Miniony weekend z Pucharem Świata w Ruce nie był szczególnie pracowity dla naszych zawodników. Jednym udało się oddać dwa skoki, inni skoczyli tylko raz, a wolny czas wypełniali grą w karty...
Do tych - łagodnie mówiąc - mniej zadowolonych z warunków atmosferycznych, które nie pozwoliły na rozegranie choćby jednej serii konkursowej, należał Jan Ziobro:
- O d... rozbić takie zawody! Wiatr kręcił raz tak, raz inaczej - narzekał. - Nie mam do nikogo żalu, ale tak być nie powinno. Zawody w Kuusamo nie mają sensu. Co rok jest to samo, co rok jedziemy na wycieczkę. W tej chwili myślę o tym, żeby tu więcej nie przyjeżdżać - oznajmił.
Wtórował mu Klemens Murańka, który w odwołanej serii konkursowej skoczył najlepiej spośród naszych reprezentantów (121 m w momencie przerwania rywalizacji dawało mu czwarte miejsce):
- Co roku jest tak samo. Zaliczyłem fajny skok, ale generalnie to wszystko było niesprawiedliwe, bo tych przede mną "wycinało". Organizatorzy próbowali przeprowadzić ten konkurs na siłę - skarżył się zakopiańczyk.
Pozytywy starali się za to dostrzegać dwaj zawodnicy, którzy na Rukatunturi oddali zaledwie po jednym skoku. Trzeba dodać, że ich próby były całkiem udane.
- Cieszę się, że skoczyłem chociaż raz. Warto więc było przyjść na skocznię - mówił Kamil Stoch, który podczas treningu wylądował na 135. metrze. - Szkoda, że warunki pogorszyły się na tyle, że nie udało się dokończyć konkursu.
Jeszcze bardziej zadowolony z przebiegu weekendu był Piotr Żyła, choć w jego przypadku powody były trochę inne...
- Mnie się w Finlandii podobało. Leżało się w hotelu, grało w karty i w kulki. Taki urlop w Kuusamo, tylko bez piwa. Żyć, nie umierać! - cieszył się wiślanin, po czym stwierdził już poważniej: - Taki bywa ten sport. Wiadomo, że organizatorzy trochę się boją, ale gdybym ja podejmował decyzję, wciskałbym wszystkim zielone światło - zadeklarował.
Szczęśliwie dla zawodników Żyła na razie nie ma w planach zastąpienia Mirana Tepesa. Zamiast tego już w tym tygodniu czekają go (jak i jego kolegów) treningi na zaśnieżonej Wielkiej Krokwi:
- Oswoimy się ze śniegiem, bo dotąd mam na koncie pięć "zimowych" skoków. Myślę, że od następnego konkursu powinno być już dobrze. Wcześniej trochę brakowało mi czucia, ale wszystko zaczyna wracać do normy - zakończył z optymizmem.