W ostatnich tygodniach Kamil Stoch - podobnie jak inni polscy skoczkowie - angażował się w różne projekty, niekoniecznie bezpośrednio związane ze skokami. Jak jednak zapewnia mistrz olimpijski z Soczi, lato nie jest dla niego czasem odpoczynku.

- Pracuję na pełnych obrotach. Lato to czas, gdy przygotowania do kolejnego sezonu idą już pełną parą. Właśnie skończyliśmy obóz przygotowawczy pod Władysławowem, a przed nami jeszcze wiele takich zgrupowań - stwierdził Stoch. - Miałem chwilę oddechu w kwietniu, ale nie wyjechałem na wakacje. Spędziłem ten czas w domu, w Zębie. Wspólnie z żoną zdecydowaliśmy, że dość już wyjazdów. Dom jest dla mnie twierdzą, odskocznią nie tylko od skoczni, ale też popularności. Nigdzie nie udaje mi się tak wyciszyć, wyluzować i nabrać dystansu, jak właśnie tam. Być może pod koniec sierpnia uda się jeszcze wykroić kilka dni wolnego i wtedy zapewne wyjadę gdzieś z żoną. Teraz jednak nadszedł już czas na rozpoczęcie przygotowań do sezonu i walkę o nowe cele.

28-latek przyznaje, że mimo iż w skokach zdobył już prawie wszystko - jest bowiem zdobywcą Kryształowej Kuli, podwójnym mistrzem olimpijskim i mistrzem świata - motywacji do dalszych działań mu nie brakuje:

- Zawsze udaje się ją znaleźć. To, że udało się osiągnąć sukces, nie oznacza, że można osiąść na laurach. Sztuką nie jest wejść na szczyt, ale się na nim utrzymać lub wspiąć na niego ponownie - i taki jest właśnie mój cel na najbliższy sezon. Zwłaszcza że ten ostatni był dla mnie bardzo trudny, głównie przez kontuzję. Kolejny musi być lepszy - zapowiedział najlepszy polski skoczek.

Co ciekawe, Stoch, pytany o najważniejszy moment w swojej karierze, nie wskazuje XXII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi:

- Pojedynczej chwili nie jestem w stanie wymienić, chyba takiej nie było, za to najważniejszym sezonem był dla mnie ten w 2011 roku. Wygrałem wówczas swój pierwszy konkurs Pucharu Świata - i to w dodatku w Zakopanem. To był sezon, w którym karierę kończył Adam Małysz, a ja dopiero zacząłem pukać do drzwi czołówki skoczków. Coś się we mnie wtedy odblokowało; uwierzyłem, że wkrótce może nadejść mój czas - wyjaśnił.

Od pewnego czasu wiadomo, że w przeciwieństwie do większości swoich kolegów ze skoczni Kamil Stoch jest miłośnikiem kultury wysokiej - chętnie słucha muzyki poważnej, bywa w operach czy teatrach i - jak przyznaje - jest to zasługa jego żony:

- Czytam też sporo książek, a wszystkim zaraża mnie żona. To jej pasje, a ja jestem "na doczepkę". Ale nie ukrywam, że obcowanie z kulturą wyższą stało się dla mnie ważne i potrzebne. Pozwala mi to nieco się zdystansować, złapać równowagę. Dzisiejsze popularne formy spędzania wolnego czasu najczęściej skierowane są w stronę wywołania emocji i napięcia, ale tego mam pod dostatkiem na co dzień. Stąd wolę pójść do teatru lub opery, wyciszyć się i po prostu odpocząć - przyznał skoczek.