Jeden z najbardziej doświadczonych czeskich skoczków, Jan Matura, ogłosił, że wkrótce zakończy swoją karierę zawodniczą. W planach ma jeszcze tylko kilka konkursów w swoim kraju...
W Pucharze Świata w skokach występował przez piętnaście sezonów, odnosząc dwa zwycięstwa w zawodach tej rangi. 37-latek na najwyższym stopniu podium stanął dwukrotnie w Sapporo w 2013 roku. Krótko po tym jeszcze dwa razy znalazł się w czołowej trójce zawodów w Harrachowie, gdzie najpierw był trzeci, a potem drugi. Najwyższą lokatę w klasyfikacji generalnej zdobył w tym samym sezonie (2012/2013), będąc sklasyfikowanym na dziesiątym miejscu.
- To są moje największe sukcesy, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Doceniam także czwarte miejsce z drużyną w kombinacji norweskiej na mistrzostwach świata w 1997 roku w Trondheim - powiedział Matura w wywiadzie dla ČTK. Należy tutaj wspomnieć, że Matura przeszedł z kombinacji do skoków na "pełny etat" w 2001 roku.
Ze skoczkami wraz z drużyną zajął piąte miejsce w 2013 roku na dużej skoczni.
- W 1997 roku w Trondheim, jako część drużyny, doświadczyłem ceremonii medalowej dla siebie. Chociaż nigdy nie udało mi się wywalczyć medalu, to było niezapomniane przeżycie - wspominał.
Jako 37-latek był jednym z najstarszych zawodników w Pucharze Świata, ale ta zima nie należała do udanych. Sympatyczny Czech nie zdołał zdobyć nawet jednego punktu do klasyfikacji generalnej.
- Zawsze wierzyłem, że jeszcze może się coś udać, ale do samego końca nie zdobyłem ani jednego punktu. Nawet kiedy udawały mi się skoki na pewnym poziomie, to w Pucharze Świata to już nie było to - żalił się.
Już w Planicy wiedział, że startuje na tej skoczni po raz ostatni.
- Odczuwam ból w obu kolanach i plecach znacznie bardziej niż jeszcze rok temu - przyznał.
Czech na skoczni jednak jeszcze się pojawi - na pożegnanie wystąpi w trzech konkursach w tradycyjnych zawodach pokazowych w Łomnicy nad Popelkou, w Pucharze Kontynentalnym we Frenštácie pod Radhoštěm i w letnich mistrzostwach Czech w Libercu. Zatrzega jednak: - O ile zmieszczę się w kombinezon.
Pytany, czemu nie poczekał z tą decyzją do zakończenia kolejnego - olimpijskiego - sezonu, przyznał:
- Myślałem o tym, ale już zabrakło motywacji do tego. Mam rodzinę, a wtedy człowiek musi myśleć inaczej, a nie głupio wierzyć i mieć nadzieję, że się uda.
Matura z uśmiechem i pewną satysfakcją patrzy wstecz:
- Coś osiągnąłem. W Pucharze Świata podczas swojej kariery pokonałem wszystkich skoczków, którzy startowali w mojej erze - Ahonena, Schlierenzauera i Małysza. Każdego z nich.
W sumie wystąpił w 265 konkursach Pucharu Świata, a jego rekord życiowy to 224,5 metra.
- Chciałem go chociaż zaokrąglić albo skoczyć 230 metrów, ale nie udało mi się - zażartował.
Na pamiątkę w domu ma kombinezon, w którym wygrał w Sapporo, a także narty i - jak mówi - multum numerów startowych, których jednak nie eksponuje, tylko czasem spogląda na nie z nostalgią. Teraz jednak skupi się na kolejnym etapie swojego życia, który chce, aby również był związany ze skokami. Wkrótce zdecyduje, w jakim charakterze.