Akselemu Kokkonenowi od kilku lat wróży się wielką karierę. W końcu jego nazwisko nosił wspaniały przed laty skoczek Pentti Kokkonen (niektórzy komentatorzy biorąc to za dobrą monetę, uczynili z Penttiego ojca Akselego), ale aż do tego sezonu Akseli skakał raczej przeciętnie. W cyklu 2002/2003 był klasyfikowany dopiero w piątej dziesiątce. Jednak w tym sezonie Aksu skakał już naprawdę dobrze. Jako ciekawostkę można dodać, że dziewiętnasta pozycja Kokkonena to dopiero piąte miejsce spośród wszystkich Finów, co stawia go wyżej od piątego Norwega (Lars Bystoel był 21).
19. AKSELI KOKKONEN (FINLANDIA) – 280 punktów
Nowy, wspaniały Fin?
Przed sezonem zimowym, błysnął formą w letnim GP, który zakończył na świetnym drugim miejscu. Ale to o niczym jeszcze nie świadczyło. Wszak drugie miejsce w Letnim GP zajął swego czasu Clint Jones, który zimą nigdy niczym nie zachwycił. Akseli zimowy sezon zaczął od bardzo dobrych skoków w Kuusamo. W pierwszej serii inauguracyjnego konkursu było jeszcze bardzo przeciętnie – raptem 110 metrów i dwudzieste siódme miejsce, za to w drugiej serii skoczył 123 metry i zajął ostatecznie, niezłą osiemnastą pozycję. Dwa dni później, w wielokrotnie powtarzanym i przerywanym drugim konkursie, młody Fin zajął przy silnym wietrze i losowych warunkach, najlepsze w swej dotychczasowej karierze – piąte miejsce (znowu uzyskał 123 metry).
W Trodheim Akseli ponownie błysnął formą. Zajął tam całkiem dobre – piętnaste miejsce (co ciekawe, choć w pierwszej serii skoczył 120 metrów – pięć metrów dalej niż w drugiej – zajmował po niej dopiero dwudziestą lokatę). Po pierwszych trzech konkusach Kokkonen był bardzo wysoko – aż na ósmej pozycji. W dwóch następnych konkursach było jednak nieco gorzej. W pierwszym z nich (Neustadt) nawet bardzo źle – dopiero trzydzieste piąte miejsce (pomimo nienajgorszego rezultatu 117 metrów), w Engelbergu niewiele lepiej – jedynie dwudziesta ósma pozycja (tylko 116 i 109 metrów). Przed Turniejem Czterech Skoczni Akseli ostatecznie wypadł poza piętnastkę i do tej piętnastki już niestety nie wrócił.
W Obersdorfie zajął miejsce szesnaste. Przyzwoity w pierwszej serii (122 metry) skok dał mu dziewiętnastą pozycję, bardzo dobry w drugiej (127 metrów) pozwolił mu awansować. Warto dodać, że w pierwszej serii miał za przeciwnika Kuettela, który w drugiej serii również się znalazł. Nowy Rok jednak przywitał w gorszym stylu. Tym razem akurat po pierwszej serii był szesnasty (skoczył 114 metrów i bez problemów wygrał z Lieglem), w drugiej miał za to jeden z najgorszych rezultatów (raptem 105,5 metra) i spadł siedem oczek niżej. W Innsbrucku zaprzepaścił szanse, na dobre miejsce w Turnieju 4 Skoczni. Zajął tam trzydzieste trzecie miejsce, skacząc na odległość 116,5 metrów. Skoczył co prawda lepiej, niż na przykład Adam Małysz, ale jego przeciwnik Chedal zdobył dokładnie pół punktu więcej i Kokkonen musiał pożegnać się z drugą serią. Choć nawet gdyby system KO nie obowiązywał Akseli i tak nie zmieściłby się w trzydziestce, więc o pechu nie ma co mówić. W Bischofschofen już bez systemu KO zajął dwudzieste piąte miejsce, oddając jak na warunki skoczni dość przeciętne skoki (122 i 116,5 metra). W Turnieju 4 Skoczni zajął łącznie dwudzieste piąte miejsce, w Pucharze natomiast spadł na dwudzieste.
Podobnie jak Schmitt, Małysz, czy Pettersen Aksu odpuścił sobie Liberec (jedną z przyczyn były również testy jakich spodziewał się w szkole, jak wiadomo Akseli jest tegorocznym maturzystą). W Zakopanem wypadł naprawdę nieźle. O ile w pierwszym konkursie widać było tylko pewną poprawę to w drugim zajął bardzo dobre siódme miejsce. Co ciekawe ani pierwszy (124,5 metra), ani drugi skok (117,5) nie były próbami na miarę pierwszej dziesiątki danej serii, jednakże nierówne skoki innych zawodników pomogły wydatnie Akselemu, który takich wahań nie miał. Po Zakopanem Kokkonen zajmował dwudziestą drugą pozycję w PŚ (przed Zakopanem spadł bowiem na dwudzieste piąte miejsce z powodu absencji w Libercu).
W Kraju Kwitnącej Wiśni nasz bohater skakał dalej na bardzo wysokim poziomie. W Hakubie, w pierwszej serii dość kuriozalnych zawodów, skok na odległość 103 metrów dał mu jedenaste miejsce po pierwszej serii, które poprawił o jedno oczko skokiem szesnaście i pół metra dłuższym w drugiej. Jak to drzewiej bywało u Akselego, w następnym konkursie było dokładnie na odwrót. 129 metrów po pierwszej serii dawało mu szóstą lokatę, a 115 w drugiej umieściło go na miejscu tuż za pierwszą dziesiątką. Za to dzień później powtórzyła się sytuacja z Hakuby. Szesnaste miejsce po pierwszej serii (120 metrów) i awans na dziesiąte w drugiej (skoczył co prawda tylko dwa metry dalej, ale to wystarczyło). Z Japonii wyjechał Kokkonen na osiemnastym miejscu w PŚ.
Po powrocie do Europy skoczkowie stawili się w Obersdorfie na lotach. W konkursie tym brało udział raptem 32 skoczków, więc słaby skok 165 metrów dał Akselemu awans do drugiej serii z 30 miejsca. I choć 191 metrów w drugiej próbie było niezłym rezultatem zajął tylko 29 miejsce (awansował dzięki absencji Pettersena w drugiej serii). W Willingen w Walentynki było jeszcze gorzej. Słabe jak na 130 metrowy obiekt 118,5 metra, dało mu tylko 31 miejsce tym samym Aksu nie znalazł się w konkursie drużynowym. Nie wystąpił też na MŚ w Lotach, choć pojechał tam z drużyną. Na treningach jednak nie zdołał przekonać do siebie Nikunena. Akseli odpuścił konkursy w Salt Lake City, ale nie stracił zbyt wiele (spadł tylko na 21 miejsce w klasyfikacji) ponieważ jeden z amerykańskich konkursów został odwołany.
W Lahti rozpoczął 6 marca od zawodów drużynowych, w którym razem z kolegami skakał równo i dobrze, co dało Finom drugie miejsce. W indywidualnym konkursie dzień później zaczął od dwudziestego siódmego miejsca po pierwszej serii (za skok 116,5), w drugim pomimo skoku o dwa i pół metry krótszego awansował na pozycję 21, a w PŚ na 20. Z pierwszej dwudziestki wyrzucić się już nie dał. Trzy dni później w Kuopio znowu było 21 miejsce. Dwa skoki podobnej długości (114 i 115 metrów) zadecydowały o tym. W Lillehammer Akseli skakał znowu równo, ale znacznie lepiej niż w Finlandii (128, 5 i 128), co dało mu dziesiątą lokatę. W Pucharze Świata awansował ostatecznie na dziewiętnastą lokatę, z której nie spadł pomimo tylko trzydziestego czwartego miejsca w Oslo (jego największy rywal do tej lokaty Schmitt nie odrobił straty – zabrakło mu do tego 4 punktów).
Dziewiętnaste miejsce należy na pewno uznać za sukces tego młodego skoczka. Fakt, że to dopiero drugi sezon, w którym się pokazał, świadczy o sporym potencjale Kokkonena. Choć zabrakło mu szczególnie znakomitych rezultatów Akseli skakał przez cały sezon po prostu dobrze, co pozwoliło mu wyprzedzić mających czasami tylko przebłyski formy Hannawalda, Widhoelzla czy Bardala albo skaczącego tylko przez pół sezonu Higashiego. Trzeba też przyznać, że w przeciwieństwie do równie zdolnych Janne Happonena czy Arttu Lappi potrafił się znaleźć w światowych skokach. Życzę mu jak najlepiej w nadchodzących sezonach i myślę, że niedługo może się przebić do najściślejszej czołówki.
C.D.N