Zwycięzcy się zmieniają, a Polacy zachowują constans - podobnie jak tydzień temu zajęli drugie miejsce w konkursie drużynowym. Tym razem strata była nieco mniejsza niż w Zakopanem...

Tydzień temu na Wielkiej Krokwi Polacy stracili do zwycięskich Austriaków 8,9 punktu. Dziś w Lahti mieli już notę tylko o 5,9 punktu niższą niż Norwegowie, którzy stanęli na najwyższym stopniu podium. Pogoń za pierwszym w tym sezonie drużynowym zwycięstwem trwa...

W sobotę na Salpausselce najrówniejszą formę wśród Polaków - i najwyższą, o czym świadczy indywidualna nota - zaprezentował Kamil Stoch.

- Ten konkurs był dla nas bardzo udany, zawsze miło jest stanąć na podium. Zawody stały na wysokim poziomie, co utrudniało zadanie. Dla nas jednak też takie zawody są super. Każdy musi się mieć na baczności, każdy musi skoczyć jak najlepiej; do końca czekamy na wynik i nagrodę. Cieszymy się, gdy to tak się kończy - mówił po konkursie, dodając: - Mamy świetną drużynę - i nie mówię tylko o tej czwórce. Każdy walczy o miejsce i chce być w zespole, dzięki temu dokładamy sobie energii i się rozpędzamy.

Stoch od drugiego konkursu w Titisee-Neustadt borykał się z pewnymi problemami, ale wszystko wskazuje na to, że zostały one zażegnane:

- Dzisiaj wszystko było w porządku, a nawet za dobrze. Skok próbny i pierwszy konkursowy były odbite za wcześnie, co jest do mnie niepodobne; drugi był normalny, fajny, z dobrą energią i odpowiednim timingiem.

Kolejny świetny występ zanotował Andrzej Stękała - on z kolei lądował dziś najdalej spośród naszych reprezentantów:

- Oba skoki OK, super drużyna... Co mam więcej powiedzieć? - przyznał zawodnik z Dzianisza, który chwilę później jednak nieco się rozwinął: - Robię swoje - ile mogę, tyle robię. Póki dobrze skaczę, to chcę się tym dobrze bawić - mam nadzieję, że to będzie długo trwało. Czuję, że jestem w dość dobrej formie, więc staram się czerpać z tego jak najwięcej.

25-latek miał dzisiaj na Salpausselce pewne trudności:

- Wylądowałem trochę z tyłu, czego się nie spodziewałem - myślałem, że można tu dalej ładnie wylądować, a wcisnęło mnie trochę. Znam skocznię, a jednak mnie zaskoczyła.

Dobrą i dość stabilną dyspozycję zaprezentował także Piotr Żyła - mimo że jemu wyraźnie zabrakło wczorajszych serii treningowych i kwalifikacyjnej:

- Ja pierwszego dnia zawsze biednie skaczę, a dzisiaj i tak jest dobrze. W miarę szybko się zebrałem - drugi skok był taki, że można było powalczyć. Jestem bardzo zadowolony - powiedział wiślanin.

Z kolei Dawid Kubacki, startujący jako ostatni z naszych, w pierwszej serii miał wyraźne trudności - czego skutkiem była umiarkowanie dobra odległość:

- Zacząłem za bardzo od góry. Szkoda - mój błąd na progu i nie wyszło tak, jak chciałem. Drugi skok był dużo bardziej poprawny, odległość lepsza i miejsce również - stwierdził. - Cieszę się, że finałowy skok był dużo lepszy od poprzedniego. Ten słabszy jednak też się zdarzył - i nad tym muszę popracować, aby to ustabilizowało się na wyższym poziomie. Myślę, że małymi kroczkami dojdę do dobrych skoków, które będą powtarzalne.

Mimo wpadki mistrz świata z Seefeld i tak jest zadowolony z wyniku:

- Do pierwszego miejsca zabrakło niedużo. Trzeba na to patrzeć jak na pozytyw. Różnica nie jest duża, a dzisiaj wygrana była do wywalczenia. Gdyby Andrzej skoczył dwa razy po dwa metry dalej... - żartował Kubacki. - Była walka i - ogólnie patrząc - całkiem nieźle się spisaliśmy, drugie miejsce też jest fajne.

W podobnym tonie wypowiadał się trener naszych skoczków:

- To trochę inne drugie miejsce niż w Zakopanem. To bardzo dobry wynik, do wygranej nie straciliśmy wiele. Zabrakło 5,9 punktu - czyli średnio nawet nie było jednego punktu na skok; było blisko. Jestem zadowolony - mówił Michal Doležal.

Czech nie chciał wskazywać "winnych" zajęcia drugiego miejsca:

- Nie powiem, że zadecydował czyjś błąd. Liczy się każdy skok. Jesteśmy jedną drużyną. Błędy się pojawiają, to jest normalne - zaznaczył. - W skokach u każdego były rezerwy - błędy można wyeliminować. Stać nas, żeby jutro wszyscy nasi skoczkowie punktowali, i to istotnie - zakończył z optymizmem godnym prezesa PZN.