To nie były wymarzone zawody dla naszych skoczków. Zamiast objąć prowadzenie w Pucharze Narodów Polacy spadli na trzecie miejsce w klasyfikacji drużynowej, a Maciej Kot - na czwarte w indywidualnej.
Jeszcze na półmetku rywalizacji wyglądało to całkiem dobrze - w czołowej dziesiątce mieliśmy Dawida Kubackiego i Kamila Stocha, natomiast Stefan Hula plasował się na jedenastym miejscu. W finale wszyscy trzej stracili swoje pozycje, za to Maciej Kot i Piotr Żyła awansowali z trzeciej dziesiątki do drugiej.
Ostatecznie najwyżej spośród naszych reprezentantów - na dziewiątym miejscu - uplasował się Stoch.
- Pierwszy skok był bardzo dobry, choć minimalnie spóźniony. Jestem z niego zadowolony. Żal mi tego drugiego, ale wynik w czołowej dziesiątce jest dla mnie satysfakcjonujący. Cieszę się, że moje skoki nadal są na dobrym poziomie - podsumował swój dzisiejszy występ Stoch. - Starałem się wykonać swoją pracę. Dziś zrobiłem ją w 70%, w ostatnim skoku odbicie nie było płynne i było trochę nerwowości - dodał.
Dwunastą lokatę zajął z kolei Maciej Kot, który po pierwszej serii był dopiero 24. Zakopiańczyk nie ukrywa, że skocznia Titlis nie należy do jego ulubionych.
- Wszystkie skoki były dla mnie trudne, ciężko mi odnaleźć odpowiednią pozycję najazdową. Trzeba przeanalizować te skoki, aby ją znaleźć - przyznał, jednocześnie dodając: - Nie zawsze jest się na szczycie. Jedne zawody nic nie zmieniają. Dobre skoki nadal są w głowie, trzeba tylko znaleźć odpowiednią pozycję, wrócić jutro na skocznię z pozytywnym nastawieniem i walczyć - zakończył.