Po niemal pięciu latach od premiery polskiej wersji biografii Svena Hannawalda Wydawnictwo SQN przygotowało wznowienie tej książki. Publikacja powraca na rynek już dziś!
Dzięki tej książce fani skoków narciarskich mogli poznać prawdziwe oblicze legendarnego niemieckiego skoczka, jednego z największych rywali Adama Małysza. W poruszającej autobiografii Sven Hannawald, opowiadając o swojej karierze, otwiera się na temat problemów psychicznych spowodowanych wypaleniem zawodowym. Biografia
Triumf. Upadek. Powrót do życia wraca na rynek!
11 lutego książka
Sven Hannawald. Triumf. Upadek. Powrót do życia wraca do sprzedaży uzupełniona o posłowie i aktualne przypisy. Publikacja dostępna jest wyłącznie w księgarni internetowej
LaBotiga.pl »
przeczytaj naszÄ… recenzjÄ™ »
Sven Hannawald
Triumf. Upadek. Powrót do życia
Sukces ma swojÄ… cenÄ™.
Czasami zbyt wysokÄ….
Kilkadziesiąt milionów osób wstrzymało oddech.
6 sekund rozbiegu, kluczowe 0,3 sekundy na wybicie, 6 sekund lotu.
131,5 metra. Czwarte zwycięstwo w czwartym konkursie Turnieju Czterech Skoczni.
Przepustka do nieśmiertelności.
Zaledwie dwa lata później jego wspaniale rozwijająca się kariera została nagle przerwana. Psychiczna presja okazała się nie do udźwignięcia. Napady szału i agresji, anoreksja, lęk przed opuszczeniem domu. Diagnoza: system wypalenia. Powrót do normalnego życia zajął mu długie pięć lat.
Apel Adama Małysza przywrócił mu w Polsce należny szacunek, a z czasem również sympatię. Teraz możemy zobaczyć w nim nie tylko sportowego herosa, ale przede wszystkim wrażliwego człowieka, któremu udało się wyrwać ze szponów depresji i uratować własne życie.
Sven Hannawald.
Triumf. Upadek. Powrót do życia
Sven Hannawald.
Mein Höhenflug, mein Absturz, meine Landung im Leben
Autorzy: Sven Hannawald, Ulrich Pramann
Tłumaczenie: Renata Pol
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 308
Data premiery: 5 marca 2014, wznowienie - luty 2019
ISBN: 978-83-7924-148-4
Cena: 37,99 zł
Fragment książki
Później, gdy triumf się dopełnił, siedziałem ponownie na konferencji prasowej i zmęczony uśmiechałem się do zebranych.
– Co pan zrobiÅ‚ przed ostatnim skokiem, by opanować zdenerwowanie, panie Hannawald?
– Zdenerwowanie byÅ‚o ekstremalne. Ale kiedy siÄ™ patrzy w dół, ilu fanów stoi i zagrzewa do walki, automatycznie roÅ›nie motywacja.
– Czy kiedykolwiek wÄ…tpiÅ‚ pan w swoje zwyciÄ™stwo w klasyfikacji generalnej turnieju?
– Nigdy nie wÄ…tpiÅ‚em, bo miaÅ‚em Å›wiadomość, że jestem w doskonaÅ‚ej formie. Ale napiÄ™cie jest potężne. Podczas turnieju docieraÅ‚o do mnie, że moje nazwisko łączone jest z możliwym cudem czterech zwyciÄ™stw. Trudno to sobie wybić z gÅ‚owy, nieważne, ile siÄ™ próbuje.
– Czy przed turniejem marzyÅ‚ pan o tym, że zostawi rywali w tyle?
– Jeszcze przed Oberstdorfem faworytem byÅ‚ Adam MaÅ‚ysz. W Garmisch-Partenkirchen czuÅ‚em siÄ™ wykoÅ„czony, w Innsbrucku kompletnie rozjechany, a w Bischofshofen tornado zerwaÅ‚o mi dach nad gÅ‚owÄ…. W turnieju wszystko optymalnie siÄ™ dla mnie uÅ‚ożyÅ‚o. Podczas wszystkich skoków warunki byÅ‚y dość podobne, a w Insbrucku doszÅ‚a do tego nowa, nowoczesna skocznia. Za starÄ… nie przepadaÅ‚em. PiÄ…tego konkursu już bym nie przeżyÅ‚.
– Przed którym rywalem czuje pan najwiÄ™kszy respekt?
– JeÅ›li mam być szczery, to przed sobÄ… samym. Jestem swoim najwiÄ™kszym rywalem i sam siebie doprowadzam do szaÅ‚u. Ale w caÅ‚ym tym zamÄ™cie jakoÅ› daÅ‚em sobie radÄ™.
W ciÄ…gu nastÄ™pnych godzin i dni staÅ‚em jakby obok siebie. Nie, nie wÄ…tpiÅ‚em, że mogÄ™ to osiÄ…gnąć. WiedziaÅ‚em, że jestem w Å›wietnej formie. Ale napiÄ™cie byÅ‚o gigantyczne. Gdyby to trwaÅ‚o jeszcze jeden dzieÅ„ dÅ‚użej, chybabym siÄ™ wykoÅ„czyÅ‚. DokonaÅ‚em jednak czegoÅ›, co nie udaÅ‚o siÄ™ jeszcze żadnemu skoczkowi. ByÅ‚em w dziwnym stanie: z jednej strony pozbawiony siÅ‚ i totalnie wyczerpany, a z drugiej raz po raz ze szczęścia pojawiaÅ‚a mi siÄ™ gÄ™sia skórka. I w pewnym sensie traktowaÅ‚em te wiwaty i zachwyt mojÄ… osobÄ… jako swoistÄ… zapÅ‚atÄ™ – przecież tyle zainwestowaÅ‚em w sport. Czy to nie byÅ‚o fair, że teraz tyle dostaÅ‚em w zamian? SprzyjaÅ‚y mi też okolicznoÅ›ci zewnÄ™trzne. Podczas wszystkich czterech konkursów mieliÅ›my doskonaÅ‚e warunki – jak nigdy wczeÅ›niej. Prawie żadnego przeszkadzajÄ…cego wiatru, stale zbliżone temperatury, naprawdÄ™ życzliwa publiczność. Co byÅ‚oby, gdyby na przykÅ‚ad na sam koniec w Bischofshofen zaczÄ…Å‚ padać Å›nieg i tor rozbiegu zaczÄ…Å‚by spowalniać skoczków? MogÅ‚em w peÅ‚ni wykorzystać swojÄ… siłę. MiaÅ‚em jazdÄ™. JazdÄ™? Tak siÄ™ dzieje, gdy wszystko odbywa siÄ™ jak na autopilocie. Nieważne, leciaÅ‚em zawsze daleko i prawie zawsze najdalej ze wszystkich. ZanurzaÅ‚em siÄ™ w czymÅ› w rodzaju tunelu, nie pozwalaÅ‚em siÄ™ zdekoncentrować, nie rozmyÅ›laÅ‚em, robiÅ‚em, co do mnie należaÅ‚o, i czuÅ‚em siÄ™ przy tym wspaniale. Mój triumf opisywany byÅ‚ w mediach jako nadzwyczajny wyczyn. Mówiono o mnie „czÅ‚owiek ptak” i „żywy dowód na lekkość bytu”. Późnym popoÅ‚udniem zaskoczyÅ‚a mnie Rosi Kenzler wystÄ™pem kapeli z Hinterzarten. Wieczorem w dniu tego niebiaÅ„skiego zwyciÄ™stwa byÅ‚em prawie zbyt sÅ‚aby, by Å›wiÄ™tować. Mimo to, jak w poprzednich latach, udaliÅ›my siÄ™ z caÅ‚ym teamem do St Johann i bawiliÅ›my siÄ™ w towarzystwie skoczków z innych krajów aż do 03.00. CaÅ‚e napiÄ™cie wreszcie ustÄ…piÅ‚o. Nie marzyÅ‚em o niczym innym, jak tylko o tym, żeby siÄ™ wreszcie wyspać. Od dziesiÄ™ciu dni jeszcze mi siÄ™ to nie udaÅ‚o.
