Andi Goldberger to jeden z tych zawodników, którzy na stałe wpisali się w historię skoków narciarskich. Choć nie ukrywajmy, jego kariera ma się już ku końcowi, to w zasadzie na razie ciężko jest wyobrazić sobie tę dyscyplinę sportową bez przesympatycznego Austriaka. Goldi skacze wciąż na wysokim poziomie i choć ostatni konkurs wygrał ponad 8 lat temu, to nigdy nie spadł poniżej pewnego pułapu. W sezonie 2003/04 nie zmieścił się co prawda w czołowej piętnastce, ale kolejny raz zajął miejsce w najlepszej dwudziestce Pucharu Świata (w której to od trzynastu sezonów nieprzerwanie jego nazwisko znaleźć można).
18. ANDREAS GOLDBERGER – 299 punktów
Austriak rozpoczął sezon naprawdę nieźle. W pierwszym konkursie w Kuusamo, po przeciętnej pierwszej serii (121 metrów i czternaste miejsce), w drugiej awansował na szóstą pozycję (skoczył 6 metrów dalej). Dwa dni później w najbardziej niesprawiedliwym konkursie sezonu był pięćdziesiąt sześć miejsc niżej – to efekt skoku na odległość 84 metry. W Trondheim było średnio. Niezły pierwszy skok (123,5 metra) w pierwszej serii i słabszy drugi (110 m.) dały mu siedemnastą lokatę. Po skandynawskich konkursach Andreas zajmował czternaste miejsce w PŚ.
W Neustadt uplasował się oczkow niżej (z tym, że tam była tylko jedna seria, w której uzyskał 121,5 metra). Za to zawody w Engelbergu w przypadku Goldbergera były wręcz kopią Trondheim. Dwunaste miejsce po pierwszym skoku i spadek na siedemnaste po drugim (mimo dłuższego o pół metra drugiego skoku – inni poprawili się bardziej). Mimo wszystko brak jakichś ewidentych wpadek pozwolił mu utrzymać miejsce w piętnastce (co prawda na jej końcu) przed Turniejem 4 Skoczni.
Obersdorf był niestety porażką Goldiego. Skokiem na 110,5 metra nie mógł nawet myśleć o pokonaniu Hannawalda – zajął w konkursie czterdzieste miejsce i tym samy jeszcze na starcie pogrzebał szanse na sukces w całym Turnieju. W Garmisch-Partenkirchen Andi znowu nie wygrał swej pary (lepszy okazał się Ammann), ale skok na 113 metrów wystarczył do awansu do drugiej serii jako lucky loser. W drugiej skoczył tylko metr dalej ale i tak awansował aż o 6 miejsc. W Innsbrucku, przed własną publicznością Andi skakał przecietnie: 116,5 i 115 metrów zapewniły mu tylko dwudziestą ósmą pozycję (a w parze pokonał J. Hautamaekiego). W Bischofshofen zanotował dla odmiany najlepszy występ w całym Turnieju. Tu Andi pierwszy skok miał świetny (129,5 metra - 10 miejsce), ale drugi nieco gorszy (125) co dało mu w rezultacie niezłe, dwunaste miejsce i przeciętne dwudzieste czwarte w turniejowej klasyfikacji. W Pucharze Świata spadł za to na miejsce dziewiętnaste.
Po Turnieju narciarski cyrk przeniósł się do Liberca. Tam pod nieobecność wielu znakomitych skoczków, sympatyczny Austriak skakał świetnie. W obu konkursach była tylko jedna seria. I w obu Goldi zajął szóste miejsce. Różniły się tylko odległości. W pierwszym konkursie - 122, a w drugim - 133 metry. Tak różny był poziom obu dni. Dzięki tym startom Andreas znalazł się na powrót w czołowiej piętnastce.
Niezłą formę utrzymał w Zakopanem. 17 stycznia skakał co prawda znowu nierówno: osiemnaste miejsce było efektem 120 metrów w pierwszej i 114,5 w drugiej. Za to dzień później Andi kolejny raz błysnął. Tym razem skakał bardzo równo. W pierwszej serii 120,5 m było dopiero dwudziestym pierwszym wynikiem serii. Za to w drugiej, przy masowym partaczeniu skoków przez wielu zawodników, tylko półtora metrów dalszy skok pozwolił mu awansować aż na szóstą lokatę. Pamiętam dobrze moment dekoracji pierwszej szóstki i szczęśliwą twarz Aleksandra Kwaśniewskiego. Nieczęsto wszak fotografuje się z tak wybitnymi sportowcami - zwłaszcza gdy się jest politykiem.
Goldi przesunął się na czternaste miejsce, ale do końca sezonu nie udało mu się ani razu zmieścić bodaj w czołowej piętnastce zawodów.
W stojącym na niskim poziomie konkursie w Hakubie zajął pięćdziesiątą trzecią lokatę skokiem na odległość 74 metry. Tego "wyczynu" na szczęście nie powtórzył, choć ciężko było mówić o jakiejś poprawie. Konkursy w Sapporo okazały się konkursami bez historii. W pierwszym był dwudziesty szósty, w drugim dwudziesty ósmy (z tym, że w drugim znowu zepsuł drugi skok). Mimo to (jeszcze) zachował miejsce czternaste w Pucharze Świata.
Pierwsze w tym sezonie loty w Obersdorfie nie przyniosły jakichś rewelacyjnych rezultatów. Andi skakał tam dość równo, ale znowu przeciętnie - 183 i 187,5 metrów byłemu rekordziście świata w długości skoku chluby nie przyniosły. Tak jak i trzykrotnemu zdobywcy Pucharu Świata chluby nie przyniosło dwudzieste trzecie miejsce. W Willingen niewiele się zmieniło. Znowu Goldi skakał równo i znowu przeciętnie, z tym że znalazł się oczko wyżej niż podczas Lotów. Nie wystąpił tam w konkursie drużynowym. Przed Mistrzostwami w Lotach Goldberger ciągle trzymał się w piętnastce Pucharu - z tym że już na samym jej końcu.
Na Mistrzostwach Świata w Lotach nie wystartował w konkursie indywidualnym. Ale zasady w reprezentacji Austrii każą wymieniać jednego z zawodników na rezerwowego przed konkursem drużynowym. Goldi wystąpił więc w nim. I choć w sumie ze wszystkich Austriaków skakał najsłabiej, to na tyle dobrze (197 i 197,5), że wraz z Loitzlem, Widhoelzlem i młodszym od niego o bez mała 15 lat (to rzadki przypadek - taka różnica wieku) Morgensternem zdobył w nim brązowy medal - kolejny w jego kolekcji, na pewno jeden z ostatnich.
Po Mistrzostwach nasz bohater stracił niestety dobrą formę. W Salt Lake City skoczył ledwie 99,5 metra (44 miejsce), w Lahti w indywidualnym konkursie (do drużyny się bowiem nie załapał) tylko 110 - również nie pozwoliło mu to zająć miejsca w trzydziestce. W Pucharze Świata wypadł więc poza piętnastkę i do niej już nie wrócił. Wydawało się, że odmienić się może w Kuopio. Po niezłym pierwszym skoku (116 metrów) był piętnasty. Niestety spadł o czternaście miejsc następnym skokiem na odległość 107 metrów. Nieco lepiej wypadł w Lillehammer, z tym że znowu w drugiej serii miast lepiej skoczył słabo (117 metrów - w pierwszej 124). Zajął tam dwudzieste szóste miejsce. Na zakończenie sezonu w Holmenkollen odbyła się jedna seria, a że w większości konkursów Goldi miał ją lepszą - skokiem 112 metrów uzyskał dziewiętnastą lokatę - a w Pucharze Świata był oczko wyżej.
Pomimo tego iż miniony sezon był dla Andreasa Goldbergera najgorszym od roku 1991, to pierwszą część cyklu miał dość udaną. Zresztą osiągnął w tym sporcie tyle, że właściwie już 3-4 lata temu mógł się wycofać, albo uśrednić, a i tak byłby wspominany jako wielki skoczek (vide: Bredesen). Andi jednak skacze nadal na całkiem wysokim poziomie. Być może był to jego ostatni sezon - albowiem ponoć nosi się z zamiarem wycofania. Na pewno światowe skoki bez jego uśmiechniętej i wiecznie dziecinnej twarzy stracą na swym uroku. Ja mam osobiście nadzieję, iż jeszcze w przyszłym sezonie pokaże się na skoczniach świata i wygra jakiś konkurs na pożegnanie wielkiego sportu. Myślę, że na to czekają wszyscy fani skoków.