Drużyna Norwegii zasłużenie zdobyła mistrzostwo świata w lotach narciarskich. W Oberstdorfie podopieczni Alexandra Stöckla pokonali Słoweńców i Polaków...

Na początek konkursu sędziowie ustawili belkę startową w pozycji 23. - tak długi rozbieg był związany z dość silnym wiatrem w plecy (ok. 0,7 m/s). Pierwsze próby nie zachwycały - reprezentanci Finlandii (Antti Aalto), Rosji (Aleksiej Romaszow) i Szwajcarii (Andreas Schuler) nie byli w stanie dolecieć nawet do 180. metra.

Gdy jednak na rozbiegu pojawił się Jernej Damjan, można było spodziewać się znacznie lepszego występu. I rzeczywiście - Słoweniec pofrunął na odległość 212 metrów, co dało jego drużynie prowadzenie. Podopiecznych Gorana Janusa nie wyprzedzili Austriacy (200 m Clemensa Aignera), nie zrobili tego też Polacy - jednak 212,5 metra (przy słabszym wietrze w plecy - 0,27 m/s) było bardzo dobrym wynikiem Piotra Żyły.

O ile Polacy tracili do Słoweńców niespełna pięć punktów, to Niemcy mieli nad nimi wysoką przewagę - to za sprawą Andreasa Wellingera, który doleciał aż do 226. metra (wiatr 0,16 m/s). Kończący pierwszą kolejkę Robert Johansson nie zdołał wyprowadzić Norwegów na czoło - 219,5 metra (wiatr 0,13 m/s w plecy) wystarczyło na drugie miejsce ze stratą 5,8 punktu do gospodarzy.


Dla drugiej grupy belka startowa powędrowała w dół (bramka 21.) - wydawało się bowiem, że tylne podmuchy słabną. Jak się wkrótce okazało, było to złudne - wiatr wiał z prędkością ok. 0,5 m/s i przeszkadzał w osiąganiu wybitnych odległości.

W takich warunkach punkt K zdołał przekroczyć Anze Semenic - Słoweniec uzyskał 207,5 metra, jednak z pewnością liczył na trochę więcej. Mimo wszystko nie była to zła próba, zwłaszcza w porównaniu z występem Manuela Poppingera (194,5 m).

Niewiele bliżej od Słoweńca - na 206. metrze - lądował wkrótce drugi z Polaków, Stefan Hula. Po uwzględnieniu odległości i not za styl nasza strata minimalnie wzrosła. Odrobiliśmy za to do Niemców - po skoku Stephana Leyhe (200 m) traciliśmy do nich tylko 0,1 punktu.

Kończący drugą grupę Andreas Stjernen potwierdził, że jest w wielkej formie - 231 metrów oznaczało, że norwescy skoczkowie mieli już ponad 22 punkty przewagi nad Słoweńcami.


W trzeciej grupie pierwszy godny zainteresowania skok oddał Domen Prevc - Słoweniec w ładnym stylu doleciał do 214. metra, a jego zespół wciąż liczył się w walce o medal. To samo wciąż można było powiedzieć o Polakach, choć 204,5 metra stawiało nas w nieco trudniejszej sytuacji niż jeszcze kilka minut wcześniej - przynajmniej w kontekście walki ze Słoweńcami.

Wyprzedziliśmy za to Niemców - tutaj podziękowania należą się Markusowi Eisenbichlerowi, który wylądował na dwusetnym metrze. Norwegowie byli za to poza zasięgiem kogokolwiek - Johann Andre Forfang w dobrym stylu uzyskał 214 metrów (choć przewaga nad Słoweńcami nieco się zmniejszyła).


Dla czwartej, teoretycznie najsilniejszej grupy, rozbieg skrócono do bramki dziewiętnastej - za taką decyzją stały trochę słabsze podmuchy w plecy. W tych warunkach świetną odległość zanotował Dimitrij Wasiliew - Rosjanin (co prawda w bardzo słabym stylu) doleciał do 206. metra. To pozwoliło "sbornej" wyprzedzać Finów. Bliżej lądował Simon Ammann (201 m), ale to też wystarczyło do zmiany na prowadzeniu.

Nowych liderów - czego można było się spodziewać - mieliśmy również po skoku Petra Prevca. 202 metry uzyskane przez Słoweńca w trudnych warunkach (0,68 m/s w plecy) nie były jednak dla niego satysfakcjonującym rezultatem. Jeszcze bliżej lądował Stefan Kraft (200 m przy wietrze 0,54 m/s).

Przy tylnych podmuchach 0,62 m/s na odległość 209,5 metra poleciał Kamil Stoch. Polak zdołał zmniejszyć stratę do Słoweńców, jednak wciąż była ona dość istotna - wynosiła 11,5 punktu. Co gorsza, daliśmy się wyprzedzić Niemcom - to za sprawą świetnej próby Richarda Freitaga (221,5 m). Strata do naszych zachodnich sąsiadów nie była jednak duża - wynosiła zaledwie 0,4 punktu.

Kończący pierwszą serię Daniel Andre Tande od niechcenia poleciał na odległość 224 metrów. Przewaga 41,5 punktu nad rywalami oznaczała, że Tande będzie miał duże szanse na oddanie również ostatniego skoku drugiej rundy...


Drugą serię, a piątą kolejkę rywalizacji, rozpoczęto przy 23. belce. O ile Antti Aalto, Aleksiej Romaszow i Andreas Schuler nie zdołali zbliżyć się do punktu K, to z nawiązką nadrobił to Jernej Damjan - 220 metrów znacznie przybliżyło Słoweńców do medalu.

Dwieście metrów nieznacznie przekroczył Clemens Aigner (202 m), jednak co z tego, skoro strata Austriaków do strefy medalowej była już ogromna? Trochę dalej lądował z kolei Piotr Żyła - ale 204 metry Polaka przy 212 metrach osiągniętych przez Andreasa Wellingera stawiało nas w niezmiernie trudnej sytuacji...

O tym, czym jest trudna sytuacja, niewiele mogli powiedzieć Norwegowie - Robert Johansson zrobił swoje i poszybował na 218. metr...


Szósta kolejka ruszyła przy 21. belce. Podczas pierwszych trzech skoków niemal tradycyjnie nie odczuwaliśmy większych emocji. Te pojawiły się wraz ze startem Anze Semenica - Słoweniec przy lekkim wietrze w plecy (0,19 m/s), w dobrym stylu uzyskał 220,5 metra.

Po krótkim przerywniku w postaci przyzwoitego skoku Manuela Poppingera (208 m) tętno kibiców znów wzrosło - na rozbiegu zobaczyliśmy przecież Stefana Hulę. Polak lądował na 210. metrze, a nasza strata do Słoweńców wynosiła już ponad 46 punktów.

Po chwili przyszła pora na reprezentanta Niemiec - Stephan Leyhe w bardzo trudnych warunkach (0,9 m/s w plecy) uzyskał zaledwie 186,5 metra. Nasi zachodni sąsiedzi spadli za nas, ale wciąż mieli podopiecznych Stefana Horngachera w zasięgu - strata wynosiła 9,1 punktu.

Andreas Stjernen również miał silny wiatr w plecy (0,79 m/s), ale to nie przeszkodziło mu w osiągnięciu 208 metrów.


Ponieważ tylny wiatr był coraz silniejszy, przed siódmą kolejką sędziowie podnieśli belkę startową do 24. bramki. Mógł im za to podziękować Eetu Nousiainen, który wynikiem 180 metrów znów poprawił rekord życiowy. Duże problemy w locie miał startujący po chwili Dienis Korniłow, jednak Rosjanin zdołał się wyratować i wylądować na 176. metrze.

Kolejny bardzo daleki lot zaprezentował Domen Prevc - 216 metrów umocniło Słoweńców na pozycji medalowej. Bardzo dobrze spisał się też Michael Hayboeck (212 m), jednak nas bardziej interesował występ Dawida Kubackiego. Polak nie zawiódł - w trudnych warunkach (0,44 m/s) poleciał na odległość 221,5 metra, co z wielką radością przyjęli Piotr Żyła i Stefan Hula.

210,5 metra, jakie po chwili uzyskał Markus Eisenbichler, było dla nas jeszcze lepszą informacją - na jeden skok przed końcem mieliśmy nad Niemcami przewagę 22,6 punktu!

Gigantyczną przewagę nad rywalami mieli za to Norwegowie - Johann Andre Forfang na luzie i w świetnym stylu doleciał do 217. metra...


W ostatniej kolejce zawodnicy startowali w zmienionej kolejności - odwrotnie do miejsc zajmowanych po siedmiu skokach. Zmodyfikowana została też długość rozbiegu (dwudziesta belka).

Od samego początku nic zmieniało w układzie tabeli - ósme miejsce zajęli Finowie (189 m Janne Ahonena), siódme - Rosjanie (191,5 m Dimitrija Wasiliewa), szóste - Szwajcarzy (świetne 216,5 metra Simona Ammanna), a piąte - Austriacy (202 m Stefana Krafta).

O kolejny podczas tych mistrzostw medal chciał powalczyć Richard Freitag. Niemiec zrobił swoje i oddał bardzo dobry skok na odległość 216,5 metra. To nie wystarczyło na podium - Kamil Stoch w trudnych warunkach (0,79 m/s) uzyskał 204 metry i wyprowadził Polaków na prowadzenie!

Szans na wyższą lokatę niż trzecia jednak nie mieliśmy. Świetni byli dziś Słoweńcy, których srebrny medal przypieczętował Peter Prevc (193 m przy wietrze 0,76 m/s w plecy). Wisienką na torcie był natomiast ostatni skok konkursu - Daniel Andre Tande musiał nieznacznie przekroczyć 160 metrów, by Norwegowie wygrali. Poleciał znacznie dalej - mimo problemów w początkowej fazie lotu uzyskał 202,5 metra. Tym samym wraz z kolegami zdobył zasłużone mistrzostwo świata w lotach - ich przewaga nad Słoweńcami wyniosła ostatecznie 46,4 punktu.



tabela medalowa MŚ w lotach »