Na kolana i do Częstochowy po wybaczenie wszyscy niedowiarkowie, którzy zwątpili w wielkość Adama Małysza. Dziś Polak powrócił z dalekiej podróży! Zdobył złoty medal na MŚ na skoczni K-120 w Predazzo bijąc przy tym rekord skoczni. Drugi był Matti Hautamaeki, a trzeci Noriaki Kasai. Sven Hannawald uplasował się dopiero na 7. miejscu. Słaby występ zaliczyli faworyci jutrzejszej drużynówki - Austriacy. Najlepszy z nich był Florian Liegl, który zajął dopiero 8. pozycję. Dobrze wypadł Marcin Bachleda (27 miejsce). Pozostali Polacy nie zakwalifikowali się do II serii. Słabo zaprezentowali się także Christian Nagiller z Austrii i Janne Ahonen z Finlandii, któzy mogą stracić miejsce w drużynie.

W sobotni wieczór odbył się pierwszy indywidualny konkurs skoków narciarskich na Mistrzostwach Świata w Predazzo/Val di Fiemme. Areną zmagań skoczków był obiekt o punkcie konstrukcyjnym 120 metrów. Już od środy zawodnicy mieli możliwość treningów. Zdecydowanie najlepiej spisywali się na nich Matti Hautamaeki i Noriaki Kasai. Na przedkonkursowej serii próbnej najdalej skoczył Adam Małysz i to dało nam jeszcze większą nadzieję na medal. Przy doskonałej pogodzie konkurs rozpoczęto o 18:00. Pierwszy na skoczni pokazał się reprezentant gospodarzy - Giancarlo Adami. Nie popisał się jednak uzyskując z 15 belki zaledwie 97 metrów. Po nim startowali dwaj reprezentanci Rosji - Alexei Silaev i Valery Kobelev. Obaj dolecieli na 108 metr.
Pierwszą przyzwoitą odległością był wynik Jana Matury z Czech (120,5 m). Reprezentant naszych południowych sąsiadów objął prowadzenie w konkursie. Do Matury nie dostroili się koledzy z kadry. Lukas Hlava skoczył 106,5 metra, a świeżo upieczony mistrz Czech - Jan Mazoch zaledwie 99 metrów. Nieco lepiej wypadli Polacy. Robert Mateja i Tomisław Tajner skoczyli po 109,0 m, a Marcin Bachleda 119,0 m. Tylko temu ostatniemu udało się wejść do finałowej trzydziestki. Jedyny Francuz w konkursie, Nicolas Dessum wylądował na 116 metrze, co dało mu awans do drugiej serii. Podobny wynik uzyskał utalentowany junior ze Słowenii - Rok Benkovic 115,0 m.
Jan Mazoch bardzo długo był na czele tabeli. Dopiero skok 24 zawodnika zmienił kolejność czołówki. Był nim Tommy Ingebrigtsen, który poleciał aż na 129 metrów! Kolejne dalekie skoki oddali: Simon Ammann i Arttu Lappi (po 124 m), Kazuyoshi Funaki (125 m), Tami Kiuru (126 m), Michael Uhrmann (126,5 m) i Robert Kranjec (127 metrów), ale żaden z nich nie wyprzedził prowadzącego Norwega. Nie udało się to także Mistrzowi Świata sprzed dwóch lat na skoczni K-90, Martinowi Schmittowi, który dziś uzyskał 118 metrów, co nie dawało mu szans na obronę tytułu.
Wszyscy czekaliśmy na skok faworyta - Mattiego Hautamaeki. Fin idealnie wybił się z progu i wysoką parabolą lotu przeleciał ponad punktem K i linią sędziowską, bijąc rekord skoczni - 134 metry i pokonując Tommiego Ingebrigtsena. Kolejny z najlepiej spisujących się na treningach zawodników, Noriaki Kasai także wylądował daleko. Japończyk potwierdził swoją wysoką formę 131 metrowym skokiem i miejscem za Hautamaekim. Jego rodak - Hideharu Miyahira również nie zawiódł. Uzyskał 130,0 metrów, jednak usiadł na nartach przy lądowaniu i uzyskał dość niską notę, zajmując jednak pozycję za Mattim i Noriakim. Fin i Japończycy utrzymali prowadzenie do skoków pierwszej czwórki Pucharu Świata. Adam Małysz oddał piękny skok, poleciał tyle samo co Hautamaeki - 134,0 m, jednak ledwo ustał telemark i o 0,5 punktu przegrał z Finem. Słabiej skakali Peterka, Liegl, Widhoelzl i Hoellwarth. Fatalnie wypadł Janne Ahonen, który po skoku na 120 metrów upadł. Przy lądowaniu odjechała mu narta i nie zakwalifikował się do II serii.
Wszyscy czekaliśmy na skok lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Jeszcze do niedawna Niemiec był murowanym faworytem. Po treningach zweryfikowano to i Hanni nie był już w gronie najlepszych według bukmacherów. Hannawald wybił się z progu i doleciał na 129,5 metra, zajmując ostatecznie 4 miejsce po I serii. Niemiec miał jeszcze szanse na końcowy sukces, musiał jednak liczyć na kiepskie skoki Mattiego i Adama, a samemu znacznie pokonać nowy rekord skoczni.

Druga seria rozpoczęła się dziesięć minut po 19. Rozpoczął ją słabym skokiem na 113,0 m Peter Zonta. Z trzeciej dziesiątki dobrze spisali się tylko Martin Schmitt (123 m) i Rok Benkovic (120,5 m). Słabiej niestyty niż w I serii zaprezentował się nasz reprezentant - Marcin Bachleda. Polak wylądował na 112,5 m, co nie pozwoliło mu na utrzymanie dość dobrej pozycji.
Dalszy skok od Schmitta oddał dopiero 18 po I kolejce, Primoz Peterka (123,5 m). Tyle samo uzyskał Romoeren i to oni na krótko objęli prowadzenie. Potem liderowali jeszcze: Arttu Lappi, Andreas Widhoelzl i Tami Kiuru (wszyscy skoczyli 124 metry). Pierwszy naprawdę ładnie poszybował jednak dopiero Florian Liegl uzyskując 129 metrów i ratując nieco honor Austriaków, którzy dziś spisali się nie na miarę oczekiwań. Potem obserwowaliśmy serię ładnych skoków. Podobną odległość co Liegl osiągęli Robert Kranjec (128,5 m), Tommy Ingebrigtsen (131,5 m) i Hideharu Miyahira (130,5 m). Norweg objął prowadzenie. Wyprzedził także Hannawalda, który spalił swój drugi skok (125,0 m). Niemiec nie wytrzymał presji.
Na skoczni pozostało już tylko trzech zawodników, jednak tylko dwóch miało szansę na złoto. Noriaki Kasai wylądował na 130,5 metrze, co dało mu brąz. Drżeliśmy przed skokiem Adama. Polak ponownie poleciał pięknie i daleko. Tym razem 136 metrów i pobił rekord skoczni! Ostatni na rozbiegu, Matti Hautamaeki nie wytrzymał presji, skoczył daleko, choć bliżej niż Polak (133,5 m). Wystarczyło to na srebro.
ADAM MAŁYSZ MISTRZEM SWIATA !