenerem pozostanie Łukasz Kruczek. Dołączy do niego także Zbigniew Klimowski. W kadrze będzie też fizjolog, psycholog oraz inni specjaliści.
- Nikt nie jest tak dobry, by znać się na wszystkim – powiedział Hannu Lepistoe.
W swej długoletniej trenerskiej karierze Fin współpracował z ekipą Finlandii, Włoch oraz Austrii. Teraz czeka go nowe wyzwanie – kadra Polski z Adamem Małyszem na czele.
- Mam świadomość, że w Polsce żadna porażka Adama Małysza nie pozostaje bez echa, ale nie trzęsę się z nerwów. Sport bez presji i stresu nie istnieje. Jestem spokojnym człowiekiem i bardzo trudno mnie zdenerwować. Najważniejsze to stworzyć system, który będzie funkcjonował także beze mnie – dodał Fin.
Celem nowego szkoleniowca jest zbudowanie dobrej atmosfery w drużynie. Wszystko po to, by dobrze się pracowało.
- Stawiam na partnerskie stosunki z zawodnikami, a to powinno Małyszowi odpowiadać. Nie wymagam, by mówiono do mnie "panie Lepistoe", tylko zwyczajnie Hannu. Tak jak to było wszędzie tam, gdzie pracowałem – poinformował Hannu Lepistoe.
Dla Fina praca z Polakami to wielkie wyzwanie. W kadrze są zawodnicy młodzi, których formę trzeba budować i odpowiednio koordynować, ale także jest Adam Małysz, który ma na koncie wielkie osiągnięcia, a przecież kibice wciąż marzą o powrocie „Wielkiego” Adama na światowe skocznie.
- Czy stworzę mocną drużynę w Polsce? Macie grupę młodych, utalentowanych skoczków. Kamil Stoch to wielki talent, jeden z największych, jakie znam. Dla mnie to będzie wielkie wyzwanie, nauczyć ich najpierw skakania, a później wygrywania – zakończył szkoleniowiec.
Fin najprawdopodobniej będzie zarabiał 5-6 tysięcy euro miesięcznie.