Stefan Kraft został mistrzem świata na skoczni normalnej. W Lahti Austriak pokonał Andreasa Wellingera i Markusa Eisenbichlera. W czołowej dziesiątce mieliśmy trzech Polaków, jednak żaden z nich nie stanął na podium...

Na początek konkursu belkę startową ustawiono w progu jedenastym. Warunki nie odbiegały od tego, co widzieliśmy podczas serii próbnej - wiatr wiał z niewielką prędkością. Pierwsze skoki - jak to zwykle bywa - nie były zbyt dalekie. Stosunkowo dobrze - jak na tę fazę - spisał się Killian Peier. Szwajcar był pierwszym zawodnikiem, który przekroczył punkt K - wylądował na 93. metrze i na dłużej objął prowadzenie.

Za plecami Peiera plasowali się najpierw Ville Larinto (89,5 m), później Janne Ahonen (90,5 m) - Szwajcar jednak wciąż prowadził, aż wreszcie zapewnił sobie awans do drugiej serii. Z pierwszego miejsca zepchnął go dopiero startujący z numerem dwudziestym drugim Johann Andre Forfang. Norweg, który wcześniej bardzo dobrze spisywał się na treningach, uzyskał 93 metry - po dodaniu wyższych not za styl i bonifikaty za warunki Forfang miał 2,4 punktu przewagi nad Szwajcarem.

Teraz to Norweg długo nie chciał opuścić pierwszego miejsca, podczas gdy w czołówce plasowali się m.in. Gregor Schlierenzauer (89,5 m), Simon Ammann (91,5 m) czy Taku Takeuchi (94,5 m); z kolei Roman Koudelka doleciał do 93. metra i zrównał się z Forfangiem. Po przerwie technicznej obu wyprzedził Daiki Ito (95,5 m).

Wreszcie doczekaliśmy się pierwszego z Polaków. Dawid Kubacki nie zawiódł - w bardzo dobrym stylu poleciał na odległość 96,5 metra, co pozwoliło mu objąć wyraźne prowadzenie. Gorzej spisał się Piotr Żyła - 91,5 metra dało mu co prawda awans do finału, ale wyeliminowało z walki o medale.

Warunki dość istotnie pogorszyły się w trakcie skoku Markusa Eisenbichlera - Niemiec startował przy wietrze 0,5 m/s w plecy i doleciał do 95. metra. Bonifikata była spora, ale podopieczny Wernera Schustera przegrał z Polakiem niższymi notami za styl. Przed Kubackiego wysunął się natomiast Michael Hayboeck (98 metrów, wiatr 0,09 m/s w plecy - 1,6 punktu przewagi).

Bliżej (96,5 m), ale w gorszych warunkach (0,31 m/s w plecy) startował Andreas Wellinger. Po zsumowaniu wszystkich składowych Niemiec wyszedł na prowadzenie i utrzymał je po skoku Macieja Kota (95 m, wiatr 0,42 m/s w plecy - miejsce piąte, jednak z niewielką stratą do Wellingera).

Wellingera nie wyprzedzili Domen Prevc (89 m - koniec konkursu dla Słoweńca) i Daniel Andre Tande (92,5 m - dopiero siedemnasty), zrobił to za to Stefan Kraft (99,5 m przy wietrze 0,03 m/s). I to Austriak prowadził na półmetku konkursu - kończący pierwszą serię Kamil Stoch w bardzo dobrym stylu osiągnął 96,5 metra (wiatr 0,08 m/s w plecy) i był czwarty.


Przed drugą serią pozycja belki startowej nie uległa zmianom, podobnie warunki w powietrzu. Niezmienne jest również to, że na początku każdej rundy nie obserwujemy dalekich skoków, ale akcja rozkręca się z czasem.

Pierwszy skok za czerwoną linię zanotowaliśmy dosyć szybko - Davide Bresadola uzyskał 90,5 metra. Po nim na prowadzenie wychodzili Ville Larinto (90 m) i Jakub Janda (90 m), a za plecami tego ostatniego plasowali się inni utytułowani skoczkowie - Janne Ahonen (89,5 m) i Gregor Schlierenzauer (90 m).

Kolejnymi liderami zostawali Jewgienij Klimow (90,5 m), Simon Ammann (92 m, choć w gorszym stylu) oraz - co bardzo nas cieszyło - Piotr Żyła. Polak doleciał do 94. metra, wylądował w niezłym stylu i wyprzedził Szwajcara o niespełna pięć punktów.

Nie cieszyliśmy się długo z prowadzenia wiślanina - po chwili na odległość 94,5 metra poleciał Daniel Andre Tande. Norweg otrzymał co prawda niższe noty za styl, ale za to miał wyższą bonifikatę za warunki. To dało mu prowadzenie, którego po kilku minutach pozbawił go jedyny Słoweniec w drugiej serii - Peter Prevc (95 m).

Najlepszym Norwegiem indywidualnego konkursu na skoczni normalnej został z kolei - czego jeszcze kilka dni temu trudno było się spodziewać - Johann Andre Forfang. W drugiej serii 21-latek uzyskał 98,5 metra i wyraźnie wyprzedzał Prevca oraz trzech kolegów z reprezentacji.

Po kilku słabszych skokach rywali Forfang wciąż był na czele - i wreszcie awansował do czołowej dziesiątki. Bliżej lądowali m.in. Richard Freitag (96 m), Manuel Fettner (94,5 m) i Daiki Ito (94,5 m). Liczyliśmy, że na tym się skończy - kolejnym zawodnikiem na górze był bowiem Maciej Kot.

I rzeczywiście - Polak uzyskał 95,5 metra i wyszedł na prowadzenie. Miejsce w czołowej siódemce było już pewne, jednak do zakończenia rywalizacji pozostawało jednak jeszcze sześciu zawodników. I już pierwszy z nich wyprzedził Kota - Markus Eisenbichler poleciał na odległość 100,5 metra.

Pozycja Kota poprawiła się za to po następnym skoku - problem w tym, że oddawał go Dawid Kubacki. 93,5 metra w tym momencie dawało czwarte miejsce. Eisenbichlera nie wyprzedził także Kamil Stoch (99 metrów - druga lokata).

W czołowej dziesiątce mieliśmy więc trzech Polaków, ale czy medal? O tym miały zadecydować trzy ostatnie próby. Pierwszą oddał Michael Hayboeck - Austriak zawalił swoją próbę (95,5 m ze słabym lądowaniem - czwarty), z czego cieszył się już pewny medalu Eisenbichler.

Medal mógł już wieszać na swojej szyi także Andreas Wellinger (100 metrów w świetnym stylu - prowadzenie). Niemcy mieli już więc dwa miejsca na podium - najwyższe jednak należało do Stefana Krafta, który w bardzo dobrym stylu doleciał do 98. metra. Austriak pokonał Wellingera o 2,1 punktu, a jednocześnie zepchnął Kamila Stocha z pozycji medalowej...


tabela medalowa MŚ Lahti 2017 »<