31 skoczków wystąpi w jutrzejszym finale Pucharu Świata w skokach narciarskich. Pod nieobecność Jacobsena do konkursu załapał się Dawid Kubacki.

Polak tylnymi drzwiami dostał się do finału i jutro wystąpi z trzecim numerem. Obok niego zobaczymy jeszcze trzech innych Polaków - Maćka Kota, Piotra Żyłę i Kamila Stocha.

Do grona 30-tu najlepszych w Pucharze Świata w tym roku (wyłączając nieobecnych w Planicy Koflera, Ammanna, Hvalę, Vassilieva i Morgensterna oraz kontuzjowanego Jacobsena) dołączy jeden reprezentant gospodarzy - Andraz Pograjc, który dziś pomógł drużynie wywalczyć zwycięstwo. Słoweniec został dokoptowany do stawki z uwagi na wymagany limit czterech reprezentantów gospodarzy w finale.

O ile walka o kryształowe kule już się rozstrzygnęła to w klasyfikacji PŚ o drugie miejsce nadal walczy trzech skoczków: Anders Bardal, Kamil Stoch i Severin Freund. Tylko dwóch z nich stanie jednak na podium obok Gregora Schlierenzauera.

W klasyfikacji lotów już wczoraj zwycięstwo zapewnił sobie Schlierenzauer. Drugi najprawdopodobniej będzie Robert Kranjec, a trzeci Andreas Stjernen. Co prawda czwarty w tej chwili Peter Prevc na pewno przy wygranej w niedzielę mógłby pokusić się o wskoczenie na 3. miejsce.

Najbardziej pasjonująca walka rozegra się jednak wśród drużyn. O Puchar Narodów walczą bowiem jeszcze Austriacy i Norwegowie. Dziś w drużynówce Wikingowie odrobili 50 punktów do drużyny Pointnera i mają 42 punkty straty. Niemcy stracili już szanse i mają aż 390 punktów, których nie da się odrobić.

Austriacy w finale mają sześciu skoczków, Norwegia ma ich tylko pięciu. Nie znaczy to jednak, że są bez szans. Stjernen, Fannemel, Bardal, Hilde i Velta nie boją się mamutów i potrafią oddać dalekie loty. Nieco gorzej wygląda to u Austriaków. Fettner, Hayboeck, Kraft i Loitzl raczej z trudem dolatują do 210 metra. Pozostaje im zatem wiara w przyzwoitego lotnika Martina Kocha i w geniusz Gregora Schlierenzauera.