Alexander Stöckl wraz ze swoimi podopiecznymi udał się na zgrupowanie na Fuerteventurę. Na kanaryjskiej wyspie trenują, ale i wypoczywają, Tom Hilde, Andreas Stjernen, Rune Velta, Anders Fannemel, Anders Jacobsen, Anders Bardal oraz Daniel André Tande. W tym gronie zabrakło Phillipa Sjøena, który pozostał w Norwegii, gdzie trenuje ze swoim klubem Kollenhopp.

Zawodnicy i sztab trenerski wypoczywają i trenują w ośrodku Las Playitas, gdzie mogą znaleźć wszystkie możliwe atrakcje, jak pola golfowe, boisko do siatkówki, piłki nożnej, korty tenisowe i badmintonowe. Wszystko po to, aby zawodnicy naładowali akumulatory przed długim zimowym sezonem.

Oczywiście podopieczni Stöckla nie tylko korzystają z dobrodziejstw ośrodka, ale również odbywają treningi siłowe i sprawnościowe.

- Musimy naładować się przed sezonem. To zgrupowanie jest dla nas bardzo ważne. Pozwala nam się zdystansować i daje czas na rozmowy o nadchodzącym sezonie. Mamy fantastyczne możliwości do treningu fizycznego. To było długie lato z ciężkimi treningami, a wkrótce nadejdzie długa zima z Pucharem Świata i mistrzostwami świata - wyjaśniał Stöckl.

Austriacki szkoleniowiec pod koniec sierpnia przedłużył swój kontrakt z Norweskim Związkiem Narciarskim. Zanim go jednak podpisał, chciał dowiedzieć się od trenerów klubowych, czy również oni uważają, że jest właściwą osobą na to stanowisko na kolejne cztery lata.

- Na spotkaniu z trenerami poprosiłem ich, aby zastanowili się, czy chcą, abym nadal pracował jako trener kadry, i jakich dokonań w przyszłości oczekują - przyznał szkoleniowiec Norwegów.

Stöckl otrzymał ogromne wsparcie, wiele znaczące dla trenera. Czterdziestoletni szkoleniowiec dotychczas był wyborem związku, teraz jest pewien, że ma wsparcie i zaufanie również ze strony innych trenerów i oczywiście samych zawodników. Pod koniec sierpnia już bez żadnych wątpliwości Stöckl podpisał kontrakt na kolejne cztery lata, będzie zatem szkoleniowcem Norwegów do XXIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pyeongchang (Korea Południowa) w 2018 roku. Jednak, jak zapowiada, chce wprowadzić pewne zmiany:

- Najważniejszym przesłaniem było, że powinienem nadal pełnić funkcję głównego trenera, a nie administratora, chociaż wciąż jest wiele zadań. Jednak wszyscy chcemy, abym najbardziej skupiał się na zawodnikach. Chciałbym przejrzystości i komunikacji, które są niezbędne do dobrej pracy. Ważne jest, abyśmy mieli więcej wspólnych spotkań i aby była możliwa krytyka poszczególnych działań. Według mnie pewne tarcia czasami powinny mieć miejsce.

Jakie były te cztery lata dla Alexandra Stöckla?

- Przez pierwsze dwa lata czułem, że wszystko idzie bardzo sprawnie, ale zawsze jest łatwiej, kiedy przychodzisz jako ktoś nowy ze świeżymi pomysłami. Wszystko, co powiesz, zostaje przyjęte jako właściwe. Po pewnym czasie trzeba coś odnawiać, wyjaśniać w inny sposób, wprowadzać nowe elementy. To samo tyczy się zawodników. Stosowanie tego samego programu treningowego przez cały czas kończy się stagnacją. Skoki ciągle się zmieniają. Jest to wyzwanie do dalszej pracy przez cały czas. W zeszłym roku pracowaliśmy dużo nad siłą. To dobrze funkcjonowało wtedy, ale w tym roku by się nie sprawdziło. Było wiele dobrych wyników, ale oczekiwania z biegiem lat były większe. Szczególnie na igrzyskach w Soczi, gdzie chcieliśmy więcej - wyjaśniał Austriak.