Prezentowana ostatnio forma stawiała niemieckich skoczków w roli faworytów sobotniego konkursu drużynowego. Wygrać się nie udało, choć podopieczni Wernera Schustera znów stanęli na podium...
Po zawodach w Niżnym Tagile, w których Niemcy byli bezkonkurencyjni (dwa zwycięstwa, w sumie siedem miejsc w czołowej dziesiątce), podopieczni Wernera Schustera przyjechali do Titisee-Neustadt jako liderzy Pucharu Świata (Richard Freitag) i Pucharu Narodów oraz faworyci rywalizacji drużynowej. Biorąc pod uwagę fakt, że startowali przed własną publicznością, oczekiwania były ogromne.
- Nie czuliśmy żadnej presji. Może tworzyły ją media, ale w żaden sposób to do nas nie dotarło - zaprzeczał Markus Eisenbichler, który był jednym ze słabszych punktów niemieckiej ekipy. - Konkurs był trudny, a nie wszyscy z nas skakali na swoim optymalnym poziomie - właściwie tylko dwóch oddało naprawdę dobre skoki - ocenił, mając na myśli Andreasa Wellingera i Richarda Freitaga.
Mimo wszystko Niemcy nie mają powodów, by narzekać - po raz drugi w tym sezonie stanęli na podium konkursu drużynowego, na dodatek zrobili to przed własną publicznością:
- Jesteśmy zadowoleni z trzeciej lokaty, bo pokonaliśmy tak silne drużyny jak Austria czy Słowenia - stwierdził Eisenbichler.
Umiarkowanie dobrze postawę swoich zawodników ocenił Werner Schuster:
- Przyjechaliśmy tu z wielkimi ambicjami, ale tych osiem skoków nie było na tyle dobrych, żeby walczyć o zwycięstwo. Jutro będziemy atakować - zapowiedział.