Zdążyliśmy już przyzwyczaić się, że na podium zawodów Pucharu Świata wciąż staje Dawid Kubacki. Dziś jednak wiele nie brakowało, by stało się inaczej...
Na półmetku rywalizacji w Sapporo Dawid Kubacki zajmował trzecie miejsce i taką pozycję utrzymał na koniec konkursu. Po jego skoku w drugiej serii wydawało się jednak, że seria podiów Polaka może zostać przerwana - ostatecznie "uratował" go bardzo słaby występ Ryoyu Kobayashiego.
- To jest Japonia, tutaj nie wolno spodziewać się niczego. Ryoyu po pierwszej serii miał względnie dużą przewagę. Miałem świadomość, że musiałby skoczyć bardzo źle, by spaść za mnie. Tak się zdarzyło - dla mnie to szczęśliwe, bo mogę stanąć tu na podium; dla niego to jednak nic przyjemnego. Sapporo ma to do siebie, że trzeba i dwa razy dobrze skoczyć, i dwa razy dobrze trafić z warunkami - ocenił Kubacki.
Polak już w locie wiedział, że warunki są co najmniej dziwne:
- Gdy podczas swojego skoku widziałem, jak daleko jest zielona kreska, stwierdziłem, że coś jest nie tak. Widziałem, że wyskoczyła dwójka - to jest ok. Czwarte miejsce też bym wziął, bo skoki były przyzwoite. Tego skoku Kobayashiego nie spodziewałem się i stwierdziłem, że nie ma szans; tylko Pieter powiedział: "czekaj, jeszcze jeden jest u góry" - wspominał.
Kubacki przyznaje, że podczas jego skoków warunki były całkiem niezłe:
- Dziś mieliśmy trochę więcej wiatru niż wczoraj, więc było prawie pewne, że mogą być niespodzianki. Ja starałem się pozostać w swoim rytmie, skoncentrować na swojej pracy. I albo sfarci, albo nie - są tylko dwie opcje. Warunki nie było może idealne, ale też nie trafiłem źle. A w Japonii trzeba dwa razy trafić chociaż przyzwoicie.
Jak się jednak okazuje, na progu Kubacki nie był idealny:
- Skoki całkiem OK, minimalnie za wcześnie odbite - czemu warunki nie sprzyjały, bo zaraz za progiem nie było wesoło. Narta wisiała i to wiszenie się przedłużało.
Po sobotnim konkursie Polak przesunął się na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, wyprzedzając Kobayashiego. O Kryształowej Kuli i pogoni za Stefanem Kraftem wciąż nie myśli:
- Mamy przed sobą jeszcze trochę sezonu i trzeba się na tym skupić, nie na stratach. O to chodzi, żeby robić swoje, stawać na podium, wygrywać. Zobaczymy, jak będzie - zakończył.