Dla Stefana Krafta dzisiejszy konkurs zakończył się jak wiele innych w tym sezonie. Oprócz niego na podium stanął inny Austriak - dla Michaela Hayboecka był to wyczekiwany powrót do czołówki...
Jeśli chodzi o Krafta, to statystyki można mnożyć - Austriak stanął dziś na podium po raz piętnasty w sezonie, siedemdziesiąty pierwszy w karierze, piąty raz w zawodach Pucharu Świata rozgrywanych w Lahti... Te liczby składają się na wyraźne prowadzenie w klasyfikacji generalnej PŚ.
Austriak nie zdołał dziś pokonać Karla Geigera, ale i tak jest zadowolony z przebiegu dzisiejszego dnia:
- Po wietrznym i śnieżnym początku dnia sam konkurs był świetny i sprawiedliwy - ocenił.
Najważniejszym wydarzeniem dla Krafta było jednak nie jego własne podium, a powrót Michaela Hayboecka na "pudło". Nie od dziś wiadomo, że obu panów łączy przyjaźń:
- Było prawie idealnie. Długo czekałem, by ponownie stać na podium z Michaelem, więc jestem bardzo zadowolony z tego, co dziś się stało. Teraz chcę po prostu tym się cieszyć!
Równie zachwycony, ale też zaskoczony, jest sam Hayboeck:
- Jestem naprawdę usatysfakcjonowany; wcześniej w ogóle nie przypuszczałem, że mogę dziś stanąć na podium - stwierdził 28-latek, który ostatnio znalazł się w czołowej trójce indywidualnego konkursu PŚ niemal dwa lata temu (Oslo - 11 marca 2018).
Od tamtego czasu Hayboeck zaledwie trzy razy plasował się w czołowej dziesiątce zawodów PŚ. Od pewnego czasu forma Austriaka jednak wydaje się rosnąć:
- Cały ten sezon nie był dla mnie łatwy, ale w ostatnich tygodniach szło mi coraz lepiej. Dziś oddałem swoje najlepsze skoki tej zimy - podsumował. - Mimo to moja technika nie jest stabilna, muszę nadal nad nią pracować - zapowiedział.