Anglia i Dania - w tych krajach na darmo byłoby szukać skoczni, taka dyscyplina jak skoki narciarskie jest tam praktycznie nieznana. A jednak istnieje możliwość, że nazwiska reprezentantów tych krajów pojawią się na listach startowych do olimpijskich konkursów. Bowiem dwaj młodzi skoczkowie - Brytyjczyk Glynn Pederson oraz Duńczyk Andreas Bjelke Nygaard marzą o wzięciu udziału w tej najważniejszej dla każdego sportowca imprezie.
Glynn Pederson urodził się w 1981 roku w Kanadzie jako dziecko brytyjskich rodziców o norweskim rodowodzie. Tam też, w Calgary, pod okiem trenera Jeremy Baiga rozpoczął przygodę ze skokami. Przez długi czas reprezentował Kanadę, aż w końcu przeprowadził się do Wielkiej Brytani i zmienił obywatelstwo na brytyjskie. Zamieszkał w Hebben Bridge koło Manchesteru. Większość czasu spędza jednak w Kanadzie i Skandynawii, gdzie pilnie trenuje z myślą o występach w Pucharze Świata.
Glynn bywa często niesłusznie nazywany następcą Eddiego "Orła" Edwardsa. Niesłusznie, ponieważ w przeciwieństwie do clowna Eddiego, Glynn traktuje skoki narciarskie niezmiernie poważnie. Mało kto wie, że startował (jeszcze w barwach Kanady) już podczas Mistrzostw Świata w Ramsau w 1999 roku. Na dużej skoczni zajął 52. miejsce (na 67 startujących), a na skoczni K-90 - 62. lokatę (na 69 startujących). Jak na razie jego najlepszym rezultatem jest 7. miejsce podczas letniego Pucharu Kontynentalnego w Calgary. Celem Glynna jest jednak stałe utrzymanie się w pierwszej "15" Pucharu Kontynentalnego.
Andreas Bjelke Nygaard również nie wychował się w swojej ojczyźnie. Urodził się 5. września 1981 w duńskim Aalborgu. Rok później cała rodzina Andreasa wyjechała do Norwegii. Chłopiec zaczął jeździć na nartach w wieku 3 lat, jako pięciolatek oddał swój pierwszy skok, a w wieku 9 lat wziął udział w pierwszym konkursie, reprezentując klub Espa IL. Teraz chce jako pierwszy w historii Duńczyk wystartować w olimpijskim konkursie skoków narciarskich.
Gdy Andreas zawiadomił o swoim istnieniu Duński Związek Narciarski, wywołał tam wielką konsternację. Nikt nie przypuszczał, że istnieje jakikolwiek skoczek - Duńczyk, który w dodatku ma ambicje olimpijskie. Związek nie miał nawet ustalonych żadnych kryteriów kwalifikacyjnych. Andreas zdaje sobie sprawę, że może na marzenia o olimpiadzie jest zbyt wcześnie, ale na pewno potrzebuje wsparcia od Duńskiego Związku Narciarskiego. To pozwoliłoby mu na udział w większej liczbie międzynarodowych konkursów. Jak na razie pokazał się tylko podczas ubiegłorocznego Pucharu Kontynentalnego w Vikersund w Norwegii, już jako reprezentant swojego nowego klubu - duńskiego Odense Skiklub.
Podobnie jak Glynn, Andreas bardzo poważnie podchodzi do skoków. Po ukończeniu szkoły, całkowicie poświęcił się treningom. Jego celem są dobre wyniki w zawodach o Puchar Norwegii. Jeśli dostanie się do najlepszej grupy norweskich zawodników, Duński Związek Narciarski będzie wspomagał go finansowo.
Zarówno Glynnowi, jak i Andreasowi ciężko byłoby wypełnić olimpijskie kryteria swych federacji. Glynn musiałby zdobyć choć jeden punkt w zawodach Pucharu Świata. Andreas ma o wiele trudniejsze zadanie - jego federacja życzy sobie przynajmniej dwóch lokat w pierwszej dziesiątce PŚ! Obaj chłopcy mają jednak nadzieję, że te wymagania zostaną nieco skorygowane i bardziej przystosowane do rzeczywistości.
11 stycznia Brytyjski Związek Olimpijski (BOA) poinformował, że Glynn Pederson będzie jednak reprezentował barwy ich kraju na igrzyskach olimpijskich w Salt Lake..