Dzisiejsze zwycięstwo Gregora Schlierenzauera było dla niego już 51. pucharowym triumfem w karierze. Austriak wygrał w wielkim stylu, mimo dalekiej lokaty zajmowanej na półmetku rywalizacji...
- Ciężko mi było uwierzyć, że zwyciężyłem, awansując aż z piętnastego miejsca. W pierwszej serii miałem pewne problemy, w finale poszło mi dużo lepiej - miałem też trochę szczęścia do warunków. Zwycięstwo zawsze jest czymś wspaniałym, jestem szczęśliwy.
Daleka lokata zajmowana na półmetku konkursu może z jednej strony demotywować, ale z drugiej - zachęcać do ataku. Jak się okazuje, w przypadku Schlierenzauera nie miała miejsca żadna z tych sytuacji:
- Nie dla mnie znaczenia, jaką pozycję zajmuję po pierwszej serii. Zawsze chcę oddać dobry skok - a jeśli to się uda, można znacznie awansować. Dzisiaj tak właśnie się stało - kontynuował. - Nie zawsze zwycięstwa przychodzą tak łatwo, jak na to wygląda. Dzisiaj zobaczyliśmy, że trzeba wykonać naprawdę ciężką pracę, a przy okazji mieć trochę szczęścia.
Rekordzista w liczbie triumfów konkursów Pucharu Świata nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i można być pewnym, że jeszcze wiele razy będzie walczył o wygraną:
- 51. zwycięstwo w Pucharze Świata jest dla mnie powodem do dumy. Mam nadzieję, że powiększę tę liczbę! - zakończył.
Występem Gregora Schlierenzauera i Thomasa Morgensterna zachwycony jest trener Austriaków Alexander Pointner:
- Po pierwszej serii nic nie wskazywało na to, że ten konkurs zakończy się dla nas tak dobrze. Ale jak widać, ani Gregora, ani Thomasa nic nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi - cieszył się szkoleniowiec.
W jutrzejszych zawodach zaprezentuje się prawdopodobnie również Andreas Kofler, który w niemieckim Klingenthal upadł i poobijał się o bandę. Dzisiaj Austriak nie przebrnął przez kwalifikacje.
- Generalnie nic mi już nie dolega. Mam jeszcze tylko kilka siniaków. Teraz muszę oddać kilka dobrych skoków, żeby znów odzyskać pewność siebie.