Wydawało się, że Andreas Wellinger wyszedł bez szwanku z groźnie wyglądającego upadku podczas zawodów Pucharu Świata w Kuusamo. Dziewiętnastoletni Niemiec musi jednak opuścić kilka konkursów...
Wellinger zaraz po upadku w Finlandii przeszedł podstawowe badania, które wykluczyły złamania i urazy głowy. Dopiero w Niemczech miał zostać poddany szczegółowej diagnostyce. Jak się okazało, bark Wellingera nie jest tak w dobrym stanie, jak wykazywały pierwsze badania w Kuusamo. Niemiec ma zwichnięty obojczyk i obrażenia kręgosłupa.
- Upadek i obrażenia, które odniosłem, bardzo mnie drażnią - tego błędu, który był przyczyną upadku, można było uniknąć - skomentował Wellinger. - Najbliższe zawody muszę niestety opuścić. Z jednej strony jestem szczęśliwy, że nie stało mi się coś o wiele gorszego. Teraz chciałbym wrócić na skocznię najszybciej jak to możliwe.
Obecnie w planach nie ma operacji uszkodzonego barku.
- Leczenie zachowawcze na razie wystarcza. Dzięki temu zwichnięty staw zostanie wyleczony - powiedział lekarz niemieckiej drużyny Mark Dorfmüller.
Na razie nie wiadomo, kiedy Andreas Wellinger wróci do rywalizacji w Pucharze Świata. Nie jest również jasne, czy dziewiętnastolatek wystąpi w 63. Turnieju Czterech Skoczni.
Także Werner Schuster ubolewa nad kontuzją swojego zawodnika, który w Kuusamo i Klingenthal prezentował dobrą formę.
- Andreas nie odniósł bardzo poważnych obrażeń, ale szkoda, że nie będzie wsparciem dla naszej drużyny podczas kolejnych konkursów. Był w dobrej dyspozycji - powiedział Schuster. - Przeanalizowaliśmy przyczyny upadku i faktycznie był to błąd zawodnika. Andi był bardzo zmotywowany po dobrych skokach na treningach i chciał potwierdzić swoją dyspozycję w konkursie. Andreas jest inteligentnym chłopakiem i wyciągnie z tego wydarzenia wnioski. Przede wszystkim musi swoją technikę skoku dopasować do warunków.
Andreasowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia!