Sezon 2013/2014, bardzo udany dla naszych skoczków, dla Łukasza Kruczka jest już zamknięty. Przed jego zespołem kolejne wyzwania, do których zawodnicy podejdą z czystą kartą. Czego oczekuje trener tej zimy?
- Do nowego sezonu podchodzimy tak jak do poprzedniego - deklaruje Kruczek. - Chcemy spokojnie rozpocząć, a później się rozpędzać. Wiadomo, że najważniejszą imprezą są mistrzostwa świata w Falun, ale do nich jeszcze dużo czasu.
Po bardzo udanej poprzedniej zimie, kiedy Kamil Stoch dwukrotnie triumfował na XXII Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi i zdobył Puchar Świata, oczekiwania są jeszcze większe. Kruczek przyznaje jednak, że to, co było, nie ma większego znaczenia dla startów w nadchodzącym sezonie:
- Zamknęliśmy poprzedni sezon, a ten rozpoczynamy od zera. Zawodnicy wyglądają tak, jakby jeszcze nic w życiu nie osiągnęli. Cały czas są głodni sukcesu. Będziemy atakować, nie bronić!
Kruczek od kilku lat stawia przed naszą reprezentacją taki sam cel - wywalczyć więcej punktów do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata niż wcześniej. Nie inaczej jest tym razem:
- Podstawowy cel to bycie o krok wyżej niż poprzednio. Sami podnieśliśmy sobie wysoko poprzeczkę. Nie przystępujemy do rywalizacji jako mistrzowie, którym wszystko się należy. Każdy dobry wynik jest okupiony ciężką pracą - przypomina.
Osiągnięciu tego celu z pewnością sprzyjały komfortowe warunki i uniknięcie pecha podczas przygotowań do zimy:
- Wszyscy zawodnicy są bogatsi o doświadczenia z ubiegłego sezonu i lata. Każdy ze skoczków miał dobre starty, a przede wszystkim bardzo dobrze przepracowaliśmy cały okres przygotowawczy. Wielkich kontuzji nie było, a drobne są w sporcie wyczynowym zawsze. Na szczęście nie powodowały dłuższych wyłączeń zawodników z treningów.
Ostatnie tygodnie przed inauguracją Pucharu Świata to czas na treningi z wykorzystaniem lodowych rozbiegów. Kadra Łukasza Kruczka, podobnie jak kilka innych, skorzystała z obiektów w Oberstdorfie i Hinzenbach:
- Warunki do treningu pozwoliły zrealizować plany, mieliśmy przedsmak zimy. Skakaliśmy na skoczniach z rozbiegiem lodowym. Byliśmy w Hinzenbach, Oberstdorfie. Teraz wracamy do Hinzenbach, aby dopasować sprzęt na zimę. Chcemy w ten sposób uniknąć nerwowych ruchów w Klingenthal - zaznacza.
Do pierwszych w tym sezonie oficjalnych treningów i kwalifikacji pozostało siedem dni. Reprezentacja Polski w Klingenthal będzie dysponować kwotą siedmiu skoczków. Kruczek jeszcze nie zdradza, kogo zobaczymy na Vogtland Arena:
- Ja już skład znam, ale podam go w ostatniej chwili. Przed nami jeszcze sporo treningów, więc dużo może się wydarzyć. W kadrze A mamy sześciu zawodników, ale to nie oznacza, że skład zostanie uzupełniony o jednego skoczka. Równie dobrze może to być 5+2 czy 4+3 - zdradza, mając na myśli zawodników z kadry B.
Jednego można być pewnym - od przyszłego piątku czeka nas kilka miesięcy wielkich emocji:
- Wszyscy idziemy w górę, ale powietrza pod sufitem jest coraz mniej - robi się coraz ciaśniej. Poziom całych skoków jest wysoki, wyrównany - kibice będą mieli ciekawsze konkursy, podczas których może dużo się dziać - zakończył trener polskiej kadry.