Obecność Michaela Uhrmanna wśród piętnastu najlepszych skoczków nie jest zaskocznieniem. Wszak już od kilku lat Niemiec prezentuje się dobrze, skacząc bardzo równo. W sezonie 2002/03 pierwszy raz w swej karierze uplasował się w czołowej piętnastce. W minionym cyklu utrzymał się w niej awansując nawet o jedno miejsce. Obok Georga Spaetha okazał się być najlepszym skoczkiem niemieckim w Pucharze Świata, udało mu się również wygrać jeden konkurs.
14. Michael Uhrmann (Niemcy) – 501 punktów
Sezon rozpoczął tak sobie. Konkursy w Kuusamo wyszły mu raczej średnio. W pierwszym skakał niewiele ponad sto metrów w obu seriach, co dało mu łącznie dwudziestą szóstą lokatę. W drugim w jedynej serii było podobnie – uplasował się zaledwie dwa miejsca wyżej. Ale już w Trondheim Uhrmann błysnął formą. Zajął tam bardzo wysokie, piąte miejsce i mógł spokojnie mówić o niedosycie, gdyż po fenomenalnym pierwszym skoku (134 metry) prowadził, niestety w drugim uzyskał odległość o dziewiętnaście metrów krótszą. Dzięki temu konkursowi awansował na dwunaste miejsce w Pucharze Świata.
O ile u siebie w Titisee nie potwierdził dobrej formy będąc dopiero trzydziesty, to już w Engelbergu niemal powtórzył rezulat z Trondheim. Ósme miejsce mogło cieszyć – zwłaszcza, że tym razem to w drugim skoku zachwycił (osiągając 131 metrów). Przed Turniejem Czterech Skoczni Uhri w Pucharze Świata był trzynasty.
Turniej będzie Uhrmann wspominał raczej dobrze. Zwłaszcza otwierający konkurs w Obersdorfie. Po pierwszej serii pokonując w parze Hockego (który i tak do drugiej serii awansował), Michi uzyskał 128,5 metra, w drugiej poprawił się o trzy i pół metra, co dało mu w sumie bardzo wysoką, czwartą lokatę. W Nowy Rok w Ga-Pa było tylko trochę gorzej. Bez problemu wygrał parę z Happonenem. W obu seriach skakał równo, w granicach punktu K i zajął łącznie siódme miejsce. W Innsbrucku wypadł w Turnieju najgorzej, ale przecież nie źle, bo jedenastego miejsce w kategoriach porażki rozpatrywać nie można. W parze pokonał Higashiego (o jeden metr – nie przeszkodziło to Japończykowi w awansie) i znowu skakał dobrze i równo. Podobnie było w Bischofschofen. Tam znowu zmieścił się w pierwszej dziesiątce (na dziewiątym miejscu) i cały Turniej zakończył na miejscu siódmym. W Pucharze awansował tym samym do pierwszej dziesiątki.
Liberec przyniósł Uhrmannowi czternaste i trzynaste miejsce, ale było to dopiero preludium przed konkursem zakopiańskim. 17 stycznia 2004 polscy kibice byli świadkami życiowego sukcesu Michaela. Okazał się on lepszy od wszystkich rywali, we wspaniałym stylu wygrywając obie serie wynikami 134 i 126,5 metra. Był to jedyny konkurs w całym sezonie, w którym zwycięzcą był Niemiec – od wielu lat nie zdarzyło się coś takiego! Nieco go ten sukces chyba przystopował, bo potem zanotował sporą obniżkę formy. W drugi dzień w Zakopanem co prawda był czwarty po pierwszej serii, ale niestety konkurs zakończył na miejscu szesnastym. Do Japonii jechał jako skoczek numer osiem Pucharu Świata, ale nie było mu dane utrzymać tego miejsca długo.
Hakuba dla Uhrmanna skończyła się tak jak drugi konkurs w Polsce – dużym spadkiem w serii finałowej. Tyle, że tym razem z miejsca czternastego na dwudzieste dziewiąte (w drugiej serii skoczył 82 metry). W pierwszym konkursie w Sapporo nastąpiła poprawa. Uhrmann awansował z dwudziestej siódmej pozycji na czternastą (drugi skok na odległość 130,5 metra był doprawdy imponujący), ale dzień później nie zmieścił się nawet w trzydziestce. Po tych konkursach w Pucharze spadł na miejsce jedenaste.
U siebie w Niemczech wypadł całkiem nieźle. Loty w Oberstdorfie dały mu dwunastą lokatę (dwa razy przekroczył 190 metrów), a konkurs na największej „dużej” skoczni w Willingen lokatę czternastą. Nie spadł więc jeszcze wtedy w Pucharze Świata. W konkursie drużynowym prezentował się wręcz znakomicie, będąc najjaśniejszym punktem drużyny, która zajęła w nim trzecie miejsce (nawet raz przekroczył 140 metrów), napawało to optymizmem przed Mistrzostwami Świata w Lotach.
Mistrzostwa Świata w Planicy nie były dla Uhrmanna złe. Dziesiąte miejsce mogło cieszyć. Choć mógł wypaść lepiej – niestety w pierwszym skoku nie doleciał nawet do 180 metrów – w pozostałych przekroczył 200. W konkursie drużynowym obok Spaetha skakał najlepiej z Niemców. Ale słabsza forma wielkich Hannawalda i Schmitta nie pozwoliła naszym zachodnim sąsiadom cieszyć się z medalu.
W Salt Lake, Michi pierwszy raz od swojego zwycięstwa zmieścił się w najlepszej dziesiątce w konkursie pucharowym – także i ostatni raz w tym sezonie. Udało mu się awansować o dobrych parę miejsc w serii finałowej – tym razem z osiemnastego na dziesiąte. W konkursie drużynowym w Lahti już nie zachwycał, a w indywidualnym zajął raptem dwudziestą lokatę – kolejny raz psując drugi skok (po pierwszej serii był aż szósty). Konkurs w Kuopio był obok drugiego konkursu w Sapporo najsłabszym dla Uhrmanna – skokiem 109,5 metra ciężko zakwalifikować się do finałowej serii. W Pucharze spadł na dwunaste miejsce, ale jak wiemy nie zatrzymał się na nim. Całkiem nieźle wypadł w Lillehammer – znowu skakał równo i uplasował się na piętnastej pozycji, niemniej słabe dwudzieste szóste miejsce w Oslo spowodowało, iż w Pucharze Świata Michael dał się wyprzecić przez Ingebrigtsena i Ammanna, kończąc sezon na miejscu czternastym.
W ostatecznym rozrachunku jednak Uhrmann wypadł bardzo dobrze. Zajął najlepszą w swej karierze lokatę w Pucharze Świata, odniósł swe pierwsze zwycięstwo. Zwłaszcza w środkowej części sezonu zanotował kilka świetnych wyników. Czy gwiazda Uhrmanna jeszcze rozbłyśnie, czy wyczekiwany przez niemieckich
fanów skoków powrót Hanniego i Schmitta nie spowoduje usunięcia się w cień Michaela? Na to pytanie odpowie prawdopodobnie już przyszły sezon.
C.D.N