Średnio w sobotę, słabo w niedzielę - Łukasz Kruczek nie ma po minionym weekendzie szczególnych powodów do radości. Mimo to szkoleniowiec wierzy, że jego podopieczni szybko powrócą do formy.

- Wczorajszy konkurs [sobotni, drużynowy - red.] był takim, jakiego chcieliśmy - owszem, z mankamentami, ale spokojny. Dziś trochę to się rozjechało, konkurs w naszym wykonaniu był słaby. Jedynie Kamil skoczył "pół konkursu" na swoim poziomie. Jego pierwszy skok był takim, jakie obserwowaliśmy na treningu. W drugim za szybko się "wypłaszczył" i stracił całą prędkość potrzebną, by odlecieć - ocenił postawę podopiecznych Łukasz Kruczek. - Przyzwoitą próbę oddał Jasiek Ziobro, ale bez telemarku nie miał szans, żeby być w finale. Jedynym, którego można w jakiś sposób wytłumaczyć, był Klemens Murańka - miał ekstremalnego pecha.

- Pozostali wyglądają tak, jakby wzięli na siebie zbyt duży ciężar - dodał. - Kamil ukończył zawody na trzynastym miejscu, a na ostatnich treningach nie był tym, który skakał najlepiej - byli lepsi.

Co powinni w takim razie zrobić nasi skoczkowie, aby mogli być zadowoleni ze swoich występów?

- Zawodnicy muszą skakać normalnie, tak jak umieją. Nie można mierzyć bardzo wysoko, zapominając, jak to zrealizować - stwierdził Kruczek. - Zawodnicy są świadomi, gdzie jest problem - nie tłamszą tego w sobie. To nie jest sytuacja, jakiej oczekiwaliśmy, ale do szybkiego ogarnięcia - zapewnił.

Z Klingenthal nasi skoczkowie wrócili do Polski, a już wkrótce udadzą się na kolejne zawody Pucharu Świata do fińskiej Ruki. W składzie drużyny nastąpi jedna zmiana - zamiast Bartłomieja Kłuska na północ poleci Stefan Hula.

- Teraz przed nami dwa dni odpoczynku i mierzymy się z kolejnym konkursem - zakończył Kruczek.