Skoczkowie z Niemiec nie byli faworytami dzisiejszego konkursu w Lahti, mimo to już od pierwszego skoku pokazali, że będą walczyć o wygraną. I ostatecznie zwyciężyli.
Niemcy nie dominowali dziś tak, jak kilka tygodni temu w Zakopanem. Wręcz przeciwnie - kwestia zwycięstwa decydowała się do ostatniego skoku.
- Różnica nie była duża, przed ostatnią rundą traciliśmy zaledwie 0,7 punktu. Musieliśmy się postarać, aby wygrać ten konkurs; tym bardziej, że wczoraj - wyłączając Karla - nie należeliśmy do najlepszych - mówił po zawodach Stephan Leyhe. - Warunki były świetne - lekki wiatr pod narty to coś, co skoczkowie lubią najbardziej - przyznał z uśmiechem.
Jako ostatni w niemieckiej ekipie startował Karl Geiger, który z dołu skoczni obserwował skok kończącego konkurs Anze Laniska:
- Oczekiwanie na wyświetlenie rezultatu było czymś okropnym. W drugiej serii włączyłem tryb ataku - na zasadzie "wszystko albo nic". Cieszę się, że to wystarczyło.
Niewiele brakowało, a losy wygranej potoczyłyby się zupełnie inaczej - wygrana Niemców stanęła pod dużym znakiem zapytania, gdy już na 112. metrze wylądował Constantin Schmid.
- W drugiej rundzie popełniłem błąd, czego skutkiem był nieudany skok - jeśli więc o mnie chodzi, nie mogę być w stu procentach zadowolony z dzisiejszych zawodów. Koledzy na szczęście nadrobili stracone przeze mnie punkty; jako zespół spisaliśmy się bardzo dobrze i zwyciężyliśmy, więc oczywiście jesteśmy szczęśliwi - zakończył dwudziestolatek.